GKS Tychy. Twarz z banerów

Najlepszym strzelcem tyskiej drużyny jest wychowanek GKS-u Katowice Krzysztof Wołkowicz.


Na niedzielny mecz GKS-u Tychy z GKS-em Katowice, czyli sąsiadów zza między, a jednocześnie odwiecznych rywali, zaprasza Krzysztof Wołkowicz. Wychowanek „GieKSy”, a obecnie najlepszy strzelec tyszan (obaj z Łukaszem Grzeszczykiem mają na koncie po 4 gole) uśmiecha się z ogromnych banerów zachęcających do przyjścia na „Super Derby” oraz skorzystania z oferty „Dodatkowy bilet za darmo od Superbet”.

– Na pewno mam sentyment do klubu, w którym się wychowałem i w którym zaczynałem grę na zapleczu ekstraklasy – mówi 27-letni piłkarz, drugi sezon występujący w GKS-ie Tychy.

– Jednak, szczerze mówiąc, jestem profesjonalnym piłkarzem i na murawie to z kim przychodzi mi walczyć nie ma już znaczenia. Czy to Widzew, czy Górnik Polkowice, czy GieKSa od pierwszego do ostatniego gwizdka liczy się tylko to, żeby moja obecna drużyna zeszła z boiska jako zwycięzca.

Ruszyć w pościg za czołówką

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że zajmujący 9. miejsce tyszanie i tracący do drużyn ze strefy barażowej 3 punkty bardzo potrzebują wygranej. Tym bardziej, że ostatni raz ze zwycięstwa cieszyli się 11 marca, gdy pokonali na tyskim boisku Zagłębie Sosnowiec. W kolejnych pięciu spotkaniach GKS Tychy zdobył tylko 2 punkty, bo po trzech porażkach i zwolnieniu z pracy trenera Artura Derbina przyszły dwa remisy pod wodzą Jarosława Zadylaka.

– Wierzę, że przełamiemy się w niedzielę – dodaje lewy obrońca tyszan, mogący grać także na lewej pomocy.

– Nasza gra w obydwu zremisowanych ostatnio spotkaniach wskazuje na to, że gramy lepiej i wypracowujemy sytuacje strzeleckie. Czujemy, że wychodzimy z dołka i jesteśmy w stanie ruszyć w pościg za czołówką. Na analizie gry katowickiej drużyny trener powiedział jak mamy grać, a na treningach przez cały tydzień przymierzaliśmy się do sposobu gry w tym spotkaniu. Ważne też będzie podejście i widać, że mobilizacja jest duża. U mnie też i to nie tylko dlatego, że gramy z „GieKSą”, ale przede wszystkim dlatego, że ja zawsze staram się trzymać bat nad sobą, bo wiem, że nikt inny lepiej ode mnie tego nie zrobi.

W bojowych nastrojach

Tyszanie spodziewają się zaciętego oporu rywali. Wprawdzie katowiczanie w Wielkanocny Poniedziałek, wygrywając 1:0 wyjazdowy mecz z otwierającym strefę spadkową Stomilem za jednym zamachem oddalili się od olsztynian na 8 punktów plus lepszy bilans bezpośrednich spotkań oraz tym samym oddalili od siebie widmo degradacji, ale na Stadion Miejski przy ulicy Edukacji przyjadą w bojowych nastrojach.

– Oglądałem mecz „GieKSy” w Olsztynie na ekranie telefonu – wyjaśnia piłkarz obydwu klubów.

– Tak się złożyło, że to było spotkanie rozgrywane tuż po zakończeniu naszego meczu w Opolu więc w autokarze śledziłem co się dzieje na olsztyńskim boisku. Widziałem więc jak w 69 minucie Dawid Kudła obronił karnego, a kwadrans później – po przechwycie i szybkiej akcji zakończonej dośrodkowaniem z prawego skrzydła – Filip Szymczak strzelił zwycięskiego gola.

Przełamanie po przełamaniu

– W ten sposób katowicki zespół przełamał się po pięciu meczach bez zwycięstwa, więc teraz czas na nas. A jeżeli do tego będzie potrzebny strzał z rzutu karnego, to mogę tylko powiedzieć: jestem gotowy. Zresztą to samo pewnie może powiedzieć Łukasz Grzeszczyk, który jest jako pierwszy wyznaczany do stałych fragmentów gry, a także kilku innych zawodników. To, że ostatnio nam z karnymi nie wychodziło, też trzeba bowiem przełamać, a najważniejsze jest to, żeby zdobyć komplet punktów – kończy Krzysztof Wołkowicz.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus