GKS Tychy. Przegrali, ale zdobyli cenne doświadczenie

GKS Tychy przegrał 0:4 z Legią, która na tydzień przed inaugurację ekstraklasy pokazała dobrą skuteczność.


Po zgrupowaniu w Dubaju piłkarze Legii aklimatyzują się do krajowych warunków, bo już w najbliższy piątek od wyjazdowego spotkania z Zagłębiem Lubin rozpoczną walkę o opuszczenie miejsca w strefie spadkowej. Tydzień przed inauguracją rundy wiosennej podopieczni Aleksandara Vukovicia gościli I-ligowy GKS Tychy i nie mieli litości dla rywala z niższej ligi. Warszawianie wygrali 4:0 sygnalizując, że nie zmarnowali okresu przygotowawczego.

Na boisku Legia Training Center w Książenicach gospodarze błyskawicznie wzięli się do ostrego strzelania i już w 1 minucie otworzyli konto bramkowe. Mattias Johansson dośrodkował, a Rafael Lopes główką pokonał Konrada Jałochę.

Ekslegionista także w pozostałych minutach pierwszej połowy miał sporo pracy i wywiązywał się ze swoich zadań bez zarzutu, ale w drodze do szatni znowu został pokonany. W 45 minucie gry bowiem warszawianie wykonywali rzut rożny, którego rozegranie, po podaniu Mateusza Wieteski sfinalizował Linsay Rose i Legia podwoiła rozmiary prowadzenia.

Karny i dobitka

Po przerwie nadal dominowali legioniści, ale Adrian Odyjewski był na posterunku, aż do 67 minuty, bo wtedy Tomas Pekhart wywalczył rzut karny, a Josue posłał piłkę z „wapna” do siatki. W następnej minucie było już 4:0. Tym razem po woleju Rafaela Lopesa z 7. metra bramkarz tyszan odbił piłkę, ale przy dobitce Pekharta, który celnie główkował z bliska, Odyjewski był już bezradny.

Zaangażowanie i jakość gry

– Mecze, które będziemy rozgrywać w naszej lidze, często będą się odbywały w podobnych warunkach – mówi trener Legii. – Dlatego nie ma co rozmyślać czy po przylocie z Dubaju jest nam łatwo, czy trudno. To rzeczywistość, z którą musimy sobie poradzić. Zależy nam na dobrych wynikach i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie je osiągnąć tylko wtedy jeśli nie będziemy zbytnio rozmyślać nad innymi czynnikami, które są niezależne od nas i w takim samym stopniu dotyczą przeciwników. Myślę, że, jak na te warunki, bardzo dobrze zaprezentowaliśmy się pod kątem zaangażowania i jakości gry.

To jest najważniejsze. Teraz jest czas, aby otworzyć nowy rozdział – indywidualnie, ale przede wszystkim zespołowo. Dotyczy to na przykład Mattiasa Johanssona, który ma za sobą, tak jak wszyscy, trudne pół roku. Jeszcze dużo jednak przed nami. Każdy musi mieć więc tego świadomość i ciężko pracować – tak jak w tej chwili. Nie będę teraz nikogo publicznie chwalił.

W dobrym kierunku

W innym tonie wypowiadał się po tym spotkaniu szkoleniowiec tyszan.

– Jesteśmy praktycznie w tym najmocniejszym okresie wytężonej pracy – wyjaśnił Artur Derbin. – Pierwszy raz w tym roku mieliśmy okazję zagrać na naturalnej nawierzchni, do której trzeba się było zaadaptować. W dodatku Legia to rywal z najwyższej półki, ale jeżeli chcemy się rozwijać to będzie dobrze gdy takie mecze będziemy rozgrywać. Jeżeli chodzi o nasz zespół to mamy sporo pozytywnych spostrzeżeń. Były momenty, które mogą świadczyć, że ta nasza praca idzie w dobrym kierunku i to napawa optymizmem.

Natomiast stracone bramki pokazują na czym mamy się skupić od niedzieli pracując na zgrupowaniu w Ustroniu zarówno nad aspektami motorycznymi, ale także taktyczno-technicznymi. Ważne jest także to, że w drugiej połowie sporo naszej młodzieży mogło się pokazać w rywalizacji z aktualnym mistrzem Polski i to jest także cenne doświadczenie.


Legia Warszawa – GKS Tychy 4:0 (2:0)

1:0 – Rafael Lopes, 1 min (głową); 2:0 – Rose, 45 min; 3:0 – Josue, 67 min (karny), 4:0 – Pekhart, 68 min.

LEGIA: Boruc – Rose (70. Pierzak), Wieteska, Hołownia (85. Grudziński) – Johansson (80. Kwiatkowski), Slisz, Sokołowski, Josue (85. Kamiński), Rafael Lopes (70. Strzałek), Skibicki – Pekhart (85. Kacper Skwierczyński). Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

GKS: Jałocha (46. Odyjewski) – Połap, Nedić (86. Krężelok), Żytek (79. Orliński), Wołkowicz (79. Machowski) – Biel (46. Kargulewicz), Pawlusiński (46. Szymura), J. Piątek (60. Paprzycki), Wachowiak (46. Kozina) – Malec (46. Grzeszczyk), Rumin (75. Natan Dzięgielewski). Trener Artur DERBIN.


Łukasz Sobala/PressFocus