Glik: Ten mecz ma dla mnie szczególne znaczenie

Michał ZICHLARZ: Jakie wnioski można wyciągnąć po przegranym meczu z Nigeryjczykami?

Kamil GLIK: – Nie mnie to oceniać, od tego jest trener i sztab szkoleniowy. To oni wyciągną odpowiednie wnioski na podstawie analizy. I tyle mogę powiedzieć.

Gra trójką obrońców wychodzi nam na dobre?

Kamil GLIK: – Nigdy nie jest tak, że wszystko funkcjonuje. Czy gralibyśmy z tyłu trójką czy czwórką, zawsze jest coś do poprawienia. Mało jest reprezentacji na świecie, w których wszystko funkcjonuje. Na pewno nie jest tak, że wszystko jest super. Zawsze jest coś do poprawy.

Jak panu grało się w takim systemie w obronie?

Kamil GLIK: – Dla mnie nie jest to nowość, bo miałem okazję grać w ten sposób przez kilka sezonów we Włoszech, wiem, o co w tym chodzi. Myślę, że nie wyglądało to źle. Wprawdzie przegraliśmy, ale kilka sytuacji sobie stworzyliśmy, a przy tym broniliśmy nieźle, bo Nigeryjczycy jakichś klarownych okazji sobie nie stworzyli. Z Urugwajem wcześniej też zagraliśmy poprawnie z tyłu. W sumie wychodzi to na plus. Natomiast w przyszłości zobaczymy, czy będzie to system, który będziemy powielać i w którym będziemy grać i szlifować, czy też wrócimy do tego, co przynosiło nam sukcesy, czyli do naszego klasycznego ustawienia z czwórką obrońców z tyłu.

Czego zabrakło w meczu z Nigerią?

Kamil GLIK: – Trochę spokoju przy wykończeniu akcji, przy ostatnim podaniu czy przy oddaniu strzału. Okazje przecież były. Robert Lewandowski w I połowie trafił w słupek, w drugiej części też miał dobrą okazję. Jakub Świerczok także mógł trafić. Powtarzam – zabrakło tego ostatniego podania.

Co w takim razie trzeba poprawić przed meczem z Koreą Południową?

Kamil GLIK: – Wszystko. Trzeba strzelać bramki i trzeba lepiej bronić, żeby ich nie tracić. Elementów do poprawy zawsze jest sporo. Nie jesteśmy idealni, trzeba starać się wyciągać wnioski i wszystko analizować.

Czego w takim razie możemy oczekiwać we wtorkowym spotkaniu?

Kamil GLIK: – Mecz z Koreą jest oczywiście bardzo ważny, ale te najważniejsze mecze będą za dwa miesiące i na nie czekamy. Wtedy się okaże, czy wyciągnęliśmy z tych kontrolnych gier odpowiednie wnioski, czy nie.

Jak pan podchodzi do meczu w Chorzowie?

Kamil GLIK: – Dla mnie to wielkie wydarzenie. Pamiętam mecze reprezentacji na Śląskim, będąc jeszcze dzieckiem. Obserwowałem je z zapartym tchem w telewizji. Wtedy stadion ten nosił nazwę Narodowego. To było dla mnie zawsze coś. I chociażby z tego powodu będzie większy dreszczyk emocji. W mojej piłkarskiej karierze to będzie bardzo ważne wydarzenie, bardzo na nie czekam.

Grał już pan na Stadionie Śląskim?

Kamil GLIK: – Grałem jeszcze w czasie, kiedy Ruch występował na Śląskim, a ja broniłem barw Piasta Gliwice, ale oczywiście to nie ta skala wydarzenia i nie ten poziom. Z dużą niecierpliwością czekam więc na spotkanie z Koreą Płd.

Z pewnością na Stadionie Śląskim pojawi się sporo pana rodziny. Dziadkowie też będą?

Kamil GLIK: – Dziadek tak, wybiera się. Będzie rodzina, wielu przyjaciół, znajomych. Myślę, że dla wszystkich ludzi w Polsce, a na Górnym Śląsku w szczególności, będzie to wydarzenie, bo jednak parę lat już minęło od ostatniego spotkania reprezentacji na tym legendarnym stadionie.