GKS Tychy. Zbytnio zaufali ofensywie

W ostatnich trzech I-ligowych meczach zespół GKS-u Tychy zdobył tylko 1 punkt. W dodatku podopieczni Ryszarda Tarasiewicza i Tomasza Wolaka, który w Niecieczy zastępował pierwszego szkoleniowca odsuniętego od prowadzenia drużyny po czerwonej kartce, stracili aż 9 goli!

– I to najbardziej martwi – mówi Tomasz Wolak.

– Już pomijam to, że karny w spotkaniu z Olimpią Grudziądz nie należał się rywalom, a w Niecieczy jedna z bramek dla gospodarzy padła ze spalonego. Pomijam to, bo myśmy tych spotkań nie przegrali po 0:1 tylko 2:3 i 3:4, a wcześniej straciliśmy 2 gole w zremisowanym spotkaniu z Podbeskidziem. Mamy teraz chwilę przerwy w rozgrywkach, bo nasz mecz z Miedzią Legnica przełożyliśmy na 22 października, więc jest czas na analizę, wyciąganie wniosków i próby nowych rozwiązań. Dlatego właśnie na piątek zaplanowaliśmy sparingowy mecz z Odrą Opole.

Zrobić kilka kroków

Drużyna, która strzela 2 gole na swoim boisku i zdobywa 3 bramki na stadionie rywala, zwykle dopisuje do swojego dorobku kolejne punkty. Dlaczego więc GKS Tychy tego ostatnio nie robi? Takie pytanie zadają sobie nie tylko kibice.

– Analizując już na chłodno mecz w Niecieczy, miałem wrażenie, że za bardzo zaufaliśmy swojej sile ofensywnej – dodaje Tomasz Wolak.

– Miałem wrażenie, że stwarzając dużo sytuacji pod bramką rywala, zapominaliśmy o naszej grze defensywnej i w efekcie byliśmy spóźnieni, albo źle zorganizowani w obronie i przeciwnik to wykorzystał. Charakterystyczny był też ten moment, w którym zespół Bruk-Bet Termalica strzelił nam trzeciego gola. Jacek Kiełb był na spalonym, a Maciek Mańka stał z podniesioną ręką. Sędzia nie podniósł chorągiewki, więc doświadczony pomocnik gospodarzy wykonał wyrok. Gdy spotkałem „Maniola” w poniedziałek na stadionie, bo choć to był dzień wolny od treningu, to kilku zawodników pojawiło się na indywidualnych, nieobowiązkowych zajęciach na siłowni, powiedziałem mu o tym. W takiej sytuacji, w chwili podania, trzeba zrobić kilka kroków w kierunku rywala i stanąć dopiero wtedy, kiedy arbiter odgwiżdże spalonego. Musimy się liczyć z tym, że sędziowie popełniają błędy – niestety ostatnio głównie na naszą niekorzyść, o czym świadczy litania niepodyktowanych dla nas karnych.

Szumilas na plus

Kibice, którzy nie patrzą tylko na wyniki, ale analizują także grę drużyny, po meczu w Niecieczy mają kolejny dowód na to, że Wojciech Szumilas, autor najładniejszej bramki dnia, jest gotowy do gry w pierwszym składzie i to nie na skrzydle. Potwierdziły się natomiast przypuszczenia Ryszarda Tarasiewicza, że Dario Kristo nie ma predyspozycji do gry w pojedynkę na typowej „szóstce”, bo przy golu na 3:3 w Niecieczy nie zaatakował rywala, rozpoczynającego bramkową akcję. Ponadto Łukasz Sołowiej, zastępujący, pauzującego za kartki Marcina Biernata, ma zarzut „współudziału” w drugim straconym golu, bo nie zaasekurował Bartosza Szeligi, któremu przeciwnik odskoczył, przyjmując piłkę. Ponadto napastnik Szymon Lewicki, choć już w 2 minucie, strzelił gola, nie daje na razie drużynie tyle jakości w grze ofensywnej ile oczekiwali sympatycy tyskiej drużyny, liczący, że pozyskany z Rakowa napastnik od razu wyraźnie wygra rywalizację z Mateuszem Piątkowskim. Minusów jest więc sporo.

Piątkowy sparing z Odrą

– Patrzymy na błędy i analizujemy to, co się dzieje, żeby wrócić na zwycięskie tory – zapewnia Tomasz Wolak.

– Dobrze, że zawodnicy też tym żyją. Ci, którzy pojawili się w szatni w „nieobowiązkowy” poniedziałek dyskutowali o tym między sobą, a od wtorku, kiedy to dwoma treningami wchodzimy w kolejny tydzień, będziemy analizować to wszystko na forum całej drużyny z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. Na treningach w środę i czwartek oraz na piątkowym sparingu z Odrą Opole i podczas sobotnich zajęć musimy zrobić wszystko, żeby od 18 października, grając znowu pięć spotkań co trzy dni, zdobyć jak najwięcej punktów oraz awansować do następnej rundy Pucharu Polski.