GKS Tychy. Nie będzie taryfy ulgowej

3756 miejsc na Stadionie Miejskim w Tychach czeka na kibiców spragnionych piłkarskich emocji.


Mecz na szczycie I ligi będzie dla kibiców GKS-u Tychy szczególnym wydarzeniem. W klimat wyjątkowego spotkania sympatycy trójkolorowych zostali wprowadzeni już w przeddzień potyczki wicelidera z liderem. Wczoraj od godziny 20.30 na elewacji Stadionu Miejskiego zaprezentowany został bowiem mapping. Przez dwie i pół godziny wyświetlana była animacja upamiętniająca największe sukcesy i najważniejsza wydarzenia z 50-letniej historii klubu.

Obrazy z czasów zdobywania wicemistrzostwa Polski w piłce nożnej, mistrzostw, po które sięgali hokeiści, sukcesy koszykarzy, lekkoatletów i bokserów, wzbogacone specjalną oprawą muzyczną, stały się jednocześnie okazją do zaproszenia na trybuny, na których będzie mogło dzisiaj zasiąść 3756 widzów.

Choć nikt w klubie nie chce nadużywać wielkich słów to trudno oprzeć się pokusie nazwania meczu GKS Tychy – Bruk-Bet Termalica Nieciecza wydarzeniem historycznym. Od 2 czerwca 1976 roku, kiedy to tyszanie wygrywając z Pogonią Szczecin 2:1 sięgnęli po wicemistrzostwo Polski, żadne inne spotkanie trójkolorowych nie miało takiego ciężaru gatunkowego.

Oczywiście każdy zdaje sobie sprawę, że ten mecz jeszcze niczego nie rozstrzygnie, ale nikt nie ma też wątpliwości, że pokonanie zespołu Mariusza Lewandowskiego, może się stać kluczem do bram ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że sztab szkoleniowy GKS-u Tychy bardzo solidnie odrobił zadanie z analizy najbliższego rywala, a trener Artur Derbin i jego asystent Tomasz Horwat w środę pojechali do Niecieczy, żeby zobaczyć przeciwnika w zaległym spotkaniu z Chrobrym Głogów.

Bez taryfy ulgowej

– Oczywiście analizowaliśmy także poprzednie mecze niecieczan i mamy dużą wiedzę na temat przeciwnika – mówi Tomasz Horwat. – Bezbramkowy remis sprzed trzech dni nie zmienia też naszej oceny Bruk-Betu jako bardzo groźnej drużyny w ofensywie o czym świadczy największa liczba goli strzelonych w naszej lidze. W dodatku bilans tych 52 trafień rozkłada się niemal po równo na gole po ataku pozycyjnym, z kontrataków i po stałych fragmentach gry. W meczu z Chrobrym nasi najbliżsi rywale też mieli swoje sytuacje, ale zabrakło finalizacji.

Nie liczymy jednak na to, że to jest efekt zmęczenia, spowodowanego odrabianiem zaległości i graniem od 21 kwietnia co trzy dni. Z nami Termalica zagra dziewiąte spotkania w tym przyspieszonym rytmie, ale ten zespół ma tyle jakości zarówno w indywidualnych umiejętnościach zawodników jak i w grze drużynowej, że na taryfę ulgową nie ma co liczyć. W dodatku dwa ostatnie remisy 1:1 z Widzewem i 0:0 z Chrobrym na pewno podziałają na kandydata do awansu jako czynnik mobilizujący i musimy być gotowi na trudną przeprawę.

Wykorzystać atuty

Na czwartkowej odprawie trenerzy GKS-u Tychy nie analizowali jednak tylko atutów zespołu z Niecieczy.

– Bruk-Bet Termalica ma też swoje słabsze strony – dodaje Tomasz Horwat. – Pokazaliśmy je więc naszym zawodnikom, ale przede wszystkim w tym tygodniu, pracując nad taktyką, skupialiśmy się na tym co my chcemy grać i jak będziemy chcieli wykorzystać nasze atuty, które w czterech ostatnich meczach pozwoliły nam sięgnąć po komplet punktów. To jest także nasz cel na mecz z liderem.

Kasprzyk czeka na drugą szansę

Do ostatniej chwili otwarta zostanie jednak kwestia ustawienia tyskiej drużyny. Pytanie czy w ataku GKS zagra z „dziewiątką” czy też, z powodu kartkowej pauzy Szymona Lewickiego i problemów zdrowotnych Damiana Nowaka, zmieni schemat, nurtuje wszystkich.


Czytaj jeszcze: Na lidera bez Lewickiego

– Ja jestem gotowy do gry – deklaruje Dawid Kasprzyk. – Zdrowie jest, a w dodatku czuję, że w swoim jedynym występie wiosną, w końcówce meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie, wypadłem słabo. Czekam więc na drugą szansę. Strzelam gole w drugiej drużynie i w ostatnim spotkaniu z Unią Książenice wykorzystałem podanie Dominika Połapa. Jesienią, przed pechową kontuzją w meczu z Arką w Gdyni, czułem, że jestem już blisko gry w naszym zespole, dlatego po wyleczeniu znowu walczę i chcę pomóc drużynie w osiągnięciu naszego celu.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus