GKS Tychy. Wskoczyli na ekran

Tyszanie w drodze do Kielc dowiedzieli się, że będą grać o 12.40.


GKS Tychy znowu trafia na rywala, który wraca do gry. Przypomnijmy, że do przedświątecznego spotkania z drużyną Artura Derbina Arka Gdynia przystąpiła po jedenastu dniach przerwy i wyszła na tyskie boisko głodna gry, wysoko zawieszając poprzeczkę. Trójkolorowi pokonali ją dzięki bramce kolejki, bo takim mianem został okrzyknięty gol autorstwa Wiktora Żytka i piłkarskiemu szczęściu, bo Łukasz Wolsztyński trafił z „wapna” w poprzeczkę. Paradoksalnie rzuty karne okazały się mocną bronią gdynian, którzy w środowym półfinale Pucharu Polski po bezbramkowym remisie z Piastem właśnie w konkursie „jedenastek” wywalczyli awans do finału.

Teraz przed, zajmującymi czwarte miejsce w tabeli tyszanami kolejny przeciwnik, który miał przerwę, bo plasująca się na dwunastej pozycji Korona swój ostatni mecz rozegrała 26 marca. Później wykryto w kieleckim zespole zakażenia COWID-19 i dopiero w poświąteczny wtorek trener Kamil Kuzera mógł znowu wejść ze swoimi podopiecznymi na boisko, nie mając jednak do dyspozycji wszystkich piłkarzy. To jednak tylko jeden z problemów, z którymi boryka się spadkowicz z ekstraklasy, mający aspiracje szybkiego powrotu do elity. Te aspiracje sprawiły, że już po trzech meczach rundy wiosennej pracę stracił trener Maciej Bartoszek.

Trenerska karuzela

Jego asystent Kamil Kuzera jako trener tymczasowy w trzech kolejnych spotkaniach zapisał na swoje konto 7 punktów. Z jednej strony ten dorobek sprawił, że władze Korony wystąpiły do PZPN o warunkowe pozwolenie na prowadzenie zespołu do końca sezonu dla 38-letniego szkoleniowca.

Z drugiej jednak strony, choć wniosek został rozpatrzony pozytywnie, to w Kielcach głośni się już mówi o tym, że po meczu z tyszanami nowym szkoleniowcem drużyny złocisto-krwistych zostanie Dominik Nowak, który w 2018 roku wprowadził do ekstraklasy Miedź Legnica, z którą pożegnał się w czerwcu ubiegłego roku.

Potwierdzenie w autokarze

A i to jeszcze nie wszystko, bo już w drodze do Kielc tyszanie dowiedzieli się, że mecz zaplanowany na godzinę 17.00 odbędzie się o 12.40.

– Trenowaliśmy o godzinie 13.00, a po zajęciach i obiedzie wsiedliśmy do autokaru i już na trasie dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, że PZPN oraz władze Korony i naszego klubu uzgodniły zmianę godziny rozpoczęcia spotkania – mówi Artur Derbin.

– Mogę więc powiedzieć, że ostatnie zajęcia przed meczem z Koroną mieliśmy w porze meczu, choć planując nasz mikrocykl jeszcze nie wiedziałem, że spotkanie Radomiak – Bruk Bet Termalica zostanie odwołany, a my wskoczymy w ich miejsce na ekran. To wszystko, tak samo jak to, że Korona w ostatnich trzech meczach zdobyła 7 punktów, a my zanotowaliśmy niedawno trzy spotkania, w których zdobyliśmy 2 punkty, w momencie pierwszego gwizdka nie będzie miało jednak znaczenia.


Czytaj jeszcze: Teraz walka o miejsce w czołówce tabeli

Tak samo jako to, że my w tym roku w 7 spotkaniach uzbieraliśmy 14 oczek, a Korona w 6 grach 8. Inne sprawy też zejdą na dalszy plan, a liczyć się będzie tylko i wyłącznie to w jakiej dyspozycji będą zawodnicy. Dlatego skupiamy się na tym co oni mają do zrobienia i tak jak zawsze wyjdziemy z szatni żeby walczyć o jak najlepszy wynik.

Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudna przeprawa z zespołem, który tak jak my w trzech ostatnich meczach nie stracił gola. O grze na bezbramkowy remis nie będzie jednak mowy, bo my tak samo jak Korona, mamy też sporo argumentów ofensywnych i postaramy się je zaprezentować.

Skupili się na kreowaniu

Szkoleniowiec GKS-u Tychy ma do dyspozycji wszystkich zawodników.

– I to jest bardzo dobra wiadomość – dodaje trener tyszan. – Kamil Szymura po wyleczeniu urazu już wrócił do normalnych treningów. Na sto procent pracował też kapitan Łukasz Grzeszczyk. Mam więc duże pole manewru zarówno w defensywie jak i w ofensywie. Liczę, że nasza praca na treningach, na których skupiliśmy się na kreowaniu i finalizacji akcji, przyniesie efekty, bo chcemy kontynuować naszą punktową serię.


Fot. Dorota Dusik