Gliwicki dzień… świstaka

Siedem punktów straty do Legii, 53 oczka na koncie. Tak obecnie wygląda po 30. kolejkach bilans Piasta i… dokładnie taki sam był w poprzednim sezonie.


Co później wydarzyło się w grupie mistrzowskiej wszyscy wiemy, a czy teraz powtórka jest możliwa?

Pytania o Legię

Muzyka, śmiechy, głośne rozmowy. Wesoły i szczęśliwy autokar Piasta wraca z dalekiego wyjazdu do Białegostoku. Humory na pokładzie dopisywały, bo gliwiczanie wygrali na trudnym terenie i umocnili się na pozycji wicelidera tabeli. W dodatku lider – Legia straciła punkty w Zabrzu.

W tym gronie tylko jedna osoba jest zamyślona, nie żyje teraźniejszością, ale przyszłością. To trener Waldemar Fornalik i jego asystenci. Oni doskonale wiedzą, że czas na świętowanie przyjdzie, ale teraz przed mistrzem Polski niezwykle ważne mecze. Sytuacja jest dobra, ale nikt za darmo medalu gliwiczanom nie da. Powyższy opis to wyobraźnia autora, ale pewnie daleko nie odbiegający od rzeczywistości.

Ekipa z Okrzei przeżywa swój „Dzień świstaka”, bo rok temu była w niemal identycznej sytuacji. Niemal, bo do fazy finałowej przystępowała z trzeciego miejsca, trochę inny miała terminarz. Ale strata do Legii i zdobycz punktowa jest taka sama.

Ponad rok temu gliwiczanie rozegrali jednak fenomenalną, niemal perfekcyjną rundę finałową, tylko raz remisując. Reszta meczów została wygrana. Nic więc dziwnego, że od pewnego czasu, a po meczu z Jagiellonią jeszcze bardziej, w zespół będą biły pytania: czy powtórka jest możliwa? Czy uda się dogonić Legię?.

– W poprzednim sezonie rozegraliśmy perfekcyjną rundę. To nie takie proste ponownie zdobyć tyle samo punktów, ale pożyjemy, zobaczymy – powiedział przed meczem w Białymstoku Waldemar Fornalik. Trener Piasta po wygranej z Jagiellonią zdawał sobie sprawę, że cała Polska będzie pytała o pościg ekipy z Okrzei za Legią.

– Jesteśmy zadowoleni z wyniku ostatniego spotkania, bo tak jak zapowiadaliśmy chcieliśmy zagrać o pełną pulę. Nie złożymy w tej chwili żadnej deklaracji. Mamy tyle samo punktów, co po 30. meczach tamtego sezonu i gra będzie jeszcze ciekawa, bo te różnice punktowe są niewielkie – stwierdził jedynie szkoleniowiec mistrzów Polski.

– Mamy tyle samo punktów, co przed rokiem i to dowód na to, że nasza forma jest stabilna i jesteśmy zgranym zespołem – mówi pomocnik [Patryk Sokołowski].

Atuty i wady

Zwodnicy gliwiczan od dawna są „podszczypywanie” o szanse na dogonienie Legii. Jedni unikali jednoznacznej odpowiedzi, inni nie ukrywali, że Legia w tym sezonie jest mocniejsza i będzie o to bardzo trudno. – Myślimy teraz tylko o meczu z Lechem. To jest klucz, bo chcemy dobrze zacząć w grupie mistrzowskiej – mówi nam napastnik Piotr Parzyszek.

– Nie wybiegamy myślami poza najbliższy mecz. Takie jest nasze nastawienie – dodaje obrońca Urosz Korun. Szanse Piasta na dogonienie Legii, to dobry temat na liczne dywagacje i z pewnością będzie on przerabiany z każdej strony. Starając spojrzeć się na sytuację z boku i obiektywnie, to zdanie jest trudne, ale nie niemożliwe.

Trudne, bo Legia naprawdę ma lepszy skład, jest chemia między trenerem, a drużyną i tak naprawdę jedna porażka z Górnikiem nie może zmienić obrazu dobrej formy warszawskiego zespołu, który pokazywał w poprzednich spotkaniach. Legia jest mądrzejsza, bardziej skoncentrowana i głodna rewanżu na Piaście.

Jak to wygląda ze strony gliwiczan? Na pewno terminarz można podzielić na dwie części. Bardzo wymagające będą trzy pierwsze mecze: Lech (dom), Lechia (wyjazd) i Legia (wyjazd). Jeśli mistrz wyjdzie z tego „suchą stopą”, to będzie rewelacyjnie. Na pewno Piast też jest bardziej doświadczony i mądrzejszy. Wie co ma grać, lepiej radzi sobie z presją i dopisuje mu szczęście.

Problemy? Brak ofensywnych i kreatywnych piłkarzy czyli Jorge Felixa i Gerarda Badii. Ten pierwszy być może wróci już w weekend.


Czytaj jeszcze: Prezenty dla mistrzów


Po drugie, Piast od meczu z Koroną ma problem z „dobiciem rywala”. Sytuacji podbramkowych nie brakuje, ale gliwiczanie marnują je na potęgę. – Bramki padły po stałych fragmentach gry, po rzutach karnych, ale były też inne okazje ku temu, by zdobyć gole, których niestety nie udało nam się wykorzystać – mówił po meczu z Jagiellonią trener Fornalik.

On doskonale wie co w drużynie funkcjonuje, a co trzeba poprawić. Jak lubi powtarzać Gerard Badia „zabawa dopiero się zaczyna”, ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że nasze dywagacje, za kilka tygodni będą nadawały się do kosza, bo piłkarska rzeczywistość lubi pisać własne scenariusze. I za to kochamy futbol!


Na zdjęciu: Wyniki są, atmosfera jest. Można zaczynać bój o medale!

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus