GKS Tychy zagrał mecz jak z koszmarnego snu

W Tychach w meczu zespołów zainteresowanych barażami do ekstraklasy lepsi okazali się goście z Gdyni pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza, byłego trenera GKS-u.


Dwie porażki w ostatnich dwóch meczach GKS-u Tychy 0:2 z Chrobrym i 1:2 z Widzewem) ostudziły nadzieje zespołu na mocną pozycję w strefie barażowej w walce o ekstraklasę. Zamiast tego środek tabeli. Arka Gdynia w walce o prawo gry w barażach liczy się nadal i to bardzo. Ten mecz miał udowodnić, że piłkarze Ryszarda Tarasiewicza, byłego trenera tyszan, są na właściwych torach.

Mecz już na samym początku mógł skomplikować plany gospodarzy. W trzej minucie sędzia podyktował dla Arki rzut karny po błędzie Konrada Jałochy, który faulował Karola Czubaka. Na jedenastym metrze stanął Hubert Adamczyk. Po gwizdku sędziego uderzył w piłkę, ale Jałocha pewnie ją złapał. Skończyło się tylko na strachu.

Parę minut później świetna okazja dla tyszan. Łukasz Grzeszczyk po akcji prawym skrzydłem oddał strzał, ale piłka tylko potoczyła się prawie wzdłuż linii bramkowej.

Z czasem spotkanie zaczęło nabierać dynamiki. Szybkie akcje ofensywne i próby strzeleckie. Christian Aleman jak huknął, to piłka ze świstem poleciała w kierunku bramki gospodarzy, ale dobry metr nad poprzeczką.

Piłkarze z Gdyni zaczęli zdobywać przewagę. Długie i celne podania sprawiały piłkarzom Artura Derbina sporo kłopotów. Gospodarzom brakowało też koncentracji. Zwłaszcza w 19 minucie, gdy Mateusz Stępień poszedł do przodu prawym skrzydłem i dojrzał wbiegającego w okolice pola karnego tyszan Huberta Adamczyka. Celne podanie, a nieszczęsny wykonawca jedenastki, w pełnym biegu zdołał przelobować Jałochę i gol! Wina odkupiona i prowadzenie Arki.

Tyszanie widząc, że goście zbyt łatwo przechodzą z piłkę na ich połowę próbowali stosować pressing. Nie wychodziło to zbyt skutecznie, ale gra zaczęła pomału się wyrównywać, a napór gospodarzy stawał się coraz większy. Jednak z rozgrywaniem piłki na połowie rywali nie radzili sobie najlepiej. Podania, na ogół niecelne, nie stanowiły zagrożenia dla bramki Arki, której pilnował Kacper Krzepisz. Wyjątkiem był koniec pierwszej części gry obronił strzał z bliska Bartosza Biela.

Artur Derbin po przerwie desygnował na boisko trzech piłkarzy. Musiał widzieć, że potrzeba innej organizacji gry, gdy ma się straconego gola i rywala nastawionego na szybkie akcje ofensywne.

Niewiele to dało, gdyż obraz gry niewiele się zmienił. Akcje tyszan były rozbijane przez defensorów Arki. Jakoś gospodarze nie potrafili w tej części meczu znaleźć sposobu na doprowadzenie do remisu.

Arka grała swoje. W 64. minucie zdezorientowani zawodnicy GKS-u Tychy pozwolili na własnym przedpolu na rozegranie piłki gościom. W efekcie Aleman wykorzystując sytuację strzelił w środek bramki tyszan. Drugi gol dla gdynian. Po niedługim czasie goście mogli cieszyć się z podwyższenia wyniku, ale Jałocha wypiąstkował piłkę po kolejnym strzale Alemana.

Gospodarze starali się jak mogli. Jednak dośrodkowania piłkarzy GKS-u były po prostu złe. Większość z nich była blokowana. W doliczonym czasie gry nadzieje tyszan odżyły, ale Krzepisz wyłapał piłkę posłaną głową przez Oskara Paprzyckiego.

Słaby mecz GKS-u Tychy, Arka cieszyła się po wygranej, gdyż jej zawodnicy potwierdzili swoje aspiracje do gry w ekstraklasie.


GKS Tychy – Arka Gdynia 0:2 (0:1)

0:1 – Adamczyk, 19 min, 0:2 – Aleman, 64 min

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Mańka, Czyżycki (62. Malec), Paprzycki, Biel (46. Kargulewicz), Grzeszczyk (78. Piątek), Wachowiak (46. Kozina), Rumin (46. Jaroch).

Arka: Krzepisz – Dobrotka, Marcjanik, Memić, Milewski (58. Zmorzyński), Stępień, Bednarski, Kobacki (46. Hiszpański), Aleman, Adamczyk (85. M. da Silva), Czubak.

Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Żółte kartki: 22. Biel, 67. Połap – 88. Memić, 88. Czubak.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus