GKS1962 Jastrzębie. „Impotencja” napastników

Największą bolączką GKS-u 1962 Jastrzębie jest skuteczność strzelecka. W siedmiu ostatnich meczach zespół z Harcerskiej zdobył tylko cztery bramki.


W rundzie jesiennej skuteczność strzelecka zespołu GKS-u 1962 Jastrzębie nie była oszałamiająca, ale przy dużej dozie tolerancji można było to przełknąć i zaakceptować. Natomiast w ostatnim okresie zdobycz bramkowa zespołu z Harcerskiej jest – nie bójmy się tego słowa – kompromitująca. W siedmiu ostatnich potyczkach jastrzębianie zdobyli raptem cztery gole, sami zaś stracili aż piętnaście!

Wprawdzie trzy z nich były dziełem napastników (dwa trafienia Kamila Adamka, jedno Daniela Szczepana), ale i tak na finiszu rozgrywek możemy mówić o impotencji strzeleckiej nominalnych żądeł. „Adams” obok Farida Alego i Jakuba Wróbla (zimą przeszedł do LKS-u Łódź) jest najlepszym snajperem zespołu z Jastrzębia Zdroju, ale pięć goli zdobytych w 24. spotkaniach wrażenia nie robi. Co gorsza, Adamek często dochodzi do doskonałych sytuacji strzeleckich, lecz marnuje je koncertowo. W meczach ze Stalą Mielec, Wigrami Suwałki i Podbeskidziem Bielsko-Biała znalazł się w sytuacjach sam na sam z bramkarzem (wynik wtedy brzmiał 0:0), lecz zachował się w nich nie jak stary wyga, lecz jak nowicjusz. Oczywiście nie przesądzam, jaki byłby wynik tych potyczek, gdyby wychowanek Morcinka Kaczyce w tych sytuacjach skierował futbolówkę do siatki, ale rywale mogliby mieć duże kłopoty z odniesieniem zwycięstwa. A w obecnej sytuacji GKS-u 1962 każdy punkt jest na wagę złota, pardon, utrzymania w I lidze.

Na pewno znacznie więcej spodziewano się po Danielu Szczepanie, który zimą wrócił na „stare śmieci”. „Szczepek” zdobył tylko jednego gola, bo znacznie częściej wychodził na boisko z ławki rezerwowych niż w podstawowej jedenastce. Poza tym ma kłopoty z wypracowaniem dogodnych okazji do zdobycia gola, a jeżeli już się w takowej znajdzie, ma ogromny rozrzut i praktycznie nie zagraża bramkarzowi przeciwnika.


Przeczytaj jeszcze: GKS 1962 Jastrzębie – Podbeskidzie Bielsko-Biała. Szósty knock-down


Na jeszcze jedną rzecz wypada zwrócić uwagę, mianowicie taką, że przeciwnicy GKS-u 1962 Jastrzębie większość bramkowych sytuacji przeprowadzają swoją lewą flanką. Bynajmniej nie zamierzam obciążać winą za te straty wyłącznie Dominika Kulawiaka, lecz na pewno szwankuje na tej stronie asekuracja i wymienność funkcji. To nie przypadek, że rywale „pchają” swoje akcje właśnie tym „korytarzem”. Wydaje się, że nowy trener pierwszoligowca, Paweł Ściebura, powinien na takie niuanse zwrócić uwagę, bo grzech zaniechania może zakończyć się tragicznie.

Czwartkowy mecz z Olimpią Grudziądz będzie kluczowym w walce o zachowanie statusu pierwszoligowca. W tej chwili GKS 1962 Jastrzębie przypomina kulejącą żyrafę, którą po boisku goni tłum kłusowników, więc zwycięstwo w najbliższym spotkaniu najprawdopodobniej ocaliłoby mu życie (czytaj – utrzymanie). W bieżących rozgrywkach jastrzębianie na obcych boiskach odnieśli tylko trzy zwycięstwa (z Zagłębiem Sosnowiec, Podbeskidziem Bielsko-Biała i Odrą Opole), ale też tylko cztery razy schodzili z boiska pokonani. Jest więc to jakiś optymistyczny prognostyk przed czwartkowym pojedynkiem.

To arcyważne spotkanie dla obu ekip poprowadzi sędzia Tomasz Marciniak z Płocka, któremu na liniach będą asystowali Krzysztof Nejman i Filip Sierant. Przy tej okazji warto dodać, że ten sam arbiter prowadził mecz GKS-u z Olimpią, który został rozegrany jesienią. Chociaż wyciąganie z tego faktu zbyt daleko idących wniosków jest ryzykowne. Tak jak to było w przypadku Jacka Małyszka i meczów z Podbeskidziem…


Na zdjęciu: Trener GKS-u 1962 Jastrzębie Paweł Ściebura musi wstrząsnąć swoją drużyną, by za dwa tygodnie nie obudziła się w 2. lidze.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus