GKS Tychy. Pomidor na progu autokaru

Kapitan GKS-u Tychy wyruszył w drogę do Łodzi myśląc o drugim miejscu w tabeli.


Łukasz Grzeszczyk zapytany o wytypowanie wyniku zaległego meczu ŁKS Łódź – GKS Tychy, od którego I liga rozpocznie tegoroczne zmagania, odpowiedział: „ pomidor”. Nie znaczy to jednak, że rozgrywający tyskiego zespołu przed inauguracją rundy wiosennej nabrał wody w usta. Wręcz przeciwnie. Jak zwykle z wrodzoną przekorą i zadziornością mówił o swoich odczuciach na progu… autokaru, którym w piątek drużyna Artura Derbina wyjechała do Łodzi.

Tam wicelider, tracący 10 punktów do mistrza półmetka, podejmie siódmy zespół tabeli, mający 5 punktów straty do gospodarzy i 3 oczka mniej niż czwarty w tabeli Radomiak. Nic więc dziwnego, że ta potyczka budzi duże emocje.

– Powiem szczerze, że osobiście wolałbym, żeby ten nasz mecz z ŁKS-em został rozegrany tak jak był zaplanowany, czyli na koniec jesieni – mówi kapitan GKS-u Tychy.

– Wtedy byliśmy w formie, a łodzianie byli pod formą i szkoda, że nie zmierzyliśmy się w tamtym momencie, ale tak wyszło i na to nie mamy już wpływu. Jedziemy więc teraz do Łodzi, żeby zakończyć pierwszą połowę sezonu, a z drugiej strony może to także mieć swoje plusy, bo ten zimowy okres przygotowawczy tak się bardzo nie dłużył jak to było kiedyś. Zaczynamy wiosnę 20 lutego i to jest ta druga strona medalu.

Mocniejsi niż jesienią

Przypomnijmy, że zaplanowany pierwotnie na 11 grudnia mecz ŁKS – GKS został odwołany z powodu zagrożenia epidemicznego. Bezpośrednio przed tym terminem łodzianie przegrali trzy spotkania z rzędu: 27 listopada 0:2 w Łęcznej, 1 grudnia u siebie 3:4 z Miedzią Legnica i 5 grudnia 0:2 w Niecieczy. W tym czasie tyszanie: zremisowali 0:0 w Niecieczy 28 listopada i wygrali u siebie 2:1 z Widzewem 3 grudnia oraz 2:0 z Odrą Opole 6 grudnia, urastając do miana drużyny, która chce namieszać w czołówce.

– Na pewno wiosną będziemy mocniejsi niż byliśmy jesienią – dodaje lider tyskiego zespołu. – Jesteśmy już dłużej razem. To nie jest już tak jak było wtedy gdy zaczynaliśmy sezon i po przyjściu nowego trenera oraz po sporych zmianach w kadrze mieliśmy latem bardzo krótki okres na wejście w grę. Zagraliśmy razem jedną rundę, za nami także ten dłuższy zimowy okres przygotowawczy, w którym zwracaliśmy uwagę na różne aspekty. Była możliwość potrenowania. Sprawdzaliśmy się w sparingach. Uważam więc, że będziemy mocniejsi.

Kluczem było nazwisko

Wprawdzie w zimowym okienku transferowym GKS Tychy nie przeprowadził „wietrzenia szatni”, ale w kadrze, z której do Lechii Gdańsk odszedł Jan Biegański, pojawili się dwaj zawodnicy, mający stanowić wzmocnienie drużyny. Doświadczony środkowy pomocnik Wiktor Żytek oraz młodzieżowiec, skrzydłowy Kamil Kargulewicz podpisali umowy obowiązujące do 30 czerwca 2023 roku.

– Nowi zawodnicy wkomponowali się w szatnię – zapewnia dowódca tyskiej drużyny. – Patrząc na Wiktora Żytkę, żartuję, że to jest „Pompa”, a nie „Żyto”, bo jest tak podobny do Dawida Kasprzyka. Pod tym względem nie było więc problemów tak samo jak z pseudonimami. Kamil jest „Kargulem”, a Wiktor to „Żyto” czyli kluczem było nazwisko.

Dołączyć do czuba

Za piłkarzami GKS-u Tychy sześć tygodni zimowych przygotowań. W ich trakcie tyszanie zaliczyli tygodniowe zgrupowanie w Ustroniu oraz rozegrali 7 sparingów, z których najwyżej cenią sobie zwycięstwo 2:0 z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza oraz występ w Żylinie, gdzie stoczyli zacięte spotkanie z wicemistrzem Słowacji, tracąc gola na 2:3 w ostatniej akcji meczu.

To wszystko jest już jednak w tej chwili historią, a ona dla walki o ligowe punkty ma niewielkie znaczenie. Bardziej liczą się: umiejętności i piłkarski charakter oraz umiejętność opanowania emocji, które zwykle towarzyszą inauguracji rozgrywek i podnoszą temperaturę w szatni.

– Odpowiem za siebie. Ja na razie jakiegoś ciśnienia nie czuję, że już liga startuje – twierdzi Łukasz Grzeszczyk. – Przygotowuję się do meczu spokojnie, ale też z niecierpliwością czekam na to spotkanie, które rozpoczyna rundę wiosenną. Za jej faworyta uważam… GKS Tychy. Oczywiście mówię to pół żartem, bo osobiście uważam, że najlepszą piłkę w naszej lidze gra Bruk-Bet Termalica Nieciecza.


Czytaj jeszcze: Nie ma czasu na panikę

Pod względem piłkarskiej jakości i siły zespołu są więc dla mnie faworytem, a reszta drużyn jest w stanie powalczyć o drugie miejsce. Na początku sezonu wydawało mi się, że zajmie go ŁKS, ale nasza liga pokazuje, że wszystko w niej jest możliwe. Mam nadzieję, że tym zaległym meczem my też możemy dołączyć do czuba i zbliżymy się do tych najwyższych pozycji.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus