GKS Tychy. Żyto, Owies, Jęczmień

Nowy zawodnik GKS-u Tychy ma kilka piłkarskich pseudonimów.


W piłkarskim życiorysie Wiktora Żytka ŁKS ma swoje ważne miejsce. Wychowanek UKS SMS Łódź, jako 17-latek rozpoczął seniorską przymiarkę w klubie 2-krotnego mistrza Polski, grającego w sezonie 2013/2014 w IV lidze. Po rundzie jesiennej przeszedł jednak do III-ligowej Lechii Tomaszów Mazowiecki i na stadion przy Alei Unii Lubelskiej wrócił w 6 maja 2015 roku jako rywal. W zremisowanym 4:4 meczu strzelił wówczas dwa gole dla tomaszowian.

Także w następnym sezonie, na stadionie ŁKS-u, dał się łodzianom we znaki, bo tym razem w zremisowanym 2:2 meczu raz wpisał się na listę strzelców. W tej wyliczance dodajmy jeszcze, że 27 maja 2017 roku jako piłkarz Lechii musiał przełknąć gorycz porażki 0:2, ale później znowu – już jako piłkarz Puszczy – wyjeżdżał z Łodzi z punktami. 7 kwietnia 2019 roku cieszył się ze zwycięstwa 1:0, a 22 listopada ubiegłego roku w spotkaniu zakończonym remisem 4:4 strzelił trzy gole!

– Ten ostatni mecz na pewno na długo zostanie mi w pamięci – mówi 26-letni piłkarz pozyskany przez GKS Tychy. – Pierwszy raz ustrzeliłem hat-trick więc miałem powody do zadowolenia. Łódź to dla mnie szczególne miejsce. Tam się urodziłem i tam od kiedy pamiętam z piłką pod pachą biegłem z kolegami na betonowe osiedlowe boiska, żeby grać podwórkowe mecze.

Najpierw była to dziecięca zabawa, ale gdy rodzice, chcąc spożytkować moją energię, zapisali mnie klubu coraz bardziej czułem, że piłka nożna staje się moją pasją. Dlatego z sentymentem wracam do Łodzi, ale to nie znaczy, że mam receptę na ŁKS. Każdy mecz jest przecież inny, ale z przyjemnością znowu wybiegnę na łódzki stadion i będę się chciał pokazać z jak najlepszej strony o ile zagram w sobotę. Decyzja należy przecież do trenera, który ma do dyspozycji szeroką kadrę i każdy chce się znaleźć

w wyjściowej jedenastce na inaugurację rundy wiosennej.

Na kilku pozycjach

Wiktor Żytek nominalnie jest defensywnym pomocnikiem. Na tej pozycji trener Artur Derbin przymierzał go też zimą do swojego zespołu, ale to nie jedyne piłkarskie oblicze nowego zawodnika GKS-u Tychy, który w sezonie 2015/2016 grając jesienią w Lechii Tomaszów Mazowiecki, a wiosną w rezerwach Śląska Wrocław strzelił w sumie 14 goli w 29 występach.

– Tamto przejście z Lechii do Śląska na pewno było dla mnie ważnym momentem, ale czegoś zabrakło do debiutu w ekstraklasie – dodaje Wiktor Żytek.

– A jeżeli chodzi o moje strzeleckie dorobki to powiem tak: jak każdy chłopak na podwórku chciałem strzelać gole. Zaczynałem więc w ataku. Byłem też skrzydłowym, aż wreszcie moje warunki fizyczne skłoniły trenerów do przesunięcia mnie na pozycję defensywnego pomocnika, a nawet stopera. Nawet nie pamiętam, który trener ustawił mnie w środku drugiej linii, ale nie jest też tak, że tylko tam mogę grać. W pamiętnym pewnie dla kibiców GKS-u Tychy deszczowym meczu z Puszczą na finiszu poprzedniego sezonu zagrałem jako „fałszywy” napastnik.

To był ten mecz, w którym grając z rozbitą głową strzeliłem jedynego gola tego spotkania. Tak „odwdzięczyłem się” tyskim fizjoterapeutą za okazaną mi pomoc. Od razu po tamtym meczu podziękowałem im za opatrunek, który pozwolił mi dograć mecz do końca, ale myślę, że w trakcie rundy będzie jeszcze okazja, żeby nie tylko swoją grą i golami spłacić ten dług wdzięczności.

Rowerem na treningi

Kontrakt Wiktora Żytka z GKS-em Tychy obowiązuje do czerwca 2023 roku. To znaczy, że na dwa i pół roku łodzianin zostanie tyszaninem.

– Powoli się tu kwateruję, bo chcę się w stu procentach skoncentrować na piłkarskich obowiązkach – zapewnia 26-letni pomocnik. – Wynająłem mieszkanie w miarę blisko stadionu więc na treningi, jak już pogoda pozwoli, będę mógł dojeżdżać rowerem.

Na razie mieszkam sam, bo moja dziewczyna gra w piłkę ręczną. Marlena jest skrzydłową I-ligowego ChKS Łódź więc przynajmniej do końca tego sezonu pozostaje nam dojeżdżanie do siebie. Natomiast jeżeli chodzi o aklimatyzację w zespole mogę powiedzieć, że wszystko poszło szybko. Kolega z klasy w łódzkim SMS-ie Bartek Biel pomógł mi wejść w życie szatni i z każdym treningiem, z każdym meczem czuję się tu lepiej.

Z numerem 25

– Przyzwyczajam się też do nowych „pseudonimów”. Do tej pory najczęściej mówiono do mnie „Życiu”, ale w Tychach koledzy poszli w… odmiany zbóż. Jestem więc „Żytem”, „Owsem”, „Jęczmieniem” i nie obrażam się, bo wiem, że to jest przejaw sympatii, a przy okazji mam dystans do siebie. Z numerem też nie było problemu. W Puszczy grałem z 25 na plecach, a ponieważ w GKS-ie ten numer był wolny to też go sobie wziąłem.


Czytaj jeszcze: Strzelając gola Legii pokazał, ile jest wart

Mogę chyba powiedzieć, że już się wkomponowałem w zespół, a sparing z MSzK Żylina chyba najpełniej pokazał, że możemy sobie w tym sezonie wysoko zawiesić poprzeczkę. Odszedłem z Puszczy Niepołomice, żeby piłkarsko zrobić kolejny krok do przodu i uważam, że Tychy są dobrym miejscem do rozwoju. Naszym celem jest pozycja w szóstce i o to będziemy walczyć już od sobotniego spotkania z ŁKS-em Łódź i koncentrować się na każdym kolejnym spotkaniu – kończy Wiktor Żytek.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus