GKS Tychy. Wyrachowanie i skuteczność

Podopieczni trenera Artura Derbina pokazali, że potrafią nie tylko ciułać punkty


Po dwóch miesiącach piłkarze GKS-u Tychy znowu pokazali, że do zdobywania punktów potrafią dodać efektowną grę i skuteczność. Po zwycięstwie 3:1 z Zagłębiem Sosnowiec, odniesionym 7 marca, podopieczni Artura Derbina rozegrali 9 spotkań, w których zgromadzili wprawdzie 14 punktów i nawet awansowali na 2. miejsce w tabeli, ale bilans bramkowy tego okresu 5:4, sprawił, że niektórzy przylepili tyszanom łatkę „ciułaczy punktów”. Po dwóch bezbramkowych remisach, a następnie sześciu spotkaniach, w których o wyniku decydowała tylko jedna bramka, przyszedł jednak „Wielki Piątek” nie tylko z racji dwóch goli Jakuba Piątka.

7 maja na swoim boisku w meczu z Górnikiem Łęczna tyszanie od początku pokazali siłę, spryt, wyrachowanie i skuteczność. – Zaczęliśmy ten mecz z trzema roszadami, w porównaniu z wyjściową jedenastką na poprzedni mecz z Puszczą – mówi Artur Derbin. – W Niepołomicach wygraliśmy 1:0, ale mimo to ustalanie składu na mecz z Górnikiem zacząłem od roszad w defensywie. Znalezienie zmiennika dla Wiktora Żytka, który musiał pauzować po 4. żółtej kartce było sprawą oczywistą, ale Nemanja Nedić i Dominik Połap, którzy dobrze wykonali swoje zadanie, zostali na ławce rezerwowych. Uznaliśmy, że na mecz z drużyną z Łęcznej bardziej potrzebni nam będą Bartosz Szeliga i Łukasz Sołowiej, którzy po odpoczynku wrócili do gry. Naprawdę mamy w kim wybierać i na ten mecz, analizując indywidualne możliwości zawodników oraz atuty rywali, postawiliśmy na jedenastkę, która mogła być zaskoczeniem dla przeciwnika.

Widoczne zaskoczenie

To zaskoczenie było szczególne widoczne w pierwszych 10 minutach, w których tyszanie strzelili gola i byli blisko podwyższenia wyniku. – Mecz faktycznie dobrze się dla nas zaczął – dodaje szkoleniowiec tyszan. – Gol Jakuba Piątka dał nam potrzebną tego dnia pewność siebie. Na tej fali wypracowaliśmy kolejną okazję, ale tym razem Szymon Lewicki strzelił w bramkarza. Po tym mocnym otwarciu wycofaliśmy się i choć cierpieliśmy w grze obronnej, to poza strzałem z wolnego, z daleka, przeciwnicy nie zmusili Konrada Jałochy do jakiejś trudnej interwencji. Byliśmy skupieni i czekaliśmy na okazję do szybkiego ataku. Nadarzyła się w 35 minucie i znowu Jakub Piątek sfinalizował akcję celnym strzałem. Warto to podkreślić, że nasze obydwie bramki padły po rozegraniu piłki. To nie był przypadek, tylko akcje z pomysłem, a udział ofensywnie grającego obrońcy Bartka Szeligi w obydwóch trafieniach nie był dziełem przypadku.

Nowy impuls

W I połowie gra GKS-u wyglądała tak dobrze, że rywale nie byli w stanie nic zdziałać. Tylko tyszanie… mogli sobie zaszkodzić. Maciejowi Mańce się upiekło, bo tuż przed przerwą jego błędu przeciwnik nie wykorzystał. Jednak po zmianie stron rozpoczęcie gry przez Jałochę krótkim podaniem zakończyło się kontaktowym trafieniem. – Decyzja o tym, jak zaczynać grę od bramki należy do Konrada – wyjaśnia trener GKS-u. – On ma piłkę i może zagrać daleko, albo krótko. Próbujemy różnych wariantów, żeby rywal nie miał łatwego zadania. Powiem jednak szczerze, że akurat w tym momencie, kiedy nasz bramkarz zaczynał akcję odwróciłem się do trójki zawodników, których wpuszczałem na boisko, bo chciałem dać zespołowi nowy impuls. Coś trzeba było bowiem zmienić. Może wpuszczenie na boisko Łukasza Monety, Sebastiana Stebleckiego i Łukasza Norkowskiego wyglądało jak szybka reakcja na stratę gola, ale tak naprawdę było już zaplanowane nim straciliśmy bramkę.

Okazje na hat-trick

– Najważniejsze jednak, że ci, którzy weszli, pociągnęli naszą grę i ostudziliśmy zapał gości. Zaczęliśmy konstruować kolejne akcje i Szymon Lewicki miał okazję skompletować hat-trick. Skończyło się na jednym golu, tym razem po akcji rozpoczętej od naszego bramkarza. Przeciwnicy też atakowali do końca, więc mecz był otwarty i Jałocha też mógł się wykazać, ale bramkarz przeciwników też kilka razy efektownie fruwał, więc możemy się cieszyć, że rozegraliśmy bardzo dobry mecz z bardzo wymagającym rywalem – kończy Artur Derbin.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Tychy Artur Derbin (z lewej) był zadowolony z postawy swoich podopiecznych (z prawej Łukasz Moneta).

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus