GKS Tychy. Tarasiewicz się nie zgadza

 

Po remisie z Radomiakiem piłkarze GKS-u Tychy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. Remis 2:2 uznali za porażkę, ale na niedzielnym treningu nie było lamentowania.

– Nie ma powodu do załamania – mówi Ryszard Tarasiewicz. – Nie zgadzam się z opiniami, że to jest wstydliwy remis, albo że znowu lekkomyślnie roztrwoniliśmy dorobek. Ja w takich sytuacjach raczej szukam pozytywów, a jest nim bez wątpienia fakt, że byliśmy zespołem lepszym i strzeliliśmy więcej bramek niż rywal. Pierwszą połowę wygraliśmy „tylko” 1:0, bo powinniśmy prowadzić wyżej.

Po przerwie nadal atakowaliśmy i najpierw Maciej Mańka trafił piłkę w poprzeczkę, a następnie podwyższyliśmy prowadzenie. W dodatku przy wyniku 2:0, zdobyliśmy prawidłowo bramkę, bo bramkarz interweniując na przedpolu Radomiaka wpadł na swojego zawodnika i wypuścił piłkę z rąk. Bartek Szeliga wykorzystał ten błąd i oddał celny strzał, ale gol nie został uznany. Byłem po meczu u sędziów i pokazałem im na wideo sytuację z 74 minuty, pytając co było powodem nieuznania bramki, ale się nie dowiedziałem.

Powód do frustracji

Nieuznane bramki nie mają jednak wpływu na wynik, a sobotni rezultat oznacza, że w tyszanie nie zbliżyli się do zespołów z czołówki tabeli.
– I to jest powód do frustracji – dodaje szkoleniowiec tyszan.

– Dlatego, owszem sportowa złość i niezadowolenie było u zawodników widoczne, ale nie ma mowy o załamaniu. Nic nie plącze nam nóg, bo wiemy, że gramy dobrze i jesteśmy w stanie z każdym zespołem wygrać. Nie popełniliśmy błędów. Nie pozwoliliśmy rywalom na rozegranie trzy-cztero podaniowej akcji, po której by nam zagrozili, a gole strzeli przypadkowo. To są pozytywy. Ale mam też powody do zmartwienia po meczu z Radomiakiem.

W tym jednym spotkaniu żółtymi kartkami ukaranych przez sędziego zostało naszych pięciu zawodników, z których czterech w najbliższym meczu będzie musiało pauzować.

Czterech wykartkowanych

W meczu z GKS-em Jastrzębie nie zagrają: Maciej Mańka, Bartosz Seliga, Dominik Połap i Keon Daniel. To oni właśnie w 18 kolejce tego sezonu czwarty raz zobaczyli żółtą kartkę.

– Obaj boczni obrońcy, defensywny pomocnik prezentujący wysoką formę i podstawowy młodzieżowiec wypadają z gry – wylicza trener GKS-u. – Trzeba więc zmienić niemal połowę składu.

Co prawda po meczach w reprezentacji Estonii do drużyny wróci Ken Kallaste, a po kartkowej pauzie do gry będzie gotowy Łukasz Grzeszczyk, ale i tak czeka mnie myślenie jak przestawić ustawienie w defensywie i na kogo postawić w środku boiska. Tym bardziej, że Dario Kristo i Wojciech Szumilas, po wejściu na boisko w ostatnich minutach meczu z Radomiakiem nie pomogli zespołowi utrzymać się przy piłce. A trzeba to było zrobić.

W końcówce spotkania mieliśmy przecież rzut rożny i mieliśmy też rzut wolny, po których trzeba było cierpliwie grać daleko od naszego pola karnego. Wystarczyło osłaniać piłkę i wymuszać kolejne faule, żeby utrzymać wynik. Choć w zespole mamy doświadczonych zawodników zagraliśmy za szybko, bo chcieliśmy strzelić trzeci bramkę i za fantazję zostaliśmy ukarani, bo trzeba grać rozsądnie, odpowiedzialnie i uważać na detale.

Zwykłym rytmem

Tym szczegółom w taktyce na pewno Ryszard Tarasiewicz poświęci dużo uwagi na najbliższych treningach.

– Od wtorku rozpoczynamy przygotowania do ostatniego w tym roku ligowego meczu na naszym boisku – przypomina Ryszard Tarasiewicz. – Pracujemy normalnym cyklem, czyli spotykać się będziemy raz dziennie także w środę, czwartek i piątek. Wszystko idzie zwykłym rytmem, który sprawdzał się do tej pory więc będziemy chcieli potwierdzić, że nadal jesteśmy w dobrej formie i potwierdzić ją korzystnym wynikiem.