GKS Tychy. Snajper z obrony

 

Najlepiej strzelającym zespołem I ligi na półmetku rozgrywek jest GKS Tychy. Drużyna Ryszarda Tarasiewicza w 17 spotkaniach zdobyła 36 bramek i zdecydowanie wyprzedza w strzeleckiej klasyfikacji resztę stawki. Na podium znajdują się jeszcze wicelider Podbeskidzie Bielsko-Biała z 29 trafieniami oraz lider Warta Poznań z 28 golami.

Nie znaczy to jednak, że w tyskim zespole objawił się snajper. Wręcz przeciwnie. Indywidualnie żaden zawodnik GKS-u Tychy nie może zaimponować, ale Maciej Mańka na pewno może czuć satysfakcję. 30-letni prawy obrońca zdobył w rundzie jesiennej 5 bramek i razem z Łukaszem Grzeszczykiem otwiera klubową listę strzelców. Dodajmy jednak, że rozgrywający tyszan 4 razy pokonał bramkarzy rywali z rzutów karnych.

6 trafień 19-latka

Szukając tak udanej strzeleckiej serii zawodnika, który w tyskich barwach zadebiutował 12 lat temu, gdy tyszanie grali jeszcze w IV lidze, cofnęliśmy się aż do sezonu 2008/2009. Wtedy to bowiem dla beniaminka II ligi, ówczesny 19-latek w 31 występach zdobył 6 bramek. Ten dorobek został oczywiście zauważony przez kluby z wyższej półki, ale przeprowadzka do Górnika Zabrze w przypadku Macieja Mańki oznaczała grę w Młodej Ekstraklasie. Nawet 5 trafień w 18 młodzieżowych meczach nie pozwoliło przebić się do pierwszej drużyny zabrzan, bo 2 epizody, to za mało żeby ambitny zawodnik mógł się cieszyć.

Powrót do GKS-u Tychy na wypożyczenie łączył się wprawdzie z wywalczeniem awansu do I ligi, ale to też nie wystarczyło, żeby kolejna przymiarka do Górnika zakończyła się sukcesem. 14 spotkań na boiskach ekstraklasy w ciągu dwóch lat sprawiły, że wracający do swojego macierzystego klubu 27-latek zrobił dwa kroki w tył… żeby się rozpędzić.

Latem 2016 roku cieszył się z drugiego już w swojej karierze awansu tyskiej drużyny na zaplecze ekstraklasy, na którym w sezonie 2016/2017 w 31 meczach strzelił 4 gole. Dorzućmy do tego dorobek z ostatnich dwóch sezonów: 17/18 – 16 występów 1 gol oraz 18/19 – 25 spotkań 3 bramki, żeby nad aktualnym dorobkiem pochylić się z uznaniem.

Nie ma rzeczy niemożliwych

– W tym sezonie dla naszej drużyny nie ma rzeczy niemożliwych – mówi Maciej Mańka. – Wystarczy popatrzeć na wynik ostatniego meczu, bo pojechaliśmy do Bełchatowa, gdzie w 7 spotkaniach w tym sezonie gospodarze stracili 3 gole, a my strzeliliśmy im 4. Nie było to jednak wcale łatwe. Trzeba powiedzieć, że w starciu z trudnym przeciwnikiem wyszarpaliśmy 3 punkty i potwierdziliśmy, że możemy wygrać z każdym.
Warto dodać, że gole Macieja Mańki, mogą brać udział w konkursie na bramkę sezonu. Efektowne strzały w okienko długiego rogu to na pewno nie jest przypadek.

W pożyczonych butach

– Gol w Bełchatowie w 90 procentach jest zasługą… Marcina Kowalczyka, który pożyczył mi buty – ze śmiechem podkreśla snajper z obrony. – Obiecałem, że strzelę dla niego i wywiązałem się z obietnicy. A mówiąc poważnie. Fajnie, że wpada. Trochę zawaliłem w swoim polu karnym, bo sędzia po moim wejściu odgwizdał rzut karny dla bełchatowian, którzy wyrównali więc trzeba było odrobić. Udało się i nie mam nic przeciwko temu, żeby „wpadało” jak najdłużej.

5 trafień w 17 występach robi wrażenie, ale przed tyszanami w tym roku jeszcze trzy ligowe kolejki i pucharowe zamknięcie roku więc kibice mają nadzieję, że rekord zostanie wyśrubowany.

Strzelać każdy może

– W Bełchatowie Łukasz Grzeszczyk dostał czwartą żółtą kartkę w tym sezonie więc w sobotnim meczu z Radomiakiem nie będzie mógł zagrać – przypomina Maciej Mańka. – Zrobię więc wszystko co w mojej mocy żeby mu uciec. A tak na serio to cieszę się, że mogę z nim występować w jednej drużynie. To jest naprawdę bardzo dobry zawodnik i z reguły gra bardzo dobre mecze i także dzięki tej jego grze wszyscy strzelają.

W Bełchatowie dał drużynie bardzo dużo i chwała mu za to, szczególnie, że miał bardzo trudny tydzień z powodów rodzinnych. A wracając do zdobywców bramek dodam, że na liście strzelców jest u nas bodaj 13 nazwisk, a to świadczy o tym, że strzelać każdy może i najważniejsze jest to, żeby na tablicy wyników widniał taki rezultat jak na przykład ten w Bełchatowie.

I jest także dowód na to, że powinniśmy zawsze grać ofensywnie do samego końca, nawet, a może szczególnie gdy prowadzimy. Mieliśmy przykład, że kiedy się cofnęliśmy broniąc wyniku to kiepsko wyglądało. Strzeliliśmy cztery gole i potwierdziliśmy, że bazujemy na grze ofensywnej, która podoba się kibicom. Byli z nami w Bełchatowie i podziękowaliśmy im za wsparcie. Oby tak zawsze, również u siebie. Wiadomo, że czasami nam nie idzie, ale to wsparcie jest bardzo ważne i naprawdę pomaga.