GKS Tychy. Pierwsza taka czerwień

Rozegrałem na szczeblu centralnym około 200 meczów i to moja pierwsza bezpośrednia czerwona kartka. Niektórzy łapią po dwie na sezon. Każdemu może się zdarzyć – mówi Marcin Biernat, środkowy obrońca GKS-u Tychy, który już po 9 minutach zakończył swój występ w niedzielnym meczu w Bielsku-Białej. 26-latek wyleciał z boiska za faul na Valerijsie Szabali. Łotewski napastnik odebrał mu futbolówkę, Biernat objął go w pół i sędzia nie miał wątpliwości.

Piłka „na konia”

Takowe wyraża jednak już na chłodno tyski defensor. – Na pewno sędzia się z tego wybroni, aczkolwiek uważam, że w tak wczesnej fazie meczu nie miał obowiązku dawać mi czerwonej kartki. Równie dobrze mógł wyciągnąć żółtą. To działo się nie na wprost bramki, na 30. metrze, a w linii z napastnikiem był jeszcze Łukasz Sołowiej. Nie była to typowo stuprocentowa sytuacja. Byłem zły, bo już na rozgrzewce czułem się dobrze, nieźle wszedłem też w mecz. Fajny stadion, murawa… Chciałoby się grać jak najdłużej. Dostałem piłkę na przysłowiowego „konia”. Przeciwnik był bardzo blisko. Może niepotrzebnie próbowałem wyjść z tej sytuacji dryblingiem, podczas gdy najzwyczajniej w świecie mogłem wybić do przodu. Chciałem to załatwić piłkarsko, nie wybijać… Niestety, stało się – przyznaje Biernat, który wcześniej w swojej karierze trzykrotnie oglądał czerwone kartki.

Bez usprawiedliwienia

Kolejno: w 2011 roku w barwach Cracovii w meczu Młodej Ekstraklasy, w 2013 roku jako gracz Puszczy Niepołomice oraz w 2018 – już występując w GKS-ie. Przedwcześnie zszedł z boiska w pucharowym meczu z Legionovią. Z III-ligowcem tyszanie przegrali wówczas 0:1, zaś w niedzielę z Podbeskidziem – 0:2.

– Podbeskidzie nie miało zatrważającej przewagi. Gole traciliśmy w sytuacjach, w których nie można usprawiedliwiać się mniejszą liczbą zawodników. Najpierw rożny, potem strata po naszym wyprowadzeniu piłki… – zauważa Marcin Biernat, który za faul ratunkowy zostanie najpewniej zdyskwalifikowany na jedną kolejkę.

– Czeka nas ciekawe spotkanie z ŁKS-em, aspirującym do awansu, dlatego każdy chciałby zagrać. Mnie jednak ominie – przyznaje defensor, którego kontrakt z GKS-em wygasa 30 czerwca i wciąż nie został przedłużony.

Brakuje konkretów

Tą czerwoną kartką pozycji negocjacyjnej – czy to w Tychach, czy innym klubie – z pewnością sobie nie ułatwił. – Jeśli ktoś ogląda mnie rzetelnie, to patrzy na cały sezon, a nie tylko jeden mecz, który niefortunnie się ułożył. Co do kontraktu z GKS-em, to nic się na razie nie zmienia. Umowa jest na stole, ale brakuje konkretów – zaznacza 26-latek.

Tyszanie po niedzielnej porażce osunęli się w tabeli na 10. miejsce. Drużyna z Bielska jest na 5. pozycji i odjechała GKS-owi już na 7 punktów. – Zostało jeszcze siedem kolejek. Co mecz musimy walczyć o trzy punkty, by skończyć ten sezon w jak najlepszych humorach i jak najwyżej. Zasługujemy na pierwszą szóstkę, nie jesteśmy też słabszym zespołem niż Podbeskidzie – przekonuje Marcin Biernat.

Na zdjęciu: Marcin Biernat ogląda bezpośrednią czerwoną kartkę – to wcześniej na piłkarskim szlaku nie przytrafiło się 26-letniemu tyskiemu obrońcy…