GKS Tychy. Uwaga na początek
Artur Derbin i Tomasz Horwath z bliska przyglądali się w środę grze Korony.
Po rozegraniu 6 kolejek, a więc już po jednej-trzeciej rundy jesiennej, zapowiadając czekające nas mecze można zacząć spoglądać w tabelę I ligi. Co z niej wynika w kontekście spotkania GKS-u Tychy z Koroną Kielce? Gospodarze sobotniej potyczki plasują się na 6 pozycji, ale swoim wtorkowym zwycięstwem w Gdyni, z niepokonanym wcześniej zespołem Arki, dali sygnał, że są na fali.
Natomiast goście, po spadku z ekstraklasy przeżywają trudne dni. I nie chodzi tylko o samą środową porażkę 0:3 na swoim boisku z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, ale także o fakt, że ostatni raz budowana przez Macieja Bartosza drużyna wygrała niemal miesiąc temu, pokonując GKS 1962 Jastrzębie. W następnych czterech potyczkach kielczanie zanotowali dwa remisy na wyjazdach i dwie porażki u siebie.
Tę ostatnią przegraną Korony obserwowali z trybun przedstawiciele sztabu szkoleniowego tyszan – trener Artur Derbin i asystent Tomasz Horwat, który na piątkową odprawę taktyczną przygotował analizę przeciwnika.
Dobrze wchodzą w grę
– Po pierwsze nie patrzymy na naszego najbliższego przeciwnika przez pryzmat środowej porażki 0:3 w Kielcach – mówi Tomasz Horwat. – Po drugie wsparliśmy analizę fragmentami wyjazdowego meczu Korony z Miedzią w Legnicy, gdzie spotkanie zakończyło się remisem 1:1. W obydwu występach, co jest charakterystyczne dla naszego najbliższego przeciwnika, dobrze wchodził w grę.
W Legnicy już w 2 minucie strzelił gola, a u siebie w środę do straty gola w 17 minucie wypracował kilka groźnych sytuacji. Nie wykorzystał ich jednak, a rywale bezlitośnie wykorzystali błąd. Musimy więc zwrócić uwagę na ten początkowy fragment meczu i na to co jest mocną stroną Korony, czyli skrzydłowi: szybcy, przebojowi i nieobliczalni.
Tyszanie znają więc mocne strony Korony, ale przyglądali się też mankamentom w jej grze, bo chcą kontynuować swoją dobrą passę.
Utrzymać motywację
– Wiemy na co nas stać – zapewnia w wypowiedzi na oficjalnej stronie klubu Bartosz Biel, który z golem strzelonym w Gdyni ma na koncie 2 gole i przewodzi na liście strzelców GKS-u Tychy. – W każdym meczu możemy walczyć o zdobycz punktową i na pewno po meczu z Arką mogliśmy chwilę poświętować, ale do każdego spotkania musimy podchodzić w takim sam sposób w jaki podeszliśmy w Gdyni. Tam od samego przyjazdu na stadion było czuć jak jesteśmy zmotywowani i jakie mamy podejście. Mam nadzieję, że utrzymamy w najbliższych meczach.
Ten sam sędzia co rok temu
A kibice GKS-u Tychy zastanawiają się tylko w jakiej formie będzie… sędzia. Mecz poprowadzi Mateusz Złotnicki z Lublina, który niemal dokładnie 12 miesięcy temu – 28 września 2019 roku – wypaczył wynik meczu tyszan z Olimpią Grudziądz. Najpierw nie zauważył, że Dario Kristo strzelił gola na 3:0, a piłka po odbiciu się od poprzeczki wyraźnie spadła za linią bramkową.
Czytaj jeszcze: Duma rozpiera Artura Derbina
W dodatku w ostatnich sekundach przy stanie 2:1 podyktował – delikatnie mówiąc – kontrowersyjnego karnego dla gości, którzy ostatecznie wygrali 3:2. Najbardziej krytykowali go wtedy stoper Marcin Biernat i trener Ryszard Tarasiewicz. Obydwu nie ma już jednak w tyskim klubie.
Na zdjęciu: Bartosz Biel, mocny punkt pomocy zespołu z Tychów.
Fot. Dorota Dusik