GKS Tychy. Tymczasowy trener i trzykrotny asystent

Podsumowując rok 2020 Tomasz Horwat ma co wspominać.


Dla Tomasza Horwata, który w GKS-ie Tychy zaczął pracować 1 lipca 2019 roku, kończące się 12 miesięcy na pewno na długo zostaną w trenerskiej pamięci.

– To był dość szalony rok i to z kilku powodów – mówi Tomasz Horwat. – Mnie jednak najbardziej utkwiła w pamięci ta trenerska karuzela, która zakręciła się w naszym klubie. Zimę przepracowaliśmy pod okiem Ryszarda Tarasiewicza, u którego zaczynałem pracę jako asystent w GKS-ie Tychy.

Jednak już po drugiej tegorocznej kolejce nastąpiła zmiana i zespół przejął Ryszard Komornicki, który trafił na początek pandemii. Nadal byłem asystentem, ale po jednym pucharowym meczu z Cracovią musieliśmy się zmierzyć z trzymiesięczną przerwą w rozgrywkach, do których wróciliśmy w czerwcu. Wtedy po trzech spotkaniach nasz szkoleniowiec zrezygnował z funkcji, a my z Jarkiem Zadylakiem zostaliśmy trenerami tymczasowymi.

Pamiętam ten nasz pierwszy „samodzielny” mecz, bo pojechaliśmy do Suwałk czując już na plecach oddech rywali ze strefy spadkowej. To był dla nas bardzo ważny egzamin, który zdaliśmy, bo nasz zespół wygrał z Wigrami 1:0, po golu Sebastiana Stebleckiego, a w dodatku „odpaliliśmy”. Z meczu na mecz szło nam lepiej, bo po drodze był remis 1:1 z Podbeskidziem oraz zwycięstwo 1:0 z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i zaczęliśmy się liczyć w walce o miejsce w barażach o awans do ekstraklasy.

Niestety mecz z Puszczą na zalanym przez ulewę boisku zatrzymał nasz punktowy marsz. Tej porażki 0:1 najbardziej mi żal, bo jestem przekonany, że gdyby nie te warunki, w których przyszło nam grać 11 lipca, bylibyśmy w szóstce.

W rodzinne strony

Ostatecznie tyszanie zakończyli rozgrywki w sezonie 2019/2020 na 9 pozycji, a Tomasz Horwat wrócił do roli asystenta i w rundzie jesiennej pomagał Arturowi Derbinowi.

– Nie dograliśmy jej do końca więc trudno postawić końcową ocenę, ale to co drużyna pokazała podczas wyjazdowego meczu z Arką jest najlepszym dowodem na to, że stać nas na wysokie miejsce – dodaje Tomasz Horwat.

– W dodatku mogłem się spotkać z trenerem gdynian Ireneuszem Mamrotem i pokazać mu, że jako trener się rozwijam. Najważniejsze jest jednak to, że z trenerem Arturem Derbinem stworzyliśmy rozumiejący się sztab szkoleniowy i to daje nam nadzieję, że po tej krótkiej świąteczno-noworocznej przerwie będziemy kontynuować swoją pracę. Przed nią trzeba jednak złapać oddech dlatego z radością pojechałem w rodzinne strony.

Wigilię razem z moją partnerką Mariolą i synkiem Antosiem oraz moimi rodzicami spędziliśmy we Wleniu koło Jeleniej Góry. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia pojechaliśmy natomiast w rodzinne strony Marioli i w wielkopolskich Perzycach koło Krotoszyna spędziliśmy ostatnie dni tego roku, zastanawiając się czy na Sylwestra wrócić do Wrocławia.

Antoś krzyczy gol

W tym rodzinnym wojażowaniu Tomasz Horwat nie zapominał też o piłce nożnej.

– Jako szkoleniowiec sprawdziłem się, bo… nauczyłem 15-miesięcznego Antosia biegać za piłką, kopać i krzyczeć „gol” – wyjaśnia z przymrużeniem oka Tomasz Horwat. – A mówiąc poważnie sam też trochę pobiegałem, poćwiczyłem codziennie się ruszając. Co prawda nie mam GPS, ani takiego obowiązku, ale tak samo jak zawodnicy chcę być przygotowany do rozpoczęcia treningów 7 stycznia.


Czytaj jeszcze: Krajowy priorytet

Tego dnia pozbieramy od zawodników czujniki, które mają w kamizelkach, jakie dostali na okres urlopów i wrzucimy do czytnika, żeby odczytać kto co wykonał w tym „wolnym” czasie. To wszystko po to, żeby jak najlepiej przygotować się do rundy wiosennej, w której naszym sportowym celem jest awans i tego właśnie życzę zawodnikom, działaczom i sympatykom GKS-u Tychy w nadchodzącym 2021 roku.


Fot. Dorota Dusik