Wolak zastąpi Tarasiewicza

Druga żółta kartka, a w konsekwencji czerwona, skutkująca odesłaniem trenera GKS-u Tychy Ryszarda Tarasiewicza, na trybuny stadionu w Nowym Sączu, to efekt nowych przepisów. Skorzystał z nich Jacek Małyszek z Lublina i otworzył w ten sposób nowy rozdział „karomierza”.

– Zawodnicy po dwóch żółtych kartkach, których konsekwencją jest usunięcie z boiska, w następnym meczu mogą grać. A jak jest z trenerami? – zastanawiał się Ryszard Tarasiewicz.

Odpowiedź na to pytanie znaleźliśmy w artykule 62 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN i stało się jasne, że szkoleniowiec, który jako zawodnik rozegrał 58 spotkań w reprezentacji Polski, musi pauzować, jeden mecz.

Robią mi na złość

– Ostatni raz na trybuny zostałem odesłany chyba z 7 lat temu – przypomniał szkoleniowiec tyszan. – Sędziów traktuję z szacunkiem. Nawet jeżeli mają mniej wiosen od moich synów, to uważam ich za partnerów. Jeżeli jednak podajemy sobie rękę przed meczem, to uważam, że szacunek powinien obowiązywać obydwie strony. Jednak jak można mówić o szacunku, dla kogoś, kto krzywdzi mnie i moich najbliższych. W Nowym Sączu, gdy zapytałem arbitra, za co daje mi drugą i w konsekwencji czerwoną kartkę usłyszałem w odpowiedzi: „nie wiem”. Są sędziowie, którzy – takie mam odczucie – robią mi na złość i mają z tego satysfakcję. Na szczęście Paweł Pskit, który poprowadzi nasz najbliższy mecz z Chrobrym Głogów, do nich nie należy. Z tego, co pamiętam, sędziował w poprzednim sezonie trzy nasze mecze: z GKS-em Katowice na wyjeździe oraz u nas z Garbarnią Kraków i GKS-em 1962 Jastrzębie, ale nie miałem uwag.

Więcej zimnej krwi

Jak widać, sędziowska drzazga wbita w Nowym Sączu mocno dokuczała trenerowi GKS-Tychy, ale to nie znaczy, że przed dzisiejszym meczem z Chrobrym Głogów, zapomniał o rywalu. Nawet to, że nie usiądzie na trenerskiej ławce, gdzie miejsce dowódcy zajmie asystent Tomasz Wolak, nie zmienia opcji.

Ta sytuacja przejdzie do historii. Zobacz, jak GKS Tychy zmarnował wymarzoną „setkę”

– Przygotowujemy się do meczu z Chrobrym, zdając sobie sprawę z sytuacji, w jakiej znaleźli się głogowianie – powiedział Ryszard Tarasiewicz. – Cztery porażki z rzędu muszą się odbić na psychice. My też jednak nie jesteśmy „punktowymi krezusami”. Mamy na koncie jedno zwycięstwo i świadomość, że nasza zdobycz punktowa nie oddaje jakości naszej gry w tym sezonie. Dlatego nie będziemy przewracać gry do góry nogami. Tym bardziej że w Nowym Sączu straciliśmy gola nie po indywidualnym błędzie, bo „Kowal” (Marcin Kowalczyk – przypisek red.) był atakowany przez rywala, który w ogóle nie był w tej sytuacji zainteresowany piłką.

To była „piłkarska bramka”, które się zdarzają. Dlatego do tego, co prezentujemy od początku rozgrywek, musimy jeszcze dołączyć więcej zimnej krwi i chłodnej głowy w finalizowaniu akcji. Więcej wiary w siebie i wyrafinowania w polu karnym przeciwnika pozwoli nam wzbogacić nasze punktowe konto. Zdaję sobie sprawę, że filmik z niewykorzystaną przez nas 500-procentową okazją bramkową w meczu z Sandecją, może bić rekordy oglądalności w Internecie, ale ja wolałbym, żeby w takiej sytuacji po prostu padła bramka. Nic więcej.

Nie mam powodu do miliona pytań

Mimo trzech porażek w czterech meczach trener Ryszard Tarasiewicz nie przewiduje też rewolucji w składzie. Nie może wprawdzie skorzystać z usług Łukasza Monety, który jest w trakcie rehabilitacji kontuzji z ostatnich minut meczu w Nowym Sączu, ale oprócz grającego do tej pory w roli dublera, skrzydłowego tyskiej drużyny, wszyscy pozostali zawodnicy są gotowi do gry.

– „Kiki” (Keon Daniel – przypisek red.) zszedł z boiska w Nowym Sączu, mając problemy z łydką, ale po indywidualnych zajęciach i zabiegach szybko wrócił do pełni sił i jest gotowy do gry – zapewnił szkoleniowiec tyszan. – Mam więc do dyspozycji wyjściową jedenastkę z ostatnich dwóch spotkań i nie mam powodu do miliona pytań przy ustalaniu składu. Oczywiście, to nie znaczy, że czeka nas łatwe spotkanie. Z Chrobrym, od kiedy jestem trenerem GKS-u Tychy, zmierzyliśmy się trzy razy. Wiosną ubiegłego roku wygraliśmy na naszym stadionie 2:1, a w poprzednim sezonie zremisowaliśmy u nas 1:1, po golu straconym w ostatnich sekundach z karnego i pokonaliśmy głogowian u nich 1:0. Historia też więc po naszej stronie, ale teraz najważniejsze będzie połączenie dobrej gry ze zwycięstwem.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem