Głowa Morelosa załatwiła Lecha Poznań

Kolejorz” nie grał w Glasgow źle, ale lepszy piłkarsko faworyt udowodnił swoją wyższość.



Pedro Tiba, Jakub Kamiński i Djordje Crnomarković – oto trójka piłkarzy poznańskiego Lecha, która ze względu na urazy nie pojechała do Glasgow na mecz 2. kolejki fazy grupowej Ligi Europy. Wszyscy wymienieni zagrali od 1 minuty tydzień wcześniej w starciu z Benficą Lizbona, a wczoraj z gry wykluczyły ich kontuzje.

„Kolejorz” wyszedł zatem na szkockiego rywala osłabiony, a niemałym wydarzeniem było to, że w wyjściowym składzie drużyny trener Dariusza Żurawa pojawił się 18-letni Filip Marchwiński, który zastępował Tibę. Wychowanek UKS Skórzewo, to postać w naszej ekstraklasie znana, ale pierwszy raz w życiu miał okazję rozpocząć mecz na obiekcie pokroju Ibrox Park, choć przy pustych trybunach.

Nie byli tacy straszni

Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to gospodarze – od pierwszych minut – spróbują zdominować „Kolejorza”. Rangersi na początku starali się narzucić własny styl gry i rzeczywiście dłużej utrzymywali się przy piłce. Gra, w większości, toczyła się na połowie Lecha, ale przeważnie dość daleko od pola karnego.

Kilka razy gospodarzom udało się zbliżyć do bramki strzeżonej przez Filipa Bednarka, ale defensywa wicemistrza Polski grała uważnie i nie pozwoliła rywalowi na zbyt wiele. W pierwszej połowie „Strażnicy” nie zagrozili poważnie Lechowi. Oddali jeden celny i kilka niecelnych strzałów i może raz sprawili, że serca kibiców w Poznaniu zabiły mocniej z niepokoju. Kemar Roofe nieźle się znalazł w polu karnym, ale uderzenie na bramkę było fatalne.

Lech, po okresie przewagi rywala, zrozumiał, że przeciwnik nie jest taki straszny, jak go malują i spotkanie się wyrównało. Poznański zespół próbował też swoich sił w kontrach i gdyby jedna z nich – pod koniec pierwszej połowy – została lepiej rozegrana, to mogłaby skończyć się bramką. Mikael Ishak podjął jednak złą decyzję i oddał mocno niecelny strzał. Mniej do celu zabrakło Jakubowi Moderowi, który próbował z rzutu wolnego. Do bramki było daleko, ale decyzja pomocnika Lecha była uzasadniona, bo od początku meczu padał deszcz, a w takich warunkach bramkarz zawsze ma nieco trudniej.

W pierwszej połowie zespół z Poznania na pewno nie odstawał faworyzowanemu rywalowi. „Strażnicy”, wraz z gwizdkiem oznaczającym początek drugiej połowy, ruszyli wściekle do przodu, ale to Lech mógł objąć prowadzenie. Alan Czerwiński dośrodkował w pole karne, lecz Michał Skóraś nie sięgnął piłki. Pomocnikowi „Kolejorza” zabrakło niewiele. Chwilę później, po ciekawie rozegranym rzucie wolnym i dośrodkowaniu, na bramkę „The Gers” główkował Thomas Rogne, ale do celu zabrakło sporo.

Zanosiło się

To był dobry moment poznańskiego zespołu i szkoda, że nie potrwał nieco dłużej. Kolejne minuty należały bowiem do gospodarzy, a niepokojące było to, że gracze wicemistrza Szkocji czuli się – z minuty na minutę – coraz swobodniej. Na dodatek „Kolejorz” zaczął popełniać błędy, a wokół poznańskiej szesnastki robiło się coraz groźniej. To musiało skończyć się golem. „Strażnicy” spokojnie przygotowali akcję. Borna Bariszić posłał idealne dośrodkowanie w pole karne, a Alfredo Morelos, który wszedł na boisko chwilę wcześniej, zgubił krycie i strzałem głową z pięciu metrów wpakował piłkę pod poprzeczkę. Do końca meczu pozostawało jeszcze nieco ponad 20 minut, ale po graczach Lecha widać było, że fizycznie prezentują się gorzej od przeciwnika.

Może nieco dziwne było w tej sytuacji to, że długo trener Dariusz Żuraw nie decydował się na zmiany, ale wobec problemów kadrowych opiekun „Kolejorza” zabrał zaledwie 17 zawodników i pierwszej roszady dokonał dopiero w 74 minucie meczu. Lech, po stracie bramki, wyszedł nieco wyżej, ale był to raczej efekt tego, że rywal już tak nie napierał. Piłkarze Stevena Gerrarda skupili się na tym, co robią w tym sezonie doskonale, a więc na utrzymaniu rezultatu i zakończeniu meczu bez straty gola.


Grupa D

Rangers FC – Lech Poznań 1:0 (0:0)

1:0 – Morelos, 68 min (głową)

RANGERS: McGregor – Tavernier, Goldson, Balogun, Bariszić – Kamara, Davis, Arfield (80. Jack) – Hagi (69. Zungu), Roofe (62. Morelos), Kent (81. Barker). Trener Steven GERRARD.

LECH: Bednarek – Czerwiński, Rogne, Szatka, Crnomarković – Skóraś (74. Sykora), Moder, Tiba, Marchwiński (82. Awaed), Puchacz – Ramirez (88. Kaczarawa) – Ishak. Trener Dariusz ŻURAW.

Sędziował Kristo Tohver (Estonia). [Żółte kartki:] Balogun – Ishak, Goldson.


Benfica Lizbona – Standard Liege 3:0 (1:0)
1:0
– Pizzi (49 – karny), 2:0 – Waldschmidt (66 – karny), 3:0 – Pizzi (76).

1. Benfica 2 6 7:2

2. Rangers 2 6 3:0

3. Lech 2 0 2:5

4. Standard 2 0 0:4

Następne mecze (5.11.): Benfica – Rangers, Lech – Standard.


Fot. Twitter/LechPoznan