GKS Tychy. Zamieszanie między słupkami

Między słupki wrócił Konrad Jałocha, ale z Bydgoszczy tyszanie wrócili pokonani przez III-ligowca…


Od początku tego sezonu w zespole GKS-u Tychy jest problem z bramkarzami. Na progu rozgrywek kontuzji doznał Konrad Jałocha i okazało się, że w kadrze est dziura między słupkami. Nie załatali jej ani Kacper Dana, ani Adrian Odyjewski, którzy wystąpili w pierwszy meczu, a ściągnięty w trybie awaryjnym Adrian Kostrzewski w ostatnim spotkaniu ligowym z Resovią popełnił błąd, który kosztował zespół stratę dwóch punktów. To chyba przyspieszyło decyzję o sprawdzeniu czy Jałocha jest już po wyleczeniu kontuzji w pełni gotowy do gry, a pucharowe spotkanie z Zawiszą miało być poligonem doświadczalnym. W Bydgoszczy tyszanie stracili jednak dwa gole i zostali wyeliminowani z Pucharu Polski przez III-ligowca, więc na pewno przed niedzielnym starciem z Arką w Gdyni nie można mówić o pewniaku na pozycję numer 1.

Legenda się dziwi

– Trochę się dziwię – mówi Eugeniusz Cebrat, bramkarz drużyny, która w 1976 roku wywalczyła wicemistrzostwo Polski dla GKS-u Tychy, a następnie mistrz Polski w Górniku Zabrze i 6-krotny reprezentant kraju.

– Na papierze w kadrze jest pięciu bramkarzy, a kiedy przyszło do gry to nie miał kto. Kiedy my sięgaliśmy po wicemistrzostwo Polski 46 lat temu, to w kadrze było dwóch bramkarzy, doświadczony Stefan Anioł i ja jeszcze prawie junior. Jak jeden miał kontuzję czy był po słabszym występie, to wchodził drugi i nikt nie robił z tego powodu tragedii tylko zespół grał. A teraz wiecznie drugi Odyjewski, który w pierwszej drużynie jest już chyba piąty sezon, po kontuzji Jałochy nie dostał tak naprawdę swojej szansy, tylko na szybko sprowadzony został Kostrzewski, z którym podpisano kontrakt na dwa lata. Nie dość, że powstało totalne zamieszanie z bramkarzami to teraz, skoro wrócił Jałocha, pojawia się pytanie: co będzie z tymi dwoma bramkarzami, mającymi być jego zastępcami? Zawsze myślałem, że ten drugi oznacza gotowy do gry w razie potrzeby i przygotowany do występu, ale się okazało, że nie. Po co trzymać tylu bramkarzy w kadrze, jak wtedy kiedy coś się wydarzy to nie ma kto bronić?

Został zaskoczony

O grze Adriana Kostrzewskiego, który zaliczył 7 występów w GKS-ie Tychy, Eugeniusz Cebrat nie wyrobił sobie jeszcze ostatniego zdania.

– O bramkarzu, który nagle wchodzi do zespołu, trudno cokolwiek powiedzieć po tak krótkim okresie – dodaje Eugeniusz Cebrat.

– Był w Górniku Łęczna, ale choć świętował awanse do I ligi i do ekstraklasy, to za dużo się tam nie nagrał. Był rezerwowym, bo Maciej Gostomski swoim doświadczeniem i dobrą formą wyrósł na bramkarza numer 1. W GKS-ie Kostrzewski spisywał się w sumie bez zarzutów, choć ten gol puszczony w meczu z Resovią obciąża jego konto, bo gdy piłka wpada w krótki róg zawsze bramkarz jest winny. Owszem, strzał był mocny, zaskakujący, po ziemi na śliskiej murawie, ale powinien stać przy słupku, a on liczył, że będzie dośrodkowanie i został zaskoczony. To się zdarza, ale po tych jego występach trudno powiedzieć, żeby błyszczał, albo żeby zawodził. Jednak myślę, że skoro Jałocha zgłosił już gotowość do gry i uzna, że jest w pełni sprawny to znowu wróci między słupki, a pozostali bramkarze będą… się mu przyglądać albo grać w drugiej drużynie, ale chyba nie po to podpisywano 2-letni kontrakt z Kostrzewskim, żeby bronił w IV lidze, prawda?

Nos oraz dobra ręka

Przed meczem z Arką sztab szkoleniowy tyszan ma więc dylemat.

– Bramkarz musi pomagać drużynie – twierdzi Cebrat.

– To jest taka pozycja, na której trzeba w sezonie nie tylko być w zespole, ale zrobić dla niego punkty. Jałocha to potrafi i myślę, że to on zagra w Gdyni, bo nie tylko na dzisiaj jest numerem 1, ale jeszcze przeciwko Arce zagra podwójnie zmotywowany, bo wraca po kontuzji i wystąpi na swoim byłym boisku. Wierzę jednak, że trener Dominik Nowak, jako doświadczony szkoleniowiec będzie najlepiej wiedział jak to poustawiać, bo widzę po grze drużyny, że umie ją poustawiać i liczę na jego nos oraz dobrą rękę.


Na zdjęciu: Po okresie kontuzji do tyskiej bramki ma wraca Konrad Jałocha.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl