GKS Tychy. Przed nimi ogrom pracy

Piłkarze GKS Tychy po zakończeniu pucharowej przygody pojechali na zgrupowanie w Grodzisku Wielkopolskim.


Gra w ćwierćfinale Pucharu Polski w latach 1977 i 2020 pozostanie najlepszym osiągnięciem GKS Tychy w pierwszym półwieczu klubu. Marzenia o poprawieniu tego bilansu w rundzie wiosennej tego sezonu, czyli w pierwszej połowie roku jubileuszu 50-lecia, prysły już na starcie pucharowej rywalizacji 2020/2021.

Mimo to gra tyszan w przegranym 1:2 meczu z ekstraklasową Wisłą Płock została przez tyskich kibiców przyjęta z nadzieją, że budowany przez Artura Derbina zespół może odnieść sukces, który zapisany zostanie w historii polskiej piłki.

Od wywalczonego w 1974 roku awansu tyszan do ekstraklasy i od trzyletniego w niej pobytu, z wywalczonym w 1976 roku wicemistrzostwem kraju, tęsknota za rywalizacją w krajowej elicie urosła do olbrzymich rozmiarów.

– Przyjechała do nas drużyna z ekstraklasy – stwierdził po meczu z Wisłą Płock trener Artur Derbin. – Chcieliśmy z nią nawiązać równorzędny bój. Chcieliśmy grać wysoko i utrzymywać przeciwnika z dala od naszej bramki i wysoko odbierać piłki.

Z tej pierwszej części, czyli do momentu utraty bramki, a więc z 25 minut, naprawdę mogę być zadowolony z postawy drużyny i z realizacji tych założeń. Zabrakło nam jednak konkretów pod bramką przeciwnika czy to po odbiorze, czy po kreowaniu sytuacji.

Charakterny zespół

Dojrzałość przeciwnika polegała na tym, że swoje sytuacje wykorzystał „do bólu” i w 51 minucie prowadził 2:0, a od 66 minuty, po drugiej żółtej kartce Oskara Paprzyckiego, grał z przewagą jednego zawodnika.

– Drużyna charakternie zareagowała na te straty – dodał trener tyszan. – Paradoks polegał na tym, że w tym okresie nadal chcieliśmy grać wyżej i wtedy pojawiły się sytuacje, te konkrety. Zdobyliśmy bramkę, a w ostatnich minutach drużyna dążyła do tego aby wyrównać. Niestety to się nam nie udało, ale na pewno mogę zawodnikom powiedzieć słowa uznania za postawę w tym spotkaniu. Jestem też zbudowany charakterem tej drużyny.

Plus dla Nowaka

Po swoim trenerskim debiucie w GKS-ie Tychy Artur Derbin przełykał gorycz porażki osłodzoną brawami kibiców, skandujących „Dzięki za walkę”. Duża w tym zasługa nowego napastnika „trójkolorowych” Damiana Nowaka, który wszedł na murawę w 58 minucie i sprawił, że ofensywne akcje tyskiego zespołu zaczęły być groźne.

– Bardzo pozytywnie oceniam występ Damiana, który pokazał się z bardzo dobrej strony, prezentując mobilność i pazerność więc to jest także na pewno pozytyw tego meczu. – powiedział Artur Derbin.


Czytaj jeszcze: Brawa po porażce

– Tak się umawialiśmy, że wejdzie w drugiej połowie. Ta zmiana wynikała też z tego, że jesteśmy dopiero pięć dni w treningu, a w poniedziałek zaplanowaliśmy wyjazd na zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego i nie chciałbym żeby zawodnicy zmuszeni byli do „leżakowania”, bo przed nami ogrom pracy. Zdaję sobie sprawę, że dużo do poprawienia jest w grze obronnej.

W meczu z Wisłą Płock pojawiło się dużo błędów indywidualnych i cały czas nad tym pracujemy. Jest kilka możliwości, albo trzymać rywala z dala od naszej bramki, albo też mocno i odpowiednio pracować w kompakcie w obronie niskiej. Mamy teraz trochę czasu do wykorzystania i zamierzamy ten mankament poprawić.

28 zawodników z Mańką

Na tygodniowe zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego Artur Derbin zabrał 28 zawodników. Razem z Maciejem Mańką, który po operacji kolana rozpoczął już rehabilitację pojechali: bramkarze: Kacper Dana, Konrad Jałocha, Mateusz Maciejowski, Adrian Odyjewski, Artur Sip; obrońcy: Szymon Bielusiak, Anatolii Kozlenko, Nemanja Nedić, Dominik Połap, Łukasz Sołowiej, Marcel Stefaniak, Bartosz Szeliga, Kamil Szymura, Krzysztof Wołkowicz; pomocnicy: Jan Biegański, Bartosz Biel, Łukasz Grzeszczyk, Marcel Misztal, Łukasz Moneta, Oskar Paprzycki, Jakub Piątek, Kacper Piątek, Michał Staniucha, Sebastian Steblecki i napastnicy: Dawid Kasprzyk, Szymon Lewicki, Damian Nowak.

W środę o 12.00 tyszanie zagrają pierwszy obozowy sparing z KKS 1925 Kalisz, a w sobotę zakończą zgrupowanie spotkaniem z Widzewem.

Fot. Dorota Dusik