GKS Tychy. Spotkanie ogromnej wagi

Wszystkie oczy trenerów, zawodników i kibiców pierwszoligowych drużyn będą dzisiaj zwrócone na Bełchatów.


Ostatni mecz 31. kolejki I ligi wyrasta na spotkanie ogromnej wagi. Od wyniku spotkania Skra Częstochowa – GKS Tychy zależeć będzie bowiem zarówno sytuacja w stawce drużyn walczących o prawo gry w barażach o ekstraklasę jak i w grupie zespołów rywalizujących o utrzymanie na zapleczu krajowej elity.

Nic więc dziwnego, że oczy trenerów, zawodników i kibiców niemal wszystkich pierwszoligowych drużyn dzisiaj o godzinie 20.00 zwrócone będą na Bełchatów, gdzie podopieczni Jakuba Dziółki czwarty raz wystąpią w roli gospodarzy. Czy „swoje ściany” okażą się atutem częstochowian, którzy po serii 13 spotkań bez zwycięstwa znaleźli się blisko krawędzi?

– Zostały cztery mecze do rozegrania i tak jak mówiłem wcześniej Skra się nie podda – zapewnia trener częstochowian. – W meczu z GKS-em Tychy, tak jak w poprzednich spotkaniach, będziemy walczyć o zwycięstwo. Taki przekaz popłynął do zawodników tuż po przegranym 0:3 meczu w Katowicach. Na pewno nie jesteśmy na straconej pozycji i będziemy dalej walczyli o punkty potrzebne do utrzymania.

Pielgrzymka spod Jasnej Góry do Bełchatowa

Dodajmy, że w poprzedniej kolejce oprócz porażki Skry w Katowicach bardzo niekorzystnym wynikiem dla częstochowian okazała się także porażka tyszan w Olsztynie, bo walczący o wydostanie się ze strefy spadkowej Stomil znalazł się już tuż za plecami beniaminka z Jasnej Góry. Nic więc dziwnego, że o wsparcie dla „skrzaków” starają się także działacze beniaminka spod Jasnej Góry. Kierownictwo klubu zaoferowało bowiem zorganizowanie kibicom „piłkarskiej majówki”, a może raczej „pielgrzymi” na mecz do Bełchatowa. Wyjazd spod stadionu przy ulicy Loretańskiej zaplanowano na godzinę 17.30, a w cenie 40 złotych organizatorzy zaoferowali przejazd w obydwie strony, wejściówkę na mecz oraz emocje, do których zawodnicy Skry zdążyli w tej rundzie wszystkich przyzwyczaić.

Emocje gwarantowane

To, że na bełchatowskiej murawie sporo się powinno dziać gwarantują także tyszanie, którzy również wybierają się do Bełchatowa po komplet punktów, bo choć w Olsztynie przegrali 1:2 i mają już na swoim koncie 7 z rzędu spotkań bez zwycięstwa to jednak cały czas miejsce w pierwszej szóstce jest w zasięgu zespołu Jarosława Zadylaka.

Głupie błędy i proste straty

– Fajnie weszliśmy w Olsztynie w drugą połówkę meczu i mieliśmy swoje sytuacja, ale nie ich niewykorzystanie zemściło się karnym, po którym Stomil podwyższył prowadzenie – mówi strzelec efektownego gola dla tyszan w ostatnich sekundach gry Mateusz Czyżycki.

– Moja bramka była już tylko na otarcie łez, bo nie przywieźliśmy do domu nawet jednego punktu. Nasze głupie błędy i proste straty doprowadziły do kilku kontr i to zadecydowało. Co z tego, że wyniki na innych stadionach w 30. kolejce ułożyły się po naszej myśli skoro my nie potrafiliśmy nawet zremisować. Musimy więc to zmienić, bo gdy mamy swoje sytuacje i nie możemy strzelić gola to tracimy bramki, a wiemy doskonale, że potrzebujemy punktów.

Kto je straci, a kto zyska? Ile tym razem kibice zobaczą goli, bo w tym roku w spotkaniach częstochowian trzy bramki to minimum?


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus