GKS Tychy. Remis jak porażka

Drużyna Jarosława Zadylaka wywalczony w doliczonym czasie gry remis w Opolu traktuje jak porażkę.


Remis w Opolu trener GKS-u Tychy Jarosław Zadylak traktuje jako stratę punktów. Szkoleniowiec trójkolorowych długo wyliczał okazje, które powinny zakończyć się zdobyciem gola przez jego zawodników. Zaczął od Oskara Paprzyckiego, a następnie przez Sebastiana Stebleckiego i Macieja Mańkę dotarł aż od Daniela Rumina, mającego kilka sytuacji strzeleckich z kategorii stuprocentowych.

Skuteczność do poprawy!

– Szkoda tych szans, a szczególnie tej z 80. minuty, bo po dośrodkowaniu Marcina Koziny i odegraniu Bartka Biela nasz napastnik strzelał praktycznie z metra do pustej bramki – mówi trener tyszan. – Kilka razy oglądałem ten moment i nie mam pojęcia dlaczego piłka nie wpadła do siatki tylko trafiła w poprzeczkę. Odbiła się od niej także 6 minut później, gdy Rumin główkował po wrzutce Koziny.

Na szczęście w doliczonym czasie gry po zagraniu Łukasza Grzeszczyka wreszcie nasz napastnik, wygrywając pojedynek biegowy z obrońcami i uprzedzając wybiegającego bramkarza wykonał celną główkę z 8 metra. Po tym trafieniu był wprawdzie moment konsternacji, gdy sędzia czekał na analizę VAR, ale gdy już w końcu wskazał na środek, to krzyknęliśmy do zawodników, że mamy jeszcze półtora minuty na zadanie zwycięskiego ciosu.

Remis w tym meczu nas zupełnie nie satysfakcjonował. Owszem, po pierwszej połowie z naszej gry byliśmy średnio zadowoleni, ale nawet ten słabszy w naszym wykonaniu okres meczu przyniósł nam sytuacje strzeleckie, a rywale mieli w sumie „pół szansy”, ale to oni wyszli na prowadzenie.

Jarosław Zadylak reagował na bieżąco na boiskowe wydarzenia. W przerwie zmienił dwójkę bocznych pomocników. Po stracie gola defensywnego pomocnika Oskara Paprzyckiego zastąpił napastnikiem Gracjanem Jarochem, a w końcówce, gdy opolanie po drugiej żółtej kartce musieli grać w osłabieniu, za obrońcę Krzysztofa Wołkowicza wprowadził na boisko kolejnego zawodnika do ataku Tomasa Malca.

– Zaczęliśmy mecz z Sebastianem Stebleckim i Krystianem Wachowiakiem na skrzydłach, bo chcieliśmy kreować grę – dodaje szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Okazało się, że potrzebujemy jednak także dynamicznych zawodników do gry szybkiej i dlatego, choć nie mieliśmy nic do zarzucenia obu skrzydłowym, wprowadziliśmy Marcina Kozinę i Bartka Biela.

Obraz gry jeszcze się poprawił, ale do pełni szczęścia brakowało nam gola, choć w 50. minucie Daniel Rumin w podbramkowym zamieszaniu strzelał przecież z 3 metra. Z tylu okazji, które mieliśmy w tym meczu wykorzystaliśmy tylko jedną i to jest na pewno do poprawy. Kończyliśmy mecz w ustawieniu 3-4-3, bo przyjechaliśmy do Opola po zwycięstwo. Skończyło się remisem, ale fakt, że było aż tyle sytuacji bramkowych to jest dowód, że idziemy w dobrym kierunku.

Wiemy, że nie mamy za dużo czasu, ale nadal pracujemy nad tym, żeby gonić czołówkę. Dziękuję zespołowi za to, że charakterem i tymi cechami wolicjonalnymi walczył do końca. Nie udało się wygrać i traktując ten remis jako porażkę, nastawiamy się na walkę o zwycięstwo w kolejnym meczu z GKS-em Katowice w niedzielę.

Wystawić najlepszą jedenastkę

Tyski zespół, grający od 8 kwietnia pod wodzą Jarosława Zadylaka co mecz pokazuje inne oblicze, wymuszone brakiem zawodników pauzujących za kartki, ale także taktyką opracowaną przez szkoleniowca trójkolorowych. Z jednej strony utrudnia to rywalom zadanie rozszyfrowania tyskiej drużyny, ale z drugiej strony nie ułatwia pracy sztabowi szkoleniowemu.

– Każdy trener chciałby mieć możliwość wystawienia wszystkich najlepszych zawodników, a ja jeszcze takiej okazji nie miałem – przypomina opiekun trójkolorowych. – Nie narzekam jednak z tego powodu tylko staram się tak dobrać skład, żeby wystawić najlepszy zespół na jaki w dniu meczu stać GKS Tychy.

– Brakowało już Krzysztofa Wołkowicza czy Dominika Połapa i Mateusza Czyżyckiego, a teraz przychodzi kolej pauzy Kamila Szymury. Od wtorkowego treningu pracujemy więc nad tym, żeby w niedzielę przełamać serię spotkań bez zwycięstwa, bo bardzo go potrzebujemy, żeby gonić czołówkę – kończy Jarosław Zadylak.


Na zdjęciu: Z wtorkowego remisu w Opolu trener Jarosław Zadylak nie jest zadowolony.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus