GKS Tychy. Trzeba było spojrzeć w lustro

Tak długiego rozbratu z wyjściowym składem, jak na początku wiosny, Dawid Abramowicz podczas swej blisko 2-letniej przygody z GKS-em jeszcze nie miał. W poprzednim sezonie wystąpił w 31 z 34 meczów, a jesienią – w 18 z 21, dwukrotnie pauzując za kartki. W tym roku na powrót do podstawowej jedenastki czekał aż pięć kolejek. Dwa tygodnie temu wszedł z ławki na spotkanie w Poznaniu (1:1), przed tygodniem już od pierwszej minuty uczestniczył w starciu z Bytovią (1:0).

Zdrowie wyznacznikiem wszystkiego

– Zastępowali mnie „Kiki” Daniel i Maciek Mańka, który w okresie przygotowawczym wyglądał świetnie i po prostu mnie wygryzł. Czasem tak jest, że kolega wskakuje na twoje miejsce. Tak jakościowa rywalizacja ciągnie wszystkich do góry. Jeśli masz chwilę słabości, to musi przyjść moment zastanowienia. Trzeba spojrzeć w lustro i wziąć się za siebie, wymagać od siebie jeszcze więcej, by był to impuls do czegoś pozytywnego – podkreśla „Abram”.

Strata miejsca w składzie zbiegła się w dodatku z urazem. – Przytrafił mi się pod koniec okresu przygotowawczego. Mięśniowy. Najpierw w jednej nodze, potem w drugiej… Teraz nic mi już nie dolega, jestem zdrowy i oby tak zostało, bo zdrowie jest wyznacznikiem wszystkiego. Cieszę się, że z Bytovią wytrzymałem 90 minut. To dobry prognostyk na przyszłość – przyznaje 28-latek.

Chcą ich zabiegać

On sam powrót do wyjściowego składu mógł uczcić golem. W tym sezonie na listę strzelców wpisał się dotąd raz – w 4. kolejce, w spotkaniu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. – Szkoda, bo z Bytovią miałem dwie okazje. W pierwszej połowie uderzałem słabszą nogą i nie wyszło. W drugiej piłka spadła mi na lewą, czyli bardziej dominującą, ale tylko „zadzwoniło” obramowanie bramki. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu uda się włożyć coś do sieci. Tyszanie byli w o tyle komfortowej sytuacji, że mieli cały tydzień na przygotowania do niedzielnego wyjazdu do Bielska-Białej, podczas gdy Podbeskidzie w środę odrabiało zaległości z Puszczą Niepołomice. – Z punktu widzenia… fizjologicznego, przeciwnik będzie miał w nogach więcej minut, ale każdy mecz jest inny. Wszyscy chcą grać, zdobywać punkty, pokazywać się z jak najlepszej strony i zarabiać pieniądze. Mamy respekt przed Podbeskidziem, ale założenie jest takie, by je zabiegać i wygrać – zaznacza lewy obrońca tyskiej jedenastki.

Mogło być lepiej

GKS po ubiegłotygodniowym zwycięstwie z Bytovią zameldował się na 7. miejscu w tabeli Fortuna 1 Ligi i po środowych zaległych spotkaniach nie stracił go. Wydaje się, że maksimum, co może osiągnąć tej wiosny, to piąta pozycja, o którą walczy m.in. z… Podbeskidziem.

– Na początku rundy założyliśmy sobie, że najważniejszy dla nas jest każdy kolejny mecz. Co nam przyniesie zdobycz punktowa – czy będziemy zadowoleni, czy rozczarowani – zależy już tylko od nas. Na razie wiosną zdobyliśmy tych punktów osiem. Mogło być lepiej. Szkoda, że przegraliśmy w Olsztynie. Liczyliśmy, że z każdym kolejnym spotkaniem będziemy się napędzać i zacznie się to od Stomilu, ale inauguracja nam nie wyszła. Od tamtej pory jednak nie ponieśliśmy porażki i patrzymy w przyszłość z optymizmem – mówi Dawid Abramowicz.

Na zdjęciu: Dawid Abramowicz zaznacza, że tyszanie chcą w niedzielę zabiegać bielszczan i zgarnąć pełną pulę.