Złożyli protest na pracę arbitra

Tuż po zakończonym remisem (2:2) sobotnim meczu z rywalem z Chojnic w Tychach nie ukrywano oburzenia pracą arbitra, który – co już podkreślaliśmy na łamach „Sportu” – wyniku nie wypaczył, ale swoją nadgorliwością i dzieleniem kartkami na lewo i prawo zepsuł nieco to świetne widowisko. Trener Ryszard Tarasiewicz zapowiadał, że od kilku „żółtek” klub się odwoła. Ostatecznie, gdy emocje opadły, w Tychach podjęto inną decyzję.

Byli im to winni

– Nie będziemy się odwoływać, bo komisja dyscyplinarna zbiera się dopiero w czwartek, a już w środę gramy zaległy mecz z Podbeskidziem. Do końca sezonu zostało jeszcze sporo spotkań i w którymś z nich ci zawodnicy, którzy nie będą mogli wystąpić w Bielsku-Białej, pewnie i tak by pauzowali. Mało prawdopodobne, aby już do końca sezonu nie złapali czwartej żółtej kartki – informuje Krzysztof Trzosek, rzecznik GKS-u.

Na tym w klubie nie zamknięto jednak tematu wydarzeń z soboty. Wczoraj napisano i wysłano do PZPN oficjalny protest dotyczący pracy arbitra Jacka Małyszka z Lublina.

– Trudno czegokolwiek oczekiwać, ale czuliśmy się w obowiązku, by go sporządzić. Piłkarze zostawili na boisku serce. Byliśmy to winni im i kibicom. Każdy z nas widział, jak te zawody były prowadzone. W naszej ocenie postawa sędziego dalece odbiegała od poprawnej. Podjętych zostało wiele niezrozumiałych, prowokacyjnych decyzji. Łukasz Grzeszczyk został ukarany żółtą kartką za rzekome odkopnięcie piłki w trybuny, a gdy zawodnik Chojniczanki zrobił to samo, w kierunku kibiców, kary nie był. Dyskutować można nad kartką dla Grzybka, który został nadepnięty na twarz. W trakcie spotkania nie brakowało sytuacji, w których piłkarze z Chojnic w rasistowski sposób traktowali słownie Keona Daniela, a sędzia na to nie reagował. Wpłynął negatywnie na widowisko i stąd nasza skarga – tłumaczy Trzosek.

Nie lubi zmian

– Arbiter okazał się sympatycznym człowiekiem, tyle że sobota nie była jego dniem. Kuriozum to była kartka dla Grzybka. Był faulowany, zawodnik z Chojnic nadepnął mu na brodę i rozciął mu ją. Wymiana zdań między zawodnikami była nieprzyjemna, ale takich sytuacji w meczach różnych lig, nie tylko naszej, jest mnóstwo. Zawodnicy tak reagują i nie można dawać za to kartek – podkreśla trener Ryszard Tarasiewicz.

Kontrowersje wzbudziły też „żółtka” dla Marcina Biernata i Daniela Tanżyny. Szczególnie dotkliwe były w przypadku Tanżyny i Grzybka, bo oznaczają, że obu obrońców zabraknie w środowym starciu z Podbeskidziem.

– To problem. Nawet nie chodzi o to, że nie lubię dokonywać roszad, ale w większości zespołów, które prowadziłem, zmian było mało. Zawodnicy grali i dobrze funkcjonowali, dawali satysfakcję, więc po co na siłę było szukać lepszych efektów? – pyta trener Tarasiewicz, który – jakby na potwierdzenie tej niechęci do zmian – w sobotę podczas meczu dokonał tylko jednej z dopuszczonych regulaminowo czterech. – Tak, bo było to specyficzne spotkanie. Gdy mecz jest – jak ja to mówię – na „grillu”, to wejść w ten ferwor walki i chaosu nie jest łatwą sprawą. Nieraz specjalnie nie dokonuje się też zmian, by… zawodnicy doświadczyli cierpienia – uśmiecha się szkoleniowiec drużyny z Tychów.

Będą roszady

Kto w środowym meczu z Podbeskidziem zastąpi w wyjściowym składzie GKS-u kartkowiczów? Stawiamy, że za Mateusza Grzybka na prawą obronę wskoczy Maciej Mańka. Pod nieobecność Daniela Tanżyny, duet środkowych obrońców wraz z Marcinem Biernatem utworzyć może Łukasz Bogusławski, nominalnie występujący u Ryszarda Tarasiewicza jako defensywny pomocnik. Za niego – z prawego skrzydła – do środka pola przesunięty może zostać Edgar Bernhardt. Na skrzydło z ataku cofnięty zostanie wtedy najpewniej Kamil Zapolnik, zaś na „szpicy” mecz od początku rozpocznie Jakub Vojtusz. Ufff… Sporo tego. A jak będzie? To na razie wie pewnie tylko trener Tarasiewicz…