GKS Tychy. Nowa sytuacja

Po dziesięciu meczach bez porażki tyszanie mają na sobie plamę.


Koniec dobrej passy tyszan nastąpił w najmniej oczekiwanym momencie. Po dziesięciu spotkaniach bez porażki – 9 spotkaniach ligowych oraz jednej wygranej w Pucharze Polski – podopieczni Artura Derbina przystępowali przecież do spotkania ze Stomilem w roli murowanego faworyta. Olsztynianie odbili się jednak od dna tabeli i przypomnieli kibicom i fachowcom, że w I naszej lidze każdy może wygrać z każdym.

– Przede wszystkim jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy w Tychach – mówi trener Stomilu Adrian Stawski.

– Poprzednie moje wizyty na tym stadionie, w roli trenera Bytovii, kończył się porażkami dlatego to zwycięstwo ogromnie mnie cieszy. Szczęśliwy jestem jednak także z tego jak pracowaliśmy na boisku. Oprócz strzelonych bramek mieliśmy jeszcze sytuacje, które mogły zamknąć ten mecz wcześniej. To znaczy, że nadal musimy pracować nad wykończeniem, bo mamy bardzo dużo odbiorów, doskakujemy dobrze, ale potrzebujemy dobrej finalizacji, bo w spotkaniach z takim rywalem jak GKS Tychy nie można sobie pozwolić nawet na chwilę nieuwagi. Przekonaliśmy się o tym w końcówce, które jakoś nas prześladują, bo tracimy w nich gole. Na szczęście tym razem mieliśmy dwie bramki zapasu i nie roztrwoniliśmy dorobku, na który solidnie zapracowaliśmy. Ta wygrana nie była przypadkowa, bo w ostatnim czasie ten zespół coraz lepiej wygląda. Gra jest coraz lepsza i to widać w treningach, że ta całkowicie nowa drużyna się buduje. W ostatnim mikrocyklu pochwaliłem zespół za to, że w treningu wyglądało to już tak jak chcielibyśmy grać. Dzięki temu opuściliśmy ostatnie miejsce w tabeli, ale to przecież nie koniec. Już w czwartek mamy kolejny mecz. Musimy się jak najszybciej zregenerować i w serii trzech spotkań w ciągu ośmiu dni na naszym boisku: z Podbeskidziem, Sandecją i Skrą walczyć o kolejne punkty.

Zmiana w bramce

Szkoleniowiec olsztynian zwrócił też uwagę na zmianę, której z konieczności dokonał w bramce swojego zespołu.

– Nasz podstawowy do tej pory bramkarz Krzysiek Bąkowski nabawił się kontuzji – wyjaśnił Adrian Stawski.

– Leczy się jeszcze w Poznaniu. Praktycznie już nic mu nie dolega, ale chcemy, żeby dokończył cały ten proces rehabilitacyjny. Jego miejsce zajął Konrad Syldatk, który bardzo dobrze zagrał w pucharowym meczu z Sandecją i zasłużył na to, żeby wyjść na boisko w Tychach. Myślę, że spisał się dobrze. Przy bramce nie miał szans, a wcześniej nie popełnił błędu i pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

Wstydliwa przegrana

W dużo gorszym nastroju o boiskowych wydarzeniach mówił Artur Derbin.

– Ta nasza dobra seria dobiegła końca – stwierdził szkoleniowiec tyszan.

– Przegraliśmy ze Stomilem i pierwszy raz od 17 sierpnia nie mamy ani jednego punktu. Możemy to nazwać wstydliwą przegraną biorąc pod uwagę fakt, że graliśmy u siebie i z drużyną z ostatniego miejsca w tabeli. Biorę pod uwagę to, że taka jest specyfika tej ligi, ale mimo wszystko odczuwamy pretensje do siebie. Zwłaszcza za pierwszą część tego meczu. Absolutnie nie mam pretensji do zawodników o postawę w drugiej połowie, szczególnie o to jak zareagowali po przerwie, po 45 minutach, w których nie wychodziło nam za wiele. W dodatku na początku uraz Kamila Szymury wymusił zmianę na pozycji stopera i wszedł niedogrzany Łukasz Sołowiej, a tuż po tym wejściu straciliśmy gola po stałym fragmencie gry. Następnie nadzialiśmy się na kontratak, po którym dostaliśmy drugie trafienie, jeszcze bardziej mobilizujące przeciwnika.

Zabrakło piłkarskiego szczęścia

– Wprowadzone w przerwie korekty i przejście na inne ustawienie dało co prawda dobrą reakcję, bo przecież w pierwszych sekundach drugiej połowy mieliśmy dwie bramkowe okazje Tomasa Malca ze słupkiem w roli głównej, a następnie rzut karny, niewykorzystany przez Łukasza Grzeszczyka. Zabrakło nam w tym meczu tego piłkarskiego szczęścia i celnych strzałów. Drużyna walczyła jednak do końca o bramkę i zdobyliśmy ją, ale dopiero w doliczonym czasie gry i z kolei zabrakło nam już czasu na odrobienie strat. Przegraliśmy i w ostatnim czasie jest to dla nas nowa sytuacja, ale nie chcemy się nad nią rozwodzić. Dokonamy analizy i myślami za chwilę będziemy przy następnym spotkaniu, żeby plamę, którą mamy na sobie jak najszybciej zmazać – kończy Artur Derbin.


Fot. facebook.com/gkstychy