GKS Tychy. Przyjemność i ulga

Sebastian Steblecki zgłasza Arturowi Derbinowi gotowość do gry na pozycji numer „10”.


Mający na liczniku 84 występy w ekstraklasie Sebastian Steblecki w GKS-ie Tychy gra już trzeci rok. O tym, jak ważnym ogniwem drużyny był od początku swojego pobytu w ekipie trójkolorowych, świadczy bilans jego występów. W sezonie 2018/2019 zagrał w 32 spotkaniach, a w kolejnych rozgrywkach zaliczył 33 mecze, z czego 31 w wyjściowej jedenastce. Raz nie zagrał, bo musiał pauzować po 4. żółtej kartce.

W poprzednim sezonie 13 razy grał jako lewoskrzydłowy, a 11 razy na prawym skrzydle. Ponadto 7-krotnie wystąpił w środku drugiej linii, a 2 razy jako „10”. Imponował zwodami, którymi „wkręcał” rywali w murawę. Był zawodnikiem pierwszego wyboru zarówno dla Ryszarda Tarasiewicza, Ryszarda Komornickiego i duetu Jarosław Zadylak-Tomasz Horwat.

Przed nowym sezonem podpisał z GKS-em dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o 12 miesięcy, ale po przejęciu zespołu przez Artura Derbina pozycja Stebleckiego uległa zmianie. Wprawdzie wystąpił we wszystkich 16. meczach, ale w podstawowym składzie był tylko 10 razy. Najczęściej zajmował miejsce na lewej stronie pomocy (11 razy), 3 razy na prawej i po jednym razie był rozgrywającym oraz napastnikiem.

Fajnie grać w piłkę

Jeszcze większa zmiana zaszła w trakcie zimowych przygotowań do rundy wiosennej, bo 29-letni pomocnik tylko w pierwszym sparingu z FK Fotbal Trzyniec zagrał 45 minut na lewym skrzydle, a w pozostałych trzech grach kontrolnych był „10” i swoją przydatność dla drużyny na tej pozycji udokumentował trafieniem w meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.

– To był pożyteczny sparing na półtora tygodnia przed ligą – podsumował mecz z liderem I ligi Sebastian Steblecki.

– Dosłownie parę dni wcześniej graliśmy z wymagającym rywalem, bo MSzK Żylina to trzeci zespół słowackiej ekstraklasy. To drużyny, które potrafią fajnie grać w piłkę. Termalica ma swój, który jest rozpoznawalny w naszej lidze, a my mieliśmy plan na ten mecz i mamy swoje pomysły, które staramy się realizować w każdej grze. Widać, że z dnia na dzień to się coraz bardziej zazębia i to co trenujemy zaczyna się przekładać na boisko.

Oczywiście było też dużo elementów, które są do poprawy, takie jak wyjście do pressingu, czy dokładność zagrania piłki po odbiorze, ale finalnie – przynajmniej w I połowie, w której miałem przyjemność występować – tak to wyglądało. Po przejęciu piłki napędzaliśmy swoje akcje do przodu i było dużo zagrożenia pod bramką przeciwnika. Mieliśmy też stałe fragmenty gry, które w moim odczuciu są naszym atutem.

Weszło w nogi

Do pozytywów tego meczu Sebastian Steblecki zaliczył także strzelonego przez siebie gola, bo patrząc na jego tyskie statystyki – 4 trafienia w 81 meczach – skuteczność ofensywnego zawodnika wymaga poprawy.

– Wiadomo, że zdobycie bramki jest pozytywnie oceniane przez samego zawodnika, jak i przez ludzi, którzy obserwują nasze przygotowania, natomiast uważam, że najważniejsza jest ocena ogółu – dodał pomocnik tyszan.


Czytaj jeszcze: Lepsi od lidera

– Na pewno jednak była przyjemność i ulga, na zasadzie „strzeliłem gola”. Uśmiech na twarzy na chwilę ma więc się prawo pojawić. Pojawia się też dlatego, że do inauguracji już coraz bliżej i obciążenia muszą być mniejsze, bo tak wyglądają zimowe okresy przygotowawcze. Nie znaczy to jednak, że w meczu z Bruk-Betem nasze nogi były już w stuprocentowej gotowości i świeżości.

Graliśmy z rywalem, który starał się utrzymać przy piłce i przeciągał nas po boisku z lewej na prawą i z prawej na lewą, więc można było złapać zadyszkę. Było dużo biegania i intensywnych odcinków, które trzeba było pokonywać na dużych prędkościach, co weszło w nogi. Ale taki był też zamysł, żeby połączyć aspekty taktyczne planu meczowego z aspektem czysto fizycznym, czyli z podgonieniem parametrów. Po to, żeby w najbliższym czasie świeżość i przygotowanie fizyczne było w najwyższym punkcie.

Przymiarka do inauguracji

W kadrze Artura Derbina – hołdującemu zasadzie dwóch rywali na jedną pozycję – można dostrzec, że role są już podzielone. O dwa miejsca na skrzydłach rywalizują: Bartosz Biel, Łukasz Moneta, Kacper Piątek i Kamil Kargulewicz, a na dwie pozycje w środku pomocy konkurują: Oskar Paprzycki, Łukasz Norkowski, Jakub Piątek i pozyskany zimą Wiktor Żytek.

Wygląda więc na to, że Sebastian Steblecki został konkurentem Łukasza Grzeszczyka do gry na „10”. Czy tak jest w istocie, przekonamy się jutro. Na sobotę sztab szkoleniowy tyszan zaplanował bowiem dwa sparingi: o godzinie 11.30 z Puszczą Niepołomice i o 14.00 Pniówkiem Pawłowice, a tyscy zawodnicy mają w nich zagrać po 90 minut i przymierzyć się do meczu w Łodzi. Tam bowiem 20 lutego spotkaniem z ŁKS-em tyszanie, odrabiając jesienne zaległości, zainaugurują rundę wiosenną.


Na zdjęciu: W sparingu z Bruk-Betem Nieciecza Sebastian Steblecki (z prawej) wpisał się na listę zdobywców bramek.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus