GKS Tychy. Teraz walka o miejsce w czołówce tabeli

Gdy miesiąc temu kibice GKS-u Tychy patrzyli w tabelę I ligi byli dumni. Rozpędzony zespół Artura Derbina po pokonaniu Zagłębia Sosnowiec znalazł się na trzeciej pozycji ze stratą dwóch punktów do wicelidera.


W dodatku terminarz sprzyjał optymistycznym rozważaniom, bo kolejni przeciwnicy zajmowali odległe miejsca: Sandecja 15, GKS Bełchatów 16 i Resovia 17.

Wprawdzie szkoleniowiec tyszan wyraźnie ostrzegał przed dopisywaniem punktów, ale nikt się nie spodziewał, że w tych trzech meczach trójkolorowi zdobędą tylko 2 oczka. Dlatego przed starciem z Arką pojawiły się nawet obawy o utrzymanie miejsca w czołowej szóstce. Gdynianie do Tychów przyjechali bowiem nie tylko wypoczęci, 10 dni po zwycięstwie 2:1 z Miedzią Legnica, ale przede wszystkim głodni punktów.

– Na taką Arkę byliśmy przygotowani – mówi Artur Derbin. – Wiedzieliśmy jak drużyna z Gdyni buduje swoje akcje i znaliśmy jej szeroki wachlarz rozegrania stałych fragmentów gry. Analizując ten mecz mogliśmy z jednej strony przekonać się, że parę razy daliśmy się zaskoczyć, ale jednocześnie ofiarną obroną i zaangażowaniem w defensywie nie dopuściliśmy do straty gola.

W porównaniu do meczu w Rzeszowie w ustawieniu obrony zaszła jedna zmiana, bo wypadł nam z gry Kamil Szymura, który po narzekał na stłuczone żebra. To był efekt zderzenia z Konradem Jałochą. Postawiliśmy więc na Nemanję Nedicia i z jego postawy, tak samo jak z każdego zawodnika w bloku defensywnym możemy być zadowoleni. A skoro już mowa o sprawach personalnych to drugi dylemat, jaki miałem przed mecze z Arką, polegał na obsadzeniu pozycji numer dziesięć. Nasz nominalny kapitan Łukasz Grzeszczyk po chorobie dochodził do pełni sił i pewnie gdyby ten mecz był w sobotę zdecydowałbym się na wystawienie go w wyjściowej jedenastce.

Ponieważ jednak graliśmy w czwartek postanowiłem zostawić go na ławce rezerwowych i wpuścić do gry, gdy zespół będzie tego najbardziej potrzebował. Myślę, że wszystkie decyzje dotyczące składu „obroniły się” w trakcie gry i nawet Łukasz Moneta, choć zaraz po wejściu sprokurował karnego, niewykorzystanego przez rywali, w ofensywie dał kilka dobrych impulsów i też może zaliczyć ten występ na plus.

Otworzył strzeleckie konto

Największym plusem GKS-u Tychy stała się jednak w ostatnich meczach stabilność gry defensywnej. Co prawda skład obrony, z powodu kartkowych pauz, ulegał dużej rotacji, ale efekt trzech ostatnich spotkań jest taki sam – czyli „zero z tyłu”.

– Ktoś może powiedzieć, że w meczu z Arką mieliśmy szczęście, bo Łukasz Wolsztyński wykonując rzut karny trafił w poprzeczkę – dodaje trener tyszan. – Zgadza się. Ale te kilka centymetrów, które tym razem uratowały nas przed startą gola, w poprzednim meczu, w Rzeszowie, stanęły nam na przeszkodzie po strzale Bartosza Biela. Bilans wychodzi więc na zero, ale najważniejsze dla mnie jest to z jakim zaangażowaniem i determinacją walczyliśmy w obronie. Gdy przeciwnicy byli już blisko strzelenia gola to albo Konrad Jałocha, albo któryś z obrońców ofiarnie ciałem bronił dostępu do bramki.


Czytaj jeszcze: Bilans szczęścia

Plusem tego meczu jest także gol Wiktora Żytka. Defensywny pomocnik, sprowadzony zimą, otworzył tyskie konto strzeleckie, a przy okazji udowodnił, że potrafi zrobić pożytek ze swojego dobrego uderzenia z dystansu. Czekałem na ten moment i cieszę się, że przyszedł w takim spotkaniu. Oglądałem tę akcję kilka razy i charakterystyczne było to popatrzenie się za siebie w momencie podania od Oskara Paprzyckiego. Wiktor, widząc, że ma sporo miejsca i czasu, błyskawicznie podjął decyzję o oddaniu strzału i zrobił to perfekcyjnie.

W ścisłej czołówce

Analiza, jak zwykle u trenera Derbina, nie zamyka się w podsumowaniu tego co było dobre. Szkoleniowiec tyszan zwrócił też uwagę na to co w meczu z Arką nie funkcjonowało tak jakby chciał, żeby w Kielcach w sobotę mógł być jeszcze bardziej zadowolony z postawy swojej drużyny.

– Chcielibyśmy stwarzać więcej sytuacji – wyjaśnia szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Nad tym pracujemy przed meczem z Koroną, która w świątecznej kolejce nie grała. Doszły do nas informacje, że to spotkanie może się odbyć w piątek, ale nie zostały one potwierdzone więc od poniedziałku zaczęliśmy mikrocykl, który zakończymy piątkowym treningiem w godzinie meczu i ruszymy do Kielc z wiarą, że umocnimy nasze miejsce w ścisłej czołówce.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus