GKS Tychy. Szczególny wymiar

Dla Łukasza Sołowieja mecz ze Stomilem Olsztyn ma szczególny wymiar. Obrońca GKS-u Tychy spędził bowiem w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego półtora sezonu nim na początku tego roku trafił do zespołu Ryszarda Tarasiewicza. Nic więc dziwnego, że czeka na spotkanie ze swoimi byłymi kolegami z drużyny.

– Bardzo miło wspominam czas spędzony w drużynie Stomilu – mówi 31-letni wychowanek Dębu Dąbrowa Białostocka. – Trafiłem do niej na początku sezonu 2017/2018 i pamiętam, że w drugim meczu na olsztyńskim boisku gościliśmy GKS Tychy, z którym wygraliśmy 2:0, a mój gol w 10 minucie ustalił wynik tego spotkania. Także w następnym meczu z tyskim zespołem miałem powodu do radości, bo rok temu na Stadionie Miejskim przy ulicy Edukacji wygraliśmy 3:0. O tym, że na tej murawie dobrze czuję się też w tyskich barwach, świadczy natomiast mój pierwszy występ w Tychach jako zawodnika GKS-u. Gościliśmy Stal Mielec, a mój gol ustalił wynik na 1:1 i mogłem zadedykować to trafienie mojej narzeczonej. Sylwia pracuje w Warszawie, więc nie na każdym meczu w Tychach może się pojawić, ale zawsze ściska kciuki, gdy gram.

Zyskał piłkarsko

Stomil, w którym grał Łukasz Sołowiej, walczył o utrzymanie i przeżywał trudności organizacyjno-finansowe.

– Kiedy przechodziłem do Stomilu z Rakowa, słyszałem zapewnienia, że klub jest stabilny – dodaje Łukasz Sołowiej. – Szybko się jednak okazało, że wróciły demony i było naprawdę biednie. Pod względem finansowym straciłem, ale dużo zyskałem piłkarsko. W szatni Stomilu panowała prawdziwa piłkarska atmosfera, dzięki której potrafiliśmy się odciąć od tego, że brakowało pieniędzy i grałem, ciesząc się z każdego występu. Janusz Bucholc, Grzesiek Lech, Piotrek Skiba czy Paweł Głowacki nadawali charakteru temu zespołowi i choć w rundzie wiosennej w 2018 roku wszyscy skazali nas już na spadek, my na finiszu wygraliśmy 5 z 6 spotkań i znaleźliśmy punkt „nad kreską”. Tej eksplozji radości po wygranym ostatnim meczu tamtego sezonu w Głogowie nigdy nie zapomnę.

Okazja do rewanżu

Dzisiaj Stomil Olsztyn ma w swoim dorobku jeden punkt więcej i plasuje się 3 miejsca wyżej niż GKS Tychy, ale to tyska drużyna przystąpi do spotkania w roli faworyta.

– Pierwszy raz zagram w Tychach przeciwko Stomilowi, bo wiosną tego roku tak się złożyło, że debiut w tyskich barwach odnotowałem w… Olsztynie, gdzie przegraliśmy 0:2 – przypomina stoper tyszan. – Czekam na okazję do rewanżu, bo miłe wspomnienia i znajomi, z którymi na pewno miło się będzie spotkać, przez 90 minut walki na boisku, zejdą na drugi plan. Najważniejsza będzie dobrze wykonana piłkarska robota. Nie mam co prawda pojęcia, czy trener Ryszard Tarasiewicz ustawi nasz zespół z trójką stoperów, bo tak graliśmy we wtorek w Radomiu, czy też wróci do „starego” systemu z czwórką obrońców, ale jestem gotowy do gry w każdym schemacie.

Elastyczni zawodnicy

– Mamy doświadczony zespół i elastycznych zawodników, którzy dostosują się do tego, co ustali trener. Jedno jest pewne, mecz ze Stomilem potraktujemy bardzo poważnie, bo rywal tego wymaga. Co prawda ostatnio graliśmy z liderami I ligi, najpierw remisując u siebie z Wartą Poznań, a następnie wygrywając na wyjeździe pucharowy mecz z Radomiakiem, ale nie patrzmy na najbliższy mecz tylko przez pryzmat miejsca w tabeli. Stomil to groźna drużyna, która oddaje pole rywalowi i wykorzystując szybkość naszego dobrego znajomego Artura Siemaszki, który wiosną grał w GKS-ie Tychy, groźnie kontruje, a także wykonuje niebezpiecznie stałe fragmenty gry. Doświadczenie i dyscyplina taktyczna także są atutem olsztynian, ale my mamy swój cel i chcemy go zrealizować, żeby dopisać 3 punkty – kończy Łukasz Sołowiej.

Na zdjęciu: Obrońca GKS-u Tychy Łukasz Sołowiej zapewnia, że w niedzielnym meczu ze Stomilem Olsztyn nie będzie taryfy ulgowej dla byłych kolegów.