Gladiator Glik już wraca do gry!

Kilka dni po koszmarze związanym z wybiciem zębów Kamil Glik, jakby nigdy nic, wrócił na ligowe boiska.


We wtorek wieczorem zadrżały serca kibiców występującego w Serie B Benevento Calcio oraz reprezentacji Polski. Była 82 minuta starcia klubu Glika z Brescią, kiedy doszło do zamieszania w polu karnym „Czarowników” z Kampanii.

Głowa obita

Efektowną przewrotkę próbował wykonać Mehdi Leris, w powietrzu interweniował jak zwykle ofiarny Kamil Glik, który kopnięty został w głowę przez pomocnika Brescii. Reprezentant Polski nie był w stanie kontynuować gry, a boisko opuścił na noszach. Natychmiast został odwieziony do szpitala. Były obawy, jak to się skończy, bo starcie wyglądało makabrycznie. Okazało się, że nasz reprezentacyjny obrońca doznał wstrząśnienia mózgu i miał wybite dwa zęby, w tym jedynkę.

Po pobycie w szpitalu Marta Glik, żona piłkarza napisała w mediach społecznościowych: „Kamil czuje się dobrze. Głowa obita, ale cała. Lekki wstrząs. Dwa zęby wybite. Gladiator się nie poddaje”.

Faktycznie się nie poddał, bo w sobotę, a więc ledwie cztery dni po koszmarnym zdarzeniu, wybiegł na boisko w ligowym spotkaniu! W sobotę przeciwnikiem Benevento było na wyjeździe Frosinione Calcio. Rywale wygrali 2:0, a Glik zaliczył całe spotkanie, oglądając w pierwszej połowie żółtą kartkę. Jego zespół nadal jest w strefie baraży o Serie A, ale punktami z nim zrównało się właśnie Frosinione.

Pochodzący z Jastrzębia-Zdroju piłkarz na pewien czas zapomni o ligowej piłce i skupi się na meczach reprezentacji Polski. Najpierw towarzyskim ze Szkocją w Glasgow, a potem o być albo nie być w finałach MŚ w Katarze. Zagramy z wygranym z pary Szwecja – Czechy.

Sepsa, bark i inne urazy

Glika nie złamią wybite zęby czy inne urazy. Jego kariera jest pełna takich niewiarygodnych historii. Chyba największą przeżył, kiedy jeszcze był malutki i o tym że zrobi taką karierę, nikt nawet nie pomyślał. Mając niewiele ponad rok, poważnie zachorował.

Z książki „Kamil Glik. Liczy się charakter”: „Lekarze zdiagnozowali sepsę i zapalenie opon mózgowych. 11 dni spędził w szpitalu dziecięcym. To były czasy, kiedy nie można było towarzyszyć dziecku. Leżał w izolatce, a my zaglądaliśmy przez okno. Byliśmy przejęci. Chodziliśmy do kościoła, żeby się modlić, bo jak trwoga, to do Boga. Organizm był jednak młody i jakoś z tym wszystkim sobie poradził. Potem pamiętam, jak ordynator mówił, że jeden procent dzieci na świecie wychodzi z tego wszystkiego tak szybko, jak Kamil – mówi Grażyna Glik, mama piłkarza”.

W trakcie kariery kontuzje długo omijały bezkompromisowo grającego obrońcę. Tak było do obozu w Arłamowie, który poprzedzał wyjazd na mundial do Rosji w czerwcu 2018 roku. Dzień przed ogłoszeniem kadry na mistrzostwa świat przez selekcjonera Adama Nawałkę Glik doznał poważnej kontuzji barku.

Nikt nie dawał mu szans, że zagra na mundialu, a mimo to w ekspresowym tempie doszedł do siebie; zagrał w końcówce meczu z Kolumbią i całe spotkanie z Japonią. To też nie było zaskoczenie, bo wcześniej, w 2017 roku, był najbardziej eksploatowanym graczem z piątki najlepszych europejskich lig, zaliczając w tym czasie 60 meczów w barwach AS Monaco i reprezentacji.

W kwietniu 2019 roku przeszedł z kolei zabieg prawej stopy. Miało to po miejscu po meczu jedenastki z Księstwa z Guingamp, a już tydzień później rozegrał kolejne ligowe spotkanie – ze Stade Reims! To cały Kamil Glik…


Na zdjęciu: Kamila Glika nic nie jest w stanie złamać.

Fot. Pressfocus.pl