GKS Tychy. Prezes w kasie

To nieprawda, że prezes jest „skazany” na siedzenie w klubowym gabinecie. Nie zawsze musi też sprzedawać… zawodników. Udowodnił to Leszek Bartnicki. Nowy prezes GKS Tychy usiadł wczoraj na dwie godziny w kasie. Własnoręcznie sprzedawał bilety i karnety oraz wyrabiał karty kibica. Przy okazji rozmawiał z kibicami. Co prawda przy okienku kolejka się wydłużyła, ale nikt w niej nie narzekał i nie szukał innej kasy. Rozmowa ze sternikiem tyskiego klubu przy okazji kupienia wejściówki okazała się magnesem. Przyciągnął on 30 sympatyków tyskiej drużyny, która po dwóch wyjazdowych meczach przygotowuje się do domowej inauguracji sezonu 2019/2020.

Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza od przedpołudniowych wtorkowych zajęć na siłowni rozpoczęli bowiem szlifowanie formy na sobotnie spotkanie z Odrą Opole. Tematem dnia jest uszczelnienie lewej strony defensywy. Po akcjach z tej strefy padły bowiem wszystkie cztery bramki stracone w tym sezonie przez tyszan i siłą rzeczy lewy obrońca Ken Kallaste znalazł się na cenzurowanym.

W rozmowach kibiców króluje pomysł, żeby Estończyka zastąpił Maciej Mańka, przenosząc się z prawej strony defensywy na lewą, a zwolnione przez kapitana miejsce zająłby wtedy pozyskany dzień przed sezonem Bartosz Szeliga, który kontrakt podpisał tego samego dnia co Łukasz Moneta.

Dawid Gojny: Byłem skupiony na maksa

– Bartek Szeliga mało grał w rundzie wiosennej – mówi Ryszard Tarasiewicz. – On, tak samo, jak Łukasz Moneta, jest co prawda doświadczonym zawodnikiem, ale Ken Kallaste ma więcej ogrania. To 30-letni reprezentant Estonii. Uważam też, że pewnych rzeczy się nie nadgoni, jeżeli chodzi o rytm gry i boiskowe zachowania. Wszyscy pod względem motorycznym wyglądają dobrze, ale moim zdaniem Kallaste w tych zachowaniach boiskowych z meczu na mecz coraz lepiej się prezentuje. Wszyscy są jednak drużynie potrzebni. Dzięki Szelidze i Monecie nasza kadra zyskała, bo gdybyśmy ich nie pozyskali, to drużyna byłaby na pewno uboższa. Możemy się chwalić trzema wychowankami w meczowej osiemnastce, ale w porównaniu z rywalami, nasza ławka na pewno jest mniej spektakularna.

A wracając do meczowej jedenastki, w kontekście czekającego nas w sobotę meczu z Odrą Opole powiem tak: gdyby ktoś prześledził moje zespoły, które prowadziłem, to zauważyłby, że mało robiłem rotacji. Oczywiście na grę, patrzymy przez pryzmat wyników, ale nawet w tych niesatysfakcjonujących punktowo momentach, moje zespoły grały dobrze, albo bardzo dobrze. Uważam, że nie powinno się skakać z kwiatka na kwiatek. Zawodnik, który czuje, że rzetelnie wykonał swoją robotę, nie może, nawet, wtedy kiedy mecz został przegrany, czuć się zagrożony. Dlatego zwracam, uwagę na to, że popełniamy indywidualne błędy w kryciu, co się nam nie zdarzało przez długi okres. Biorąc pod uwagę kilkadziesiąt spotkań, można powiedzieć, że były pomyłki, ale nie w dwóch meczach z rzędu i to w tak krótkim odstępie czasu.

Wynika to może z tego, że boimy się zagrać bardziej agresywnie w kontakcie, żeby nie sprokurować rzutu karnego. Jesteśmy też za spokojni w swoim polu karnym, jakby świadomość, że mamy liczebną przewagę w obronie, wyłączała nam czujność i koncentrację. Dobrze, że to się dzieje na początku sezonu, bo to, co teraz się straci na dystansie rozgrywek, jest do odrobienia. Tym bardziej że znam swój zespół i wiem, że stać go na serię kilkunastu meczów bez porażki w tym kilka z rzędu zwycięstw. Trzeba wrócić do korzeni, czyli do tego, co mieliśmy wcześniej w grze defensywnej i grać ze świadomością, że dopóki nie ma pełnej kontroli nad piłką, to grozi nam niebezpieczeństwo.

 

Na zdjęciu: Ken Kallaste

 

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ