GKS Tychy – Stomil Olsztyn. Zaczęli ostrożnie

Pierwszy raz pod wodzą Artura Derbina nie stracili gola, ale to nie wystarczyło do pełni szczęścia.


Choć od poprzedniego meczu tyszan z olsztynianami minęło zaledwie 42 dni, to składy zespołów GKS-u i Stomilu mocno różniły się od tych, które 18 lipca rywalizowały w stolicy Warmii. Drużyna Adama Majewskiego, w porównaniu z tamtym, wygranym 2:1, spotkaniem wybiegła na tyską murawę z pięcioma innymi zawodnikami, natomiast nowy trener gospodarzy Artur Derbin wysłał w bój sześciu pozyskanych latem piłkarzy.

Nic więc dziwnego, że nie wiedząc na co stać rywali, a jednocześnie nie mając jeszcze pewności co do własnego potencjału, obydwaj rywale zaczęli sezon 2020/2021 ostrożnie. Goście z piątką nominalnych obrońców skoncentrowali się na zabezpieczeniu dostępu do swojej bramki i atakowali sporadycznie, oddając w dodatku niecelne strzały nawet – tak jak w 26 minucie Sam van Huffel, który znalazł się z piłką na 14 metrze i miał dogodną sytuację, by lepiej przymierzyć. Natomiast miejscowi raz z lewej, raz z prawej strony szukali luki w defensywnych zasiekach rywali, ale nawet gdy już je sforsowali – tak jak Bartosz Biel w 30 minucie, to wybiegający odważnie Vjaceslavs Kudrjavcevs, zdołał zablokować goniącego futbolówkę prawoskrzydłowego GKS-u. Bramkarz Stomilu pewnie złapał także kozłującą piłkę po strzale Biela z 18 metra, po rozegranym rzucie rożnym.

I choć w pierwszej połowie zabrakło goli, to 45 minut minęło błyskawicznie, a kibice z niecierpliwością czekali na drugą odsłonę. Zespół z Olsztyna rozpoczął ją z jedną roszadą w składzie, ale w systemie gry niczego nie zmienili, bo mającego żółtą kartkę defensywnego pomocnika Krystiana Ogrodowskiego, zastąpił na „szóstce” Jonatan Straus. Zmieniła się za to aktywność strzałowa tyszan, bo już w 47 minucie po dośrodkowaniu Grzeszczyka z rzutu rożnego Nemanja Nedić, zamykając akcję oddał strzał głową z 6 metra. Zrobił wszystko tak jak trzeba, bo uderzył po koźle, mierząc w długi róg, ale Kudrjavces obronił. Był także czujny w 49 minucie, po strzale Grzeszczyka spod linii bocznej w krótki róg, blokując piłkę przy słupku, a po chwili po wrzutce kapitana tyszan spod chorągiewki Sebastian Steblecki zbiegając na krótki słupek za lekko musnął piłkę głową i nie zdołał skierować futbolówki w kierunku bramki.

W tym naporze tyszan goście znaleźli moment na wysłanie sygnału ostrzegawczego, po wrzutce van Huffela Nikita Kovalonkos miał bardzo dobrą okazję do oddania strzału głową z 7 metra, ale spudłował. Po tej akcji rywali tyszanie jeszcze mocniej nacisnęli, a Kudjavcevsowi we znaki dał się Jan Biegański, który huknął z 25 metrów pod poprzeczkę i zmusił bramkarza do trudnej interwencji. Obronił też mocne uderzenie Stebleckiego z 18 metra w 74 minucie. Miał też wsparcie w obrońcach, bo gdy po zagraniu Dawida Kasprzyka Grzeszczyk w polu karnym uciekł Hubertowi Sadowskiemu z linii końcowej dogrywał piłkę w pole bramkowe Serafin Szota nie dopuścił, żeby Biel oddał strzał.

I choć tyszanie atakowali do samego końca, a ostatni rzut wolny Krzysztof Wołkowicz wykonywał przy aplauzie stojącej widowni, gola nie zdołali zdobyć i schodzili z boiska niezadowoleni. Zdołali wprawdzie – co ostatnio było piętą achillesową – zachować czyste konto strat, ale zabrakło skuteczności.

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 0:0

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Biel, Paprzycki, Biegański (71. J. Piątek), Grzeszczyk, Steblecki (85. K. Piątek) – Nowak (71. Kasprzyk). Trener Artur DERBIN.

STOMIL: Kudrjavces – Bucholc, Szota, Biedrzycki, Sadowski, Carolina – Van Huffel, Spychała (81. Van Weert), Ogrodowski (46. Straus), Hinokio (90+1. Sierant) – Kovalonoks (62. Loshi). Trener Adam MAJEWSKI.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzów 2532.

Żółte kartki: Ogrodowski, Biedrzycki, Spychała.

Piłkarz meczu – Vjaceslavs KUDJAVCEVS.