GKS Tychy. To nie bramkarz przegrał mecz

Eugeniusz Cebrat ocenił sosnowiecki występ Konrada Jałochy.


Wśród krytycznych ocen dla tyskich zawodników po przegranym 0:3 spotkaniu w Sosnowcu nie brakowało ostrych słów pod adresem Konrada Jałochy. O komentarz do gry bramkarza, który trzy razy musiał wyciągnąć piłkę z siatki, poprosiliśmy Eugeniusza Cebrata, który w GKS-em Tychy 45 lat temu maszerował po tytuł wicemistrza Polski, a następnie dwukrotnie sięgnął z Górnikiem Zabrze po mistrzostwo oraz 6 razy wystąpił w reprezentacji Polski.

– Przy pierwszym golu nie można mówić o winie bramkarza, bo przy rzucie karnym zawsze wszystkie atuty są po stronie strzelca – mówi Eugeniusz Cebrat.

– Widziałem jednak, jak Jałocha już kilka karnych obronił, ale tym razem nie miał nic do powiedzenia. Na jego konto zapisałbym natomiast drugiego gola, bo płaski strzał z 25 metrów niemal w środek bramki, był do obrony. Zrobił jednak krok w lewo i nie zdążył już wrócić do pozycji, z której mógłby się wybić, a samo położenie na ziemi, mimo jego wzrostu, nie wystarczyło. To był błąd. Natomiast przy trzecim golu miał pecha zarówno bramkarz, jak i stoper Nemanja Nedić, który tak niefortunnie podbił głową lecącą piłkę, że interweniujący już bramkarz nie był w stanie zareagować. A więc, podsumowując, to nie bramkarz przegrał GKS-owi mecz z Zagłębiem.

Stabilna forma

Eugeniusz Cebrat uważnie śledzi grę Konrada Jałochy od marca 2018 roku. Od tego czasu bowiem bramkarz, mający w swoim dorobku mistrzostwo Polski, zdobyte z Legią Warszawa w 2014 roku oraz w sumie 32 występy w ekstraklasie, występuję w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi.


Czytaj jeszcze: Ofert z ekstraklasy się nie odrzuca

– Ogólnie oceniam go bardzo pozytywnie – dodaje Eugeniusz Cebrat.

– Nie popełnia prostych błędów. Prezentuje stabilną formę. Ma co prawda problemy z grą na przedpolu, ale interwencjami na linii bramkowej kilka razy uratował drużynę od straty, wydawało się już pewnych goli. Za plecami słabych stoperów, którzy byli w GKS-ie w poprzednich sezonach, na pewno był jasnym punktem zespołu. Teraz stoperzy się zmienili i Nedić, choć w Sosnowcu sprokurował karnego i pechowo interweniował przy trzecim golu, wygląda na dobry transfer.

Brak napastnika

– O tym, że pozostali nowi zawodnicy są wzmocnieniami, jeszcze nie mogę powiedzieć, ale najbardziej w tych pierwszych meczach rzucił mi się w oczy brak prawdziwego napastnika. Jak drużyna nie będzie strzelać goli, to nie będzie wygrywać. Wiem, że zespół, budowany przez nowego trenera Artura Derbina, musi się jeszcze zgrać, ale za dużo czasu nie ma, bo liga się rozpędza i przed nami już następny rywal. W sobotę przyjedzie do Tychów Sandecja, która obydwa pierwsze mecze przegrała, ale jej gra mogła się podobać i na pewno nie będzie łatwym przeciwnikiem – kończy Eugeniusz Cebrat.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus