GKS Tychy. U siebie jako przeciwnik

Rozmowa z Kamilem Szymurą – jastrzębianinem w barwach GKS-u Tychy.


Czym dla pana jest Jastrzębie-Zdrój?

Kamil SZYMURA: – Tu się urodziłem i wychowałem. Tu stawiałem pierwsze piłkarskie kroki. Wprawdzie jako junior ruszyłem w Polskę, próbując znaleźć swoje miejsce w innych klubach, bo GKS Jastrzębie w tym czasie spadł do III, a później nawet do IV ligi i klasy okręgowej, to wróciłem. Byliśmy wtedy w IV lidze i jako amatorzy zaczynaliśmy marsz w górę. Wtedy odzyskałem jednak radość z gry w piłkę, a zdobywane awanse dawały ogromną satysfakcję.

Najmilej jednak wspominam pucharową przygodę w rundzie jesiennej 2016 roku. Jako III-ligowiec dotarliśmy wtedy aż do ćwierćfinału, ale mnie najbardziej utkwił w pamięci mecz 1/8, bo zmierzyliśmy się w nim z Górnikiem Łęczna, który grał w ekstraklasie. Po mojej główce prowadziliśmy 1:0 i choć w końcówce graliśmy w jedenastu na dziesięciu to w doliczonym czasie gry przeciwnicy wyrównali z rzutu karnego, po którym nastąpiła dogrywka.

W niej całą drugą połowę graliśmy w jedenastu na dziewięciu to dopiero w rzutach karnych wywalczyliśmy awans. I choć mój strzał z „wapna” bramkarz Górnika obronił to po ośmiu seriach wygraliśmy 7:6. Takich chwil się nie zapomina.

Jak pan podchodzi do czekającego pana meczu w swoim mieście?

Kamil SZYMURA: – To będzie mój pierwszy mecz, w którym na jastrzębskim stadionie wystąpię w koszulce rywala. Pod tym względem będzie to więc na pewno niezwykłe dla mnie spotkanie, ale od początku tego sezonu moją drużyną jest GKS Tychy i jego wyniki są teraz dla mnie najważniejsze. Dlatego w tym tygodniu na początku najważniejsza była analiza naszego przegranego spotkania w Głogowie, gdzie pół godziny byliśmy drużyną dyktującą warunki gry, ale dwie czerwone kartki i bramka stracona po rzucie rożnym „zabiły” mecz i sprawiły, że wróciliśmy do domu niezadowoleni.

Na poniedziałkowej odprawie podyskutowaliśmy więc na temat tego co się stało w spotkaniu z Chrobrym i było trochę ostrzej niż zwykle. W ten sposób zamknęliśmy jednak ten rozdział żeby już od wtorku skoncentrować się w pełni na następnym spotkaniu.

Wróćmy jednak jeszcze na moment do Głogowa. Czy spodziewał się pan, że wejdzie na boisko od razu po czerwonej kartce dla Nemanji Nedicia?

Kamil SZYMURA: – Gdy Nemanja musiał zejść z boiska trener Artur Derbin przesunął z drugiej linii na środek obrony Wiktora Żytkę i dalej staraliśmy się prowadzić swoją grę. Pomyślałem sobie, że jako zawodnik, który ma już w tym sezonie trzy żółte kartki zostanę do końca meczu na ławce rezerwowych, żeby nasz sztab szkoleniowy miał nominalnego stopera na kolejny mecz. Dlatego byłem trochę zaskoczony gdy po stracie gola trener zdecydował się na potrójną zmianę i wprowadził mnie na boisko razem ze skrzydłowymi. To był sygnał, że nastawiliśmy się na odrabianie bramkowej straty.


Czytaj jeszcze: Nie wolno tracić czujności

Wiązało się to jednak także z ryzykiem nadziania się na kontrę i tak się stało niemal od razu po tej roszadzie. To wtedy Konrad Jałocha został ukarany czerwoną kartką za faul, którego nie popełnił. Nie miał kontaktu z rywalem, na którego ja później wpadłem w polu karnym. Gdy więc Konrad protestował, a sędzia główny pobiegł do asystenta żeby skonsultować co się stało w tej akcji przemknęło mi przez myśl, że może anulować usunięcie z boiska naszego bramkarza, ale za to podyktować rzut karny i odesłać mnie do szatni. Arbiter podtrzymał jednak pierwszą decyzję i dlatego mogę zagrać na jastrzębskim boisku, na które mam z domu pięć minut spacerkiem.

Na boisku jednak spacerku się pan chyba nie spodziewa?

Kamil SZYMURA: – To, że jastrzębianie są na 17 miejscu nie znaczy, że będą u siebie łatwym rywalem. Przekonały się o tym ostatnio Górnik Łęczna i Bruk-Bet Termalica Nieciecza, bo wicelider i lider zremisowały tam swoje mecze. Nie znaczy to też wcale, że my będziemy dominować, bo pamiętam mecz z Tychach, gdzie wygraliśmy 3:1, ale musieliśmy się sporo nabiegać za piłką, rozgrywaną przez przeciwnika. Czasem plany taktyczne zakładają co innego niż dzieje się na boisku i trzeba się umieć przestawić.

A propos „przestawić”. W jakim ustawieniu zagra obrona, w której oprócz ukaranych czerwonymi kartkami Konrada Jałochy i Nemanji Nedicia zabraknie także pauzującego po czwartej żółtej kartce Macieja Mańki?

Kamil SZYMURA: – Decyzja należy do trenera. W kadrze są naturalni zmiennicy na pozycje, z których wypadli podstawowi do tej pory zawodnicy. Trenuje już też z nami na sto procent Krzysiek Wołkowicz, który wraca do formy po operacji. Zawodników w naszej szatni więc nie brakuje i jestem pewien, że każdy kto wyjdzie na boisko da z siebie wszystko, bo po to się trenuje, żeby w momencie gdy dostanie się swoją szansę wykorzystać ją najlepiej jak się da.

A co na to pana koledzy z GKS-u 1962 Jastrzębie?

Kamil SZYMURA: – Jestem z nim w kontakcie, spotykamy się na mieście, a z Faridem Alim umawiamy się co jakiś czas na kawę i przekomarzamy się na tematy piłkarskie. Jednak na boisku na pewno nie będzie sentymentów. Przez 90 minut z doliczonym czasem włącznie każdy będzie chciał zrealizować swój cel i dopiero po meczu będzie czas na koleżeńskie pogawędki.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus