Gliwickie plagi, czy efekt domina?

Ten sezon źle układa się dla Piasta od samego początku. Kłopoty piętrzą się przed brązowymi medalistami i można odnieść wrażenie, że los w przeciwieństwie do poprzednich lat nie daje, a odbiera.


To oczywiście przypadek, ale dziś przy Okrzei problemy można znaleźć na każdym kroku, pozytywów z kolei trzeba szukać. Szczęście sprzyja lepszym – mówi przysłowie. I tak było z Piastem w mistrzowskim i poprzednim sezonie. Teraz szczęście bardzo by pomogło zespołowi.

Pech napastnika

Dowodów na to, że gliwiczanom idzie, jak po grudzie jest wiele. Można powiedzieć, że pierwszy, nieśmiały sygnał był w europejskich pucharach, bo gdy Piast wylosował Dynamo Mińsk w stolicy Białorusi było nerwowo, jak dawno. Protesty powyborcze, łapanki w wykonaniu policji i społeczny bunt. Piast sugerował grę w innym miejscu, ale UEFA się nie zgodziła. Ostatecznie gliwiczanie wygrali w Białorusi.

W meczu z Dynamem Jakub Świerczok pokazał, że może być wielkim wzmocnieniem. Ściągnięcie napastnika uznano za spore osiągnięcie, jednak w meczu drugiej kolejki Ekstraklasy snajper doznał urazu mięśnia i wypadł z gry. Nie wrócił do tej pory, a Piast borykał się z ogromną nieskutecznością. W lidze pierwsze trafienia zaliczył dopiero w piątej kolejce.

Zespół marnował okazje na potęgę, co przyczyniło się też do odpadnięcia z europejskich pucharów, bo w meczu z FC Kopenhaga gliwiczanie oddali ponad 20 strzałów, obijali słupki, a przegrali 0:3.

Skąd te kontuzje?

Natłok meczów, gra na trzech frontach (jeszcze PP przyp. red) być może odbija się właśnie na zdrowiu graczy. Kontuzja Świerczoka to jedno, ale w ostatnim czasie z urazami zmagali lub zmagają się: Huk, Malarczyk, Rymaniak, Jodłowiec, Rymaniak, Czerwiński i Badia. Jak wspominaliśmy „Świeży” pauzuje ponad miesiąc, być może dłużej skazany na brak treningów będzie Badia. Katalończyk nie grał przez kilka tygodni, a w meczu z Lechem Poznań odnowił mu się uraz mięśnia dwugłowego.

– Mamy swoje przemyślenia i czas. Meczów było sporo i spotkania w europejskich pucharach są intensywniejsze od tych ligowych stąd też pojawiły się problemy w postaci kontuzji – przyznaje trener Waldemar Fornalik.


Czytaj także: Gliwice, mamy problem!


Wirus utrudnia sprawy

Osoba szkoleniowca, autora największych sukcesów w historii klubu, także jest powiązana jest z pechem. Wykrycie u trenera Fornalika koronawirusa na dzień przed meczem eliminacji Ligi Europy z TSV Hartberg była zaskakująca i mocno skomplikowała sprawę. Szkoleniowca nie było bezpośrednio przy drużynie przez dwa tygodnie, a jak sam przyznawał praca zdalna w przypadku piłki nożnej nie jest do końca możliwa, bo nie ma się bezpośredniego kontaktu z piłkarzami i nie jest się obecnym na boisku.

Koronawirus zresztą nie zamierza opuszczać Okrzei, bo choć Waldemar Fornalik otrzymał wynik negatywny, to we wtorek Piast poinformował, że po kolejnej serii testów wykryto dwa pozytywne przypadki. Klub nie zdradził o kogo chodzi, ale wiele wskazuje na to, że chodzi o przynajmniej jednego piłkarza.

Zmarnowany terminarz

Ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy samo w sobie jest fatalnym położeniem, ale terminarz, który wydawał się przed sezonem całkiem niezły, nie został wykorzystany. Piast rozegrał już trzy mecze przy Okrzei i wszystkie przegrał, a w przeszłości u siebie gliwiczanie byli niezwykle mocni.

Piast na rozkładzie miał dwóch beniaminków, którzy w lidze szału nie robią, ale z Wartą Poznań tylko bezbramkowo zremisował, a ze Stalą Mielec przegrał. To wszystko składa się na kiepski obraz i przy Okrzei wszyscy powinni mocno zastanowić się na tym, co zrobić, żeby wyjść z tego marazmu.


Na zdjęciu: Piłkarze Piasta na kolanach. Czy uda im się pozbierać po przerwie reprezentacyjnej?

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus