GKS Tychy. Wychowanek nie ma obaw

Takie momenty to zmora dla każdego piłkarza. Mateusz Grzybek był desygnowany do wyjściowego składu na sobotni – domowy – mecz tyszan z ŁKS-em Łódź, ale w ostatniej chwili z niego wypadł. – Już po spotkaniu z Podbeskidziem czułem dyskomfort w lewej nodze. Nie sądziłem, że to coś groźnego – bo zresztą nie było. Po prostu miałem napięty mięsień dwugłowy, a w sobotę nie wytrzymał – opowiada prawy obrońca GKS-u.

To nie miało sensu

Diagnoza to minimalne naderwanie „dwójki”. Zawsze w takich chwilach rodzi się pytanie, czy próba podjęcia ligowego wysiłku nie była obarczona zbyt dużym ryzykiem. – Przez cały tydzień z tym walczyłem. Ból był minimalny, a po każdej pracy z fizjoterapeutami czułem się lepiej. Jeszcze w piątek byłem na zabiegach na lodowisku. Jak widać, noga niestety nie wytrzymała. Stało się to przy jednym ze startów na rozgrzewce. Poczułem, że to nie ma sensu i bardziej bym przeszkadzał, niż pomagał drużynie – nie kryje Grzybek. Jak długo potrwa jego rozbrat z boiskiem? Nie powinno być źle… – Chciałbym zdążyć na najbliższy mecz z Puszczą Niepołomice, który rozegramy w sobotę. Wiadomo jednak, jak to bywa przy takich tematach. Lepiej odpuścić niż pospieszyć się o jeden dzień – przyznaje 23-latek.

Co ciekawe, taka sytuacja nie zdarzyła mu się po raz pierwszy. Niemal równo dwa lata temu w ostatniej chwili wypadł ze składu na domowe spotkanie z Chrobrym Głogów. – To było jeszcze za trenera Szatałowa. Wtedy miałem problem z kolanem, chyba też wskoczył za mnie, jak i tym razem, Maciek Mańka. No i… również skończyło się naszą porażką 0:2 – przypomina sobie Mateusz Grzybek.

Nie najlepszy występ kolegów w starciu z łódzkim wiceliderem przyszło mu obejrzeć z ławki. – Nerwy były duże, bo nie byłem w stanie pomóc drużynie. Inaczej siada się na ławce, gdy liczysz, że wejdziesz na boisko i pomożesz. Ja byłem jednak z tego wykluczony, nawet nie podniosłem się z krzesełka. A sam mecz… Cóż, miejsce zajmowane przez ŁKS w tabeli jasno wskazuje, że to jedna z najmocniejszych drużyn pierwszej ligi i w sobotę było to widać – mówi prawy obrońca GKS-u.

Koncert ŁKS-u w Tychach. Jałocha jak Doktor Jekyll i Pan Hyde

Status quo

Może być zły, skoro uraz przydarzył mu się w momencie, kiedy runda wiosenna nabiera tempa. W Wielką Sobotę tyszan czeka domowy mecz z Puszczą, a w kolejną środę udadzą się do Nowego Sącza. W tym roku 23-latek był pewnym punktem zespołu. – Nie mnie to oceniać. Czułem, że nie jest najgorzej, ale nie będę też przekonywał, że grałem nie wiadomo jak dobrze. Czy kontuzja może wpłynąć na moją formę? Raczej nie, bo nie wypadam na jakiś bardzo długi okres. Wierzę, że po wyleczeniu się znowu wywalczę miejsce w składzie – przyznaje Grzybek.

Zimą na naszych łamach mówił, że chciałby przystąpić do wiosny bogatszy o wiedzę, w jakim klubie występować będzie od przyszłego sezonu. Tej wiedzy jednak jeszcze nie ma. Jego kontrakt z GKS-em wygaśnie po sezonie. Negocjacje dotyczące nowej umowy trwają, ale nie ma co ukrywać, że tyszaninem interesują się też wyżej notowane kluby, dla których – jako wolny zawodnik – jest całkiem łakomym kąskiem. – Nic się nie zmienia. Jest status quo. Walczymy o kompromis – mówi krótko 23-latek, nawiązując do rozmów z działaczami o przedłużeniu kontraktu.

Czują się mocni

Na razie pozostaje mu się skupić na dojściu do zdrowia – i jak najszybszym wsparciu kolegów w walce o ligowe punkty. GKS ma ich 34 i choć w tabeli zajmuje pozornie bezpieczne 10. miejsce, to przewaga nad strefą spadkową wynosi raptem pięć „oczek”. – W tabeli zrobiło się ciasno, ale mamy pewien zapas punktowy. Znamy też swoje miejsce w szeregu i nie mówię tego wcale w negatywnym kontekście. Wiemy, że jesteśmy mocni. Nie mamy się czego obawiać. Z Puszczą będziemy w sobotę walczyć o zwycięstwo – jak w każdym kolejnym meczu. Nie czujemy się gorsi, różnica między nami a nią nie jest duża. Wierzę, że wygramy i potem będziemy się spisywać na tyle dobrze, że spokojnie skończymy sezon w środku tabeli.

 

Na zdjęciu: Mateusz Grzybek liczy na jak najszybszy powrót do ligowego grania, ale jego występ w meczu z Puszczą stoi pod dużym znakiem zapytania.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ