GKS Tychy. Podjęli ryzyko

Piłkarze GKS-u Tychy podczas wymuszonej przerwy w końcówce meczu nastawiali się na walkę o pełną pulę.


Trener GKS-u Tychy po przegranym meczu z Widzewem miał mocno skwaszoną minę.

– Tak po ludzku jest nam żal, że przegrywamy w takich okolicznościach, po bramce straconej w ostatnich minutach – stwierdził trener tyszan.

– Dużo zrobiliśmy, żeby wywieźć ze stadionu Widzewa korzystny wynik. Mówię szczególnie o cechach wolicjonalnych, bo jeżeli chodzi o aspekty czysto piłkarskie to wicelider tabeli na pewno pokazał jakość. Wiedzieliśmy, że każda minuta tego meczu, przy niekorzystnym rezultacie dla łodzian będzie powodowała to, że presja będzie coraz bardziej ciążyła na zawodnikach gospodarzy i czas będzie pracował na naszą korzyść. Natomiast nie ustrzegliśmy się – nawet nie wiem czy mogę użyć słowa błędów. Po pierwszej nawałnicy, bo w drugiej połowie Widzew sporo sytuacji sobie stworzył, daliśmy się zaskoczyć po stałych fragmentach gry. Musimy przeanalizować nasze reakcje po tych rzutach wolnych, których konsekwencją były bramki i nasza przegrana. Liczyliśmy na zdobycz punktową, niestety stało się inaczej. Nie jest jednak czas na to, żeby rozpamiętywać to co się stało, bo trzeba się od razu skupić na kolejnym spotkaniu, bo w czwartek mamy już kolejny mecz z Arką Gdynia.

Zmienić sposób bronienia

Zanim jednak przejdziemy do spotkania z trzecim w tej chwili zespołem I-ligowej tabeli wróćmy jeszcze do Łodzi, gdzie GKS Tychy po strzeleniu gola w 13. minucie z minuty na minutę dawał się coraz bardziej „tłamsić” przeciwnikowi.

– Po pierwszej części troszkę się przeorganizowaliśmy – dodał szkoleniowiec GKS-u Tychy.

– Przy tym tumulcie i głośnej publiczności ciężko było jednak przekazywać wskazówki zawodnikom w trakcie gry, a musieliśmy zmienić sposób bronienia, żeby dostosować się do tego co narzuca przeciwnik.

Przydarzył się faul

– Tak na dobrą sprawę to poświęcenie zawodników powodowało, że przed przerwą nie straciliśmy gola, bo trzeba powiedzieć uczciwie, że ostatnie 20 minut pierwszej połowy przebiegało pod dyktando atakującego Widzewa. Pod naszą bramką się kotłowało, ale wychodziliśmy z tego obronną ręką. Po zmianie stron szybko jednak dostaliśmy bramkę, ale mówiąc szczerze, nawet schodząc do szatni na tę spowodowaną ekscesami na trybunach przerwę w końcówce meczu, nasza drużyna nastawiała się na walkę o pełną pulę. Podjęliśmy to ryzyko i szkoda, że w takim momencie przydarzył się faul, po którym padła zwycięska bramka dla Widzewa – zakończył Artur Derbin.


Fot. Adrian Mielczarski / PressFocus