GKS Tychy. Złotnicki nie nadaje się do prowadzenia meczów w I lidze

 

Marcin Biernat jest doświadczonym obrońcą. Na zapleczu ekstraklasy gra już od 2012 roku, broniąc barw Ruchu Radzionków, Puszczy Niepołomice, Chojniczanki i – od trzech sezonów – GKS-u Tychy. Wiele więc przeżył i sporo widział, ale mówiąc o tym, co stało się w meczu z Olimpią Grudziądz, nie potrafi opanować emocji.

– To nie jest tak, że spotkanie się skończyło i człowiek o nim zapomina – mówi Marcin Biernat. – A już na pewno nie po takim meczu. Nie da się o nim nie myśleć i przejść do porządku dziennego. Na niedzielnym treningu długo dyskutowaliśmy o tym, co się stało. W wolny poniedziałek, który spędziłem z rodziną, nadal to wszystko siedziało w głowie. Wróciliśmy też do tematu we wtorek podczas zajęć w siłowni. Podczas środowej analizy pewnie znowu będziemy to wszystko przeżywać.

To jest skandal!

Przypomnijmy, że chodzi o mecz, w którym do 87 minuty GKS prowadził 2:0, a przegrał 2:3. – Mówi się, że w piłce suma szczęścia wychodzi na zero – dodaje 27-letni stoper.

– Owszem, mieliśmy ostatnio szczęście, bo w Wigrami zwycięskiego gola strzeliliśmy w ostatnich sekundach, a w ostatniej akcji spotkania z Podbeskidziem doprowadziliśmy do remisu. Ale w sobotę nie piłkarski los, tylko sędzia zabrał nam punkty.

Przy 2:0 nie zauważył, że piłka przekroczyła linię bramkową i nie odgwizdał trzeciej, prawidłowo zdobytej przez nas bramki, a w 90 minucie wymyślił rzut karny dla rywali, którzy… wpadli na siebie w naszym polu karnym. Jeden z nich upadł, a arbiter wskazał na „wapno” i pokazał mi kartkę, bo uznał, że to ja faulowałem. To absurd! Mój udział w tej akcji był taki, że to rywal mnie nadepnął, a ślady jego korków do teraz mam na stopie. Takie sędziowanie to jest skandal!

Najgorsza jest bezradność

Marcin Biernat nie może się pogodzić nie tylko z tym, że sędzia skrzywdził jego drużynę. Dziwi się także, jak to jest możliwe, że Mateusz Złotnicki nadal prowadzi mecze na szczeblu centralnym.

– Z tego co pamiętam, to już raz został zawieszony – kontynuuje zawodnik tyszan. – To było po skandalicznym sędziowaniu meczu Wigry – Stomil z maja 2018 roku (oficjalnie nie został odsunięty, ale był wstrzymany w obsadzie – przyp. red.). Wtedy, na finiszu rozgrywek, odebrał drużynie z Suwałk szansę na awans do ekstraklasy.

Wiem jak to boli, bo gdy grałem w Chojniczance, w sezonie 2016/17, przez sędziowską pomyłkę w Kluczborku straciliśmy 2 punkty, których zabrakło nam do awansu! Teraz do końca sezonu jest jeszcze daleko, ale nie chciałbym, żeby na mecie okazało się, że ekstraklasa uciekła nam sprzed nosa.

Najgorsza w tym wszystkim jest bezradność. Piłkarze, trenerzy i działacze mówią, że Mateusz Złotnicki nie nadaje się do prowadzenia meczów w I lidze. Szefowie sędziów nie reagują, więc on dalej krzywdzi ludzi piłki. Jak zawodnik popełni błąd, to wylatuje ze składu. Gdy trener nie ma postępów, traci pracę. A sędzia jest bezkarny. Uważam, że wobec takich błędów nie można przechodzić obojętnie.

 

Na zdjęciu: Marcin Biernat zdobył jedną z bramek dla GKS-u, ale nie z tego powodu mecz z Olimpią utkwi mu w pamięci.