Głową w mur

Katowiccy obrońcy tytułu mistrzowskiego mają spore problemy ze skutecznością i przegrywają mecz za meczem.


Gracze GKS-u Katowice w minorowych nastrojach udali się na krótką, świąteczną przerwę, bowiem przegrali 4. potyczkę z rzędu. Tym razem na własnej tafli ulegli Comarch Cracovii, która w tabeli wyszła na prowadzenie. Gra gospodarzy przypominała walenie głową w mur. Podopieczni trenera Jacka Płachty atakowali, sporo strzelali, zwłaszcza w 1. tercji, ale gola zdobyli dopiero w 50 min.

Katowiczanie uznali, że okolicznościowe, świąteczne stroje nie przynoszą szczęścia i wystąpili w tradycyjnych bluzach. Gospodarze z impetem ruszyli do przodu i Rok Stojanović był w opałach. Słoweniec przez całą tercję nie dał się zaskoczyć, choć strzelano z bliskiej i dalszej odległości. Bartosz Fraszko i Christian Blomqvist byli w bezpośrednim sąsiedztwie bramki „Pasów”, ale nie potrafili skierować krążka do siatki, a goście rzadko, bo rzadko wychodzili z własnej tercji, ale byli przy tym konkretni. W 13 min Jakub Szaur uderzył bramkę i John Murray odbił krążek parkanem. Przejął go Sebastian Brynkus objechał bramkę i bez trudu wpakował do siatki. Murray nie zdążył się przemieścić w bramce. Gdy hokeiści zerkali ukradkiem na zegar Martin Kasperlik skarcił gospodarzy i podwyższył na 2:0. Gospodarze grali, a strzlali goście.

Druga tercja była odważniejsza, bo krakowianie szybko się zorientowali, że gospodarze potrafią wymieniać krążek w nieskończoność i nie oddają strzału. GieKSa fatalnie rozgrywała przewagi i i słoweński golkiper utrzymywał „czyste” konto, a podopieczni Rudolfa Rohaczka potrafili wykorzystać przewagę. Martin Kasperlik wyskoczył z ławki kar i jego kompan z ataku, Roman Rac, zdobył gola. W 39 min Radosław Sawicki samotnie szarżował na bramkę Murraya, a z tyłu był zahaczany przez Macieja Kruczka. Sędziowie podyktowali karnego, ale poszkodowany go nie wykorzystał. Niemniej po 40 min „Pasy” miały komfortową sytuację.

Gdy Jakub Szaur podwyższył na 4:0, byliśmy przekonani, że gospodarze stracą punkty. Jednak katowiczanie zerwali się do ataku i zdobyli 2 gole. Na 2 min przed końcem z bramki zjechał Murray, jednak na 68 sek. przed końcem Vojtech Tomi posłał krążek do pustej bramki. Jego wyczyn skopiował Mateusz Michalski i goście w pełni zasłużenie zdobyli komplet punktów, będąc zespołem bardziej uporządkowanym i skuteczniejszym.

GKS KATOWICE – COMARCH CRACOVIA 2:6 (0:2, 0:1, 2:3)

0:1 – Brynkus – Szaur (12:42), 0:2 – Kasperlik – Michalski (19:42), 0:3 – Rac – Krejci – Sawicki (31:45, w przewadze), 0:4 – Szaur – Raczuk (49:08), 1:4 – Lehtonen – Krężołek (49:26), 2:4 – Olsson – Wajda – Bepierszcz (57:13), 2:5 – Tomi (58:52), 2:6 – Michalski – Arrak (59:36)

Sędziowali: Patryk Pyrskała i Michał Baca – Oleh Ostrouch i Jacek Szutta. Widzów 563.

GKS: Murray; Kolusz – Rompkowski, Wanacki – Mikkola, Kruczek – Wajda, Musioł; Magee – Pasiut – Fraszko, Krężołek – Lehtonen – Szimek, Hitosato – Monto – Olsson (2), Blomqvist – Smal – Pulkkinen, Bepierszcz. Trener Jacek PŁACHTA.

CRACOVIA: Stojanović; Krejci – Kinnunen, Gola – Szaur, Graborenko – Husak, Bzdoch (2); Sawicki – Rac – Kasperlik (2), Kapica – Jeżek (2) – Wronka, Tomi (2) – Raczuk – Nemec, Michalski (2) – Arrak – Brynkus, Dziurdzia. Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: GKS – 2 min, Cracovia – 10 min


Radosna twórczość

Nie pamiętamy kiedy ostatnio w meczu między sąsiadami zza miedzy padło tyle bramek. To był wynik radosnej twórczości obu zespołów w grze obronnej. Było mnóstwo błędów, zaś napastnicy skrzętnie je wykorzystywali. Bartłomiej Jeziorski w poprzednim meczu nie trafił do pustej bramki i posypywał głowę popiołem. Teraz nie musiał, bo zdobył 2 gole w osłabieniu oraz w przewadze i walnie przyczynił do wygranej. Tyszanie prezentują się już od dłuższego czasu solidnie i, co najważniejsze, punktują w każdym meczu. Wskoczyli już na 3. miejsce w tabeli, a ponadto mocno się podbudowali przed Pucharem Polski w Oświęcimiu.

TAURON RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – GKS TYCHY 4:6 (1:3, 3:2, 0:1)

0:1 – Dupuy – Mroczkowski – Nilsson (1:50), 0:2 – Boivin – Bagin (4:52), 1:2 – Cichy – Jerofiejews (10:50, w osłabieniu), 1:3 – Bukowski – Boivin – Younan (19:26, w przewadze), 2:3 – Pangełow-Jułdaszew (20:50), 2:4 – Jeziorski (22:18, w osłabieniu), 3:4 – Cichy – Denyskin – Pangełow-Jułdaszew (24:13), 3:5 – Mroczkowski – Dupuy (25:05), 4:5 – S. Kowalówka – Bezuszka (36:49), 4:6 – Jeziorski – Szturc – Dupuy (49:43, w przewadze).

Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Paweł Kosidło – Maciej Byczkowski i Grzegorz Cytawa. Widzów 1700.

UNIA: Lindskoug; Jakobsons – Pawegłow-Jułdaszew, Jerofiejews – Diukow, P. Noworyta – Bezuszka, Paszek – Noworyta; Da Costa (2) – Cichy – Denyskin (2), Ahopelto – Dziubiński – Padakin (2), S. Kowalówka – Krzemień – Sołtys, Prusak – Wanat – Laakso (4). Trener Nik ZUPANCIĆ.

GKS: Fuczik; Kaskinen – Younan, Pociecha (2) – Bizacki, Nilsson – Bagin (2), Jaśkiewicz (2) – Ciura; Jeziorski – Komorski – Sedivy, Dupuy – Boivin – Mroczkowski, Marzec – Galant – Szturc, Bukowski – Starzyński – Gościński. Trener Andrej SIDORENKO.

Kary: Unia – 10 min, GKS – 6 min.


Brawa dla młodzieży

Nowotarżanie, z powodu choroby aż u 11 zawodników, przystąpili do spotkania z kilkoma hokeistami z drużyny juniorów. Niektórzy z nich debiutowali w Polskiej Hokej Lidze i trzeba przyznać, że radzili sobie na tle faworyzowanego rywala całkiem przyzwoicie. Choć to akurat nie oni strzelali bramki dla „Szarotek”. Wynik meczu otworzył Bochnak, który do siatki trafił z niemal zerowego kąta. Następnie wydarzyła się wymiana ciosów. O jeden więcej zadali torunianie i niedługo po przekroczeniu połowy meczu objęli – po raz pierwszy w tym spotkaniu – prowadzenie. Wyrównał w trzeciej tercji Kapica, ale decydujący okazał się drugi w tym meczu gol Korenczuka. Który ładnie przymierzył z nadgarstka.
(KuK)

Tauron Podhale Nowy Targ – Energa Toruń 3:4 (1:0, 1:3, 1:1)

1:0 – Bochnak – Wielkiewicz (2:49, w przewadze), 1:1 – Koskinen – Viitanen – Elomaa (23:13, w przewadze), 2:1 – Worona – Wielkiewicz (24:07, w osłabieniu), 2:2 – Korenczuk – Syty – Elomaa (25:52, w przewadze), 2:3 – Syty – Korenczuk – Gimiński (31:10), 3:3 – Kapica – Worona (51:00), 3:4 – Korenczuk – Syty (54:46).

Sędziowali Mateusz Bucki i Krzysztof Kozłowski oraz Dariusz Pobożniak i Michał Żak. Widzów 170.

PODHALE: Bizub; P. Wsól – Tomasik, Ałeksandrow – Kudzin, Sarniak – Wikar, Nykaza; Maunula (2) – Svitana – Przygodzki (4), Jarczyk – Worona (2) – Wielkiewicz (2), Kapica – Bochnak – Saroka, Długopolski, Malasiński. Trener Aleksanders BELAVSKIS.

TORUŃ: Ekholm Rosen; Zieliński – Jaworski (2), Ahonen – Gimiński (2), Bajewnko – Szesci, Olszewski – Schafer; Viitanen – Koskinen – Elomaa, Zając – Syty – Korenczuk (2), Szucs (2) – K. Kalinowski – M. Kalinowski, Prokurat, Maćkowski. Trener Teemu ELOMO.

Kary: Podhale – 10 min, Toruń – 8 min.


Triumf z opóźnieniem

Bardzo długo kibice w Sanoku czekali na pierwsze trafienie w tym meczu. Tym bardziej, że rozpoczęcie spotkania opóźniło się o 20. minut, bo sosnowiczanie nie na czas dotarli na Podkarpacie. Dopiero pod koniec drugiej tercji dynamiczną akcję przeprowadził Elliot Lorraine. Szwed trafił jednak w Spesznego, a dobijający jego strzał Ahoniemi, również ustrzelił golkipera Zagłębia. Dopiero druga poprawka, w wykonaniu Valtoli, znalazła drogę do siatki. Na 10. sekund przed końcem drugiej odsłony miejscowi podwoili swój kapitał. Makela znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie. Wystarczyło zatem, by jedynie dołożył łopatkę kija do zagrania spod bandy Valtoli i praktycznie wszystko stało się jasne, bo w trzeciej tercji Zagłębie nie było w stanie stworzyć poważniejszego zagrożenia pod bramką STS-u. Sanoczanie ustatli, za sprawą Heikkinena, wynik meczu strzałem do „pustaka”.

Marma Ciarko STS Sanok – Zagłębie Sosnowiec 3:0 (0:0, 2:0, 1:0)

1:0 – Valtola – Ahoniemi – E. Lorraine (37:35), 2:0 – Makela – Valtola – Ahoniemi (39:50), 3:0- Heikkinen (58:58, do pustej).

Sędziowali Sebastian Kryś i Mateusz Niżnik oraz Andrzej Nenko i Maciej Waluszek. Widzów 1600.

SANOK: Salama; Valtola – Karlsson, Łysenko – Florczak, Tołstuszko – Hoeglund, Biłas – Rąpała; Haikkinen – Miccoli – J. Lorraine, E. Lorraine – Makela – Ahoniemi, Harila – Mocarski – Filipek, Sienkiewicz – Dobosz – Ginda. Trener Miika ELOMO.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Kotlorz – Naróg (2), Andrejkiw – Choperia, Michałowski – Krawczyk, Gniewek – Luszniak; Nahunko – Kozłowski – Kogut, Piotrowicz – Rzeszutko – Witecki, Dubinin – Bucenko (2) – Pawlenko, Bernacki (2) – Sikora – Łoza. Trener Grzegorz KLICH.

Kary: Sanok – 0 min, Zagłębie – 6 min.


Na zdjęciu: GieKSa ma poważne problemy ze zdobywaniem goli.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl