GKS Tychy. Trzyma nad sobą bat

Lewy obrońca Krzysztof Wołkowicz ma udział we wszystkich bramkach zdobytych w tym sezonie przez GKS Tychy.


Po sześciu kolejkach pierwszoligowego sezonu GKS Tychy ma na swoim koncie 5 zdobytych bramek, przy których „maczał palce” Krzysztof Wołkowicz. Nikt już nie wspomina, że lewy obrońca drużyny Artura Derbina wrócił do gry po długim leczeniu kontuzji. Teraz jest bowiem zawodnikiem, który nie tylko jako pierwszy z tyszan w tym sezonie wpisał się na listę strzelców efektownym trafieniem w spotkaniu z ŁKS-em Łódź, wyrównując na 1:1. To on także pewnie wykorzystał rzut karny w meczu z Sandecją Nowy Sącz, zapewniając zwycięstwo 2:1. On również: wykonał rzut wolny, po którym do bramki zespołu z Nowego Sącza celnie główkował Nemanja Nedić, następnie dośrodkował z rzutu rożnego, po którym główkujący Oskar Paprzycki zamknął akcję tyszan w Sosnowcu oraz wreszcie w polu karnym Zagłębia idealnie obsłużył Tomasa Malca, który miał dużo miejsca i czasu, żeby ustalić wynik na 2:1.

– Radość po wygranym meczu w Sosnowcu nie trwała zbyt długo, bo… powrót z wyjazdu był bardzo krótki – mówi zbliżający się do 27 urodzin obrońca tyszan.

– Ponieważ jednak nasz najbliższy z Chrobrym został przełożony więc w tygodniu będzie trochę czasu, żeby nacieszyć się tym zwycięstwem analizując to co się wydarzyło na murawie Stadionu Ludowego. Szczerze mówiąc nie prowadzę klasyfikacji swoich występów i nie oceniam, który był lepszy, a który gorszy, bo z każdego zawsze staram się wyciągnąć maksimum, ale ostatnie mecze na pewno zapamiętam na dłużej. Z Sandecją asysta i bramka, a Zagłębiem dwa podania otwierające drogę do bramki rywali dały nam zwycięstwa. I to jest najważniejsze. Drużyna wygrała, a przy okazji mam satysfakcję, że moje indywidualne liczby tak dobrze wyglądają. Nie popadam jednak w samozachwyt. Trzymam nad sobą bat i pracuję na treningach, żeby grać jeszcze lepiej.

Zachował się jak kapitan

O tym, że Krzysztof Wołkowicz wyrósł na boiskowego lidera GKS-u Tychy świadczy też fakt, że gdy w 72 minucie meczu z Sandecją, przy wyniku 1:1, sędzia podyktował rzut karny, dotychczasowy stały egzekutor jedenastek Łukasz Grzeszczyk oddał piłkę lewemu obrońcy.

– Akurat w tym meczu Łukasz ledwo co wszedł na boisko – wyjaśnia Krzysztof Wołkowicz.

– Jeszcze nie do końca wszedł w rytm tego spotkania. Dlatego wziął piłkę i zapytał mnie, bo razem ćwiczymy rzuty karne, czy strzelę. Zachował się jak kapitan, a ja czułem się na siłach. Nie myślałem o tym, że jest 1:1, a my mamy już za sobą cztery mecze bez zwycięstwa. Wiedziałem tylko, że muszę trafić i cieszę się, że ten gol dał nam przełamanie. Cieszę się też, że moje dośrodkowania z rzutów wolnych i rożnych są skuteczne, bo z trenerem Kacprem Jędrychowskim poświęcamy im na treningach sporo czasu. Co prawda w poprzednim sezonie nie byłem na liście wykonawców stałych fragmentów gry, bo wtedy numerem jeden do dośrodkowań lewą nogą był Łukasz Moneta, ale nie jest to dla mnie nowość. Jeszcze w czasie gry w GKS-ie Katowice podchodziłem do stojącej piłki, a grając w Elanie Toruń w sezonie 2018/2019 byłem nawet etatowym „wrzucającym”. Dlatego nie jest to dla mnie nowość, choć może dla kibiców GKS-u Tychy jest to jakieś zaskoczenie. Zaskoczeniem nie jest jednak chyba dla nikogo to, że tak odważnie wchodzę w pole karne rywali. Jak tylko widzę, że jest asekuracja to biegnę ile sił w nogach do przodu. To dla mnie taki naturalny ciąg na bramkę rywali, a gol Tomka Malca w Sosnowcu jest dla mnie dodatkowym potwierdzeniem, że warto to robić.

To zadziałało

Radość z bramek i asyst nie przysłania jednak Krzysztofowi Wołkowiczowi tego co w jego grze jest najważniejsze czyli bronienia dostępu do bramki Konrada Jałochy.

– Nasz bramkarz imponuje nie tylko umiejętnościami, które zaprezentował choćby w końcówkach meczów z Sandecją i Zagłębiem, ratując nas przed wyrównującymi bramkami – dodaje najskuteczniejszy w tej chwili zawodnik GKS-u Tychy.



– Ma także doświadczenie, które potrafi przekazać zespołowi. Po bezbramkowym remisie w Bielsku-Białej powiedział, że zamiast czystego konta strat i punktu za remis wolałby puścić nawet kilka goli, ale cieszyć się ze zwycięstwa. I to zadziałało. W dwóch kolejnych meczach po stracie bramki daliśmy radę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Rywalizacja, mobilizacja i optymizm

– A ja zadowolony jestem także z tego, że w Sosnowcu oprócz tego co udało mi się zrobić w ofensywie wykonałem kilka dobrych interwencji w obronie, szczególnie w drugiej połowie. Po korektach taktycznych jakie trener zalecił nam w przerwie udało się nam bowiem zablokować skrzydła rywali. Ale i tak kluczowa dla wyniku była interwencja naszego bramkarza, który w samej końcówce znakomicie obronił trudny strzał, oddany przez napastnika Zagłębia niespodziewanie klatką piersiową z bliska. Dzięki temu utrzymaliśmy zwycięstwo, na które zapracowała cała drużyna, w której od początku sezonu były rywalizacja i mobilizacja, a teraz pojawił się także optymizm, bo wyniki pokazują, że idziemy dobrą drogą – kończy Krzysztof Wołkowicz.