GKS Tychy. Strzeleckie dylematy

Tomas Malec – 3 gole, Gracjan Jaroch – 2 trafienia, więc może Damian Nowak wracający po kontuzji.


Patrząc na dorobek strzelecki zawodników GKS-u Tychy trudno się dziwić kibicom, którzy z nostalgią wspominają Jakuba Świerczoka, mówiąc, że był to ostatni tyski napastnik z prawdziwego zdarzenia. Na potwierdzenie tych słów podają liczby, bo w sezonie 2016/2017, grający obecnie w japońskim klubie Nagoya Grampus tyszanin, w 30 występach w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersiach zdobył dla beniaminka zaplecza ekstraklasy 16 bramek. To one stanowiły dla niego odskocznię do powrotu do futbolu przez duże „F”, bo przez boiska ekstraklasy, w której dla Zagłębia Lubin jesienią strzelił w 21 spotkaniach 16 goli, trafił do drużyny narodowej.

Nie chodzi w tym miejscu jednak o Świerczoka i jego piłkarską drogę, ale o fakt, że od pięciu lat sprowadzani do Tychów kandydaci na snajpera nie spełniają swojej roli w takim stopniu na jaki liczą sympatycy tyskiej drużyny.

W sezonie 2017/18 najlepszym strzelcem zespołu, który zdobył 41 bramek był Kamil Zapolnik, grywający na zmianę jako „dziewiątka” oraz skrzydłowy. W dwóch kolejnych sezonach ciężar strzelenia goli wziął na siebie rozgrywający Łukasz Grzeszczyk, specjalizujący się w stałych fragmentach gry i trafiał po 10 razy, a napastnicy Jakub Vojtus w sezonie 2018/19 i Mateusz Piątkowski kampanii 2019/2020 uzbierali po 6 trafień.

Etykietka snajpera

Niewiele zmieniło także przyjście Szymona Lewickiego, który w poprzednich rozgrywkach strzelił 7 goli, ale wyróżnił się wśród tyskich napastników z ostatnich lat tym, że razem z Bartoszem Bielem okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem GKS-u Tychy. Nikogo więc nie zdziwiło, że przed obecnym sezonem w tyskim zespole priorytetem było znalezienie snajpera.

Z taką etykietką przyjechał do Tychów Tomas Malec, ale Słowak mający w swoim dorobku tytuł króla strzelców za południową granicą w sezonie 2013/14, w 16 występach w rundzie jesiennej zdobył tylko 3 bramki. O jeden mecz i o jedną bramkę mniej ma na swoim koncie sprowadzony tuż przed sezonem Gracjan Jaroch więc jego „stan licznika” także nikomu nie może zaimponować, bo tyle samo mają skrzydłowy Bartosz Biel i obrońca Krzysztof Wołkowicz, a Łukasz Grzeszczyk trafił 4 razy.

Czarny koń

Czy w tej wyliczance może coś zmienić Damian Nowak, wracający do formy po kontuzji? 29-letni wychowanek UMKS „3” Czechowice-Dziedzice strzelił gola w ostatnim sparingu z Zagłębiem Sosnowiec. Ma też w dorobku bramkę z pucharowego meczu z KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski oraz 4 w rezerwach, w których występował na boiskach IV ligi.

To świadczy o tym, że daje wyraźny sygnał, że coraz poważniej włącza się do rywalizacji o miejsce na szpicy tyskiej drużyny zarówno w kontekście najbliższego meczu z ŁKS-em, jak i trzech pozostałych spotkań, które czekają jeszcze tyszan na finiszu rundy jesiennej. Czy okaże się „czarnym koniem” w stajni Artura Derbina? Tak czy owak, jeżeli nie Nowak to snajper jest tej drużynie niezbędny żeby mogła włączyć się do walki o miejsca w czołówce.


Na zdjęciu: Damian Nowak pokazał trenerowi, że jest gotów do gry i zdobywania bramek.

Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus