Głód startu jest dobry, ale bez przesady

Rozmowa z Aleksandrem Matusińskim, trenerem mistrzyni Europy w biegu na 400 metrów Justyny Święty-Ersetic oraz żeńskiej sztafety 4×400 metrów.

Jak zdrowie, panie trenerze?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Dziękuję, jak zawsze dobrze. Jestem już po dwóch treningach dzisiaj, najpierw kardio na rowerku, a potem ćwiczyłem barki…

No proszę! Do jakich zawodów trener się przygotowuje?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Debiuty! Nie wiem tylko, czy mnie dopuszczą, bo wszystko odwołane. Poza piłką nożną nikt nic nie wie…

Trzeba się przekwalifikować – na kopacza lub żużlowca. Gracie czasem na zgrupowaniach w futbol?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Graliśmy w siatkówkę, gdy jeździłem z juniorkami i młodzieżówkami, ale bałem się kontuzji, skręceń stawów. Parę razy się zdarzyło, dlatego nie praktykujemy już w ogóle.

Fot. Adam Starszybski/PressFocus

Od 4 maja ministerstwo sportu otwiera Centralne Ośrodki Sportu w Spale i Wałczu. Dlaczego nie skorzystacie z zaproszenia?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Ze względów bezpieczeństwa. Podawałem w pierwszej wersji Zakopane, ewentualnie Spałę, ale na razie rezygnujemy. Nie mówię, że to zły pomysł, choć nie wczytywałem się, jak to będzie wyglądać w praktyce – generalnie dobrze jest mieć wszystko przygotowane, posiłki, odnowę, obiekty – ale na razie chcemy uniknąć ryzyka zarażenia.

Na tym etapie sezonu, kiedy nie ma żadnej imprezy docelowej, do której trzeba przygotować szczyt formy – przecież odwołano igrzyska olimpijskie i mistrzostwa Europy – treningi w takim zamknięciu nie są niezbędne.

Justyna i pan wrzucacie do sieci nagrania z treningów, ale robionych w warunkach naturalnych. Kiedy wrócicie na bieżnię?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Żyjemy nadzieją otwarcia obiektów sportowych 4 maja, w poniedziałek zaczynamy trening na bieżni. Justyna ma nowy stadion lekkoatletyczny pod bokiem w Raciborzu, tartanową bieżnię, osiem torów. Rok temu w lipcu odbyły się tam mistrzostwa Polski do lat 20. Ja będę dojeżdżał z Mysłowic, zresztą już to robię. Przyjadą przebrani, pobiegają, po czym wsiądą w auta i wrócą do domów i swoich kuchni.

Szkoleniowo zawodniczka traci na martwym sezonie?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Na razie nie ma wielkich strat, ale mogą się pojawić, jeżeli nie będzie żadnych startów.


Czytaj jeszcze: Norweska zazdrość w czasach epidemii


Dlaczego to jest tak ważne?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Bo inaczej trenuje się do konkretnego celu – zawodów, imprezy mistrzowskiej, a inaczej gdy takich brak. Udział w zawodach, rywalizacja, określony wynik – to wszystko także podbija dyspozycję i motywację, z wyższego pułapu wchodzi się w kolejny sezon. Nie wyobrażam sobie, że nie będzie żadnych startów w tym roku. Głód startu jest dobry, ale bez przesady – gdyby miało ich nie być rok, to dramat. Najwyżej sam zrobię zawody.

To znaczy?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Swoim podopiecznym w klubie (Matusiński jest trenerem w AZS AWF Katowice – przyp. red.), jakieś sprawdziany, bo nie wyobrażam sobie roku bez żadnych startów.

Sezon lekkoatletyczny nie jest jeszcze zupełnie stracony, PZLA planuje w sierpniu i wrześniu rozegranie mistrzostw Polski i Memoriału Janusza Kusocińskiego, potem na Stadionie Śląskim ma odbyć się także Memoriał Skolimowskiej…

Aleksander MATUSIŃSKI: – Mamy nadzieję, że tak będzie, przygotowujemy się teraz pod tym kątem, że w lipcu-sierpniu zawody ruszą. Ale też nie robimy niczego za wszelką cenę, w maju-czerwcu zrobimy normalny trening i sprawdziany, a potem nie wykluczamy jednak dwóch zgrupowań w okresie lipiec-sierpień, najpierw w Zakopanem, a potem Cetniewo lub Spała, żeby podbić formę przed zawodami, przeprowadzić imitację normalnego sezonu.

Jak mistrzyni radzi sobie z tą sytuacją?

Aleksander MATUSIŃSKI: – Szczęśliwa na pewno nie jest, ale radzi sobie. Justyna miała życiową formę w sezonie halowym, pobiła rekord Polski na 400 metrów, wygrała cykl World Indoor Tour. Od dwóch lat jest najlepsza w Europie, miała dużą szansę obronić tytuł mistrzyni Starego Kontynentu na stadionie – a to byłoby naprawdę „coś”, nie wspominając o sztafecie, w której dziewczyny od kilku lat potwierdzają dominację w Europie. Poza tym na odwołaniu kolejnych mityngów, w tym Diamentowej Ligi, straciła sporo pieniędzy, więc wesoło nie jest. Ale trzeba dostosować się do sytuacji.

Na zdjęciu: Najlepsza Europejka na dystansie jednego okrążenia już nie może doczekać się otwarcia stadionów i okazji do rywalizacji.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus