Goik: Jesteśmy bardziej zdyscyplinowani w obronie

Bogdan Nather: Jak podsumuje pan rundę jesienną w waszym wykonaniu? Bardzo dobra, dobra, czy tylko przyzwoita?

Karol Goik: – Oczywiście zawsze może być lepiej, ale myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Rundę uważam za przyzwoitą. Spełniliśmy oczekiwania zarządu klubu i naszych kibiców. Nasza gra naprawdę nie wyglądała najgorzej.

Początek sezonu wskazywał, że możecie być poważnym kandydatem do awansu do II ligi. Co pan na to?

Karol Goik: – Byliśmy dobrze przygotowani do rundy jesiennej. Na początku rozgrywek mieliśmy beniaminków, czyli teoretycznie łatwiejszych przeciwników. Faktem jest, że zdobyliśmy z nimi komplet punktów, podczas gdy innym zespołom nie poszło tak gładko. Zespoły, które pokonaliśmy, są teraz w tabeli za nami. W środku rundy przyszła zadyszka i kilka spotkań nam nie wyszło. Wydaje mi się jednak, że 5. miejsce, które w tej chwili zajmujemy, jest adekwatne do tego, co zaprezentowaliśmy na boisku. Zaręczam, że w Pawłowicach nikt o awansie nie myślał.

Pniówek jesienią stracił najmniej – tylko 15 – goli z całej stawki. To oznacza, że gra obronna jest waszą najsilniejszą stroną?

Karol Goik: – Zdecydowanie tak. Trener Grzegorz Łukasik najwięcej uwagi na zajęciach poświęca właśnie grze obronnej. Jeżeli ktoś w trakcie szlifowania pewnych elementów popełnia błąd, przerywa ćwiczenie i każe je rozpoczynać od nowa. Ale mała liczba straconych goli to nie tylko zasługa obrońców i bramkarza, lecz całego zespołu. Pierwszym obrońcą jest przecież napastnik.

Największe mankamenty w waszej grze, do których jest się pan gotowy przyznać?

Karol Goik: – Na pewno jest nim skuteczność. W wyjazdowym meczu ze Ślęzą Wrocław, przy stanie 0:0, mieliśmy dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem i żadnej nie wykorzystaliśmy. Rywale natomiast w ciągu minuty strzelili nam dwa gole i było po sprawie. Identyczna sytuacja była w starciu z rezerwami Zagłębia Lubin. Zmarnowaliśmy cztery „setki” i zeszliśmy z boiska pokonani… Bardzo żal mi Wojtka Caniboła, który miał jesienią wyjątkowego pecha. Albo trafiał w słupek, albo chybiał w doskonałych sytuacjach. Wściekał się potem na treningach, rozumiem go… Obaj zdobyliśmy po 2 gole, chociaż ja jestem obrońcą, a „Cani” napastnikiem.

Straty punktów w którym meczu żałuje pan najbardziej?

Karol Goik: – W każdym, ale najbardziej we wspomnianym spotkaniu z Zagłębiem. W pierwszej połowie byliśmy stroną dominującą, mimo że na ten mecz „zeszło” kilku zawodników pierwszej drużyny (Mateusz Kuchta, Daniel Dziwniel, Bartosz Slisz, Łukasz Moneta – przyp. BN). Mieliśmy znakomite okazje strzeleckie, których jednak nie wykorzystaliśmy i sami – tuż przed przerwą – straciliśmy gola. Potem oni podwyższyli na 2:0, Tomek Musioł zdobył kontaktową bramkę, mieliśmy kolejne okazje do wyrównania, lecz znowu strzelaliśmy ślepą amunicją.

W poprzednim sezonie niemal do końca walczyliście o utrzymanie, zdobywając 43 punkty. Teraz na półmetku macie 29 punktów. Skąd taka metamorfoza?

Karol Goik: – Trudno powiedzieć. Myślę, że kluczem do obecnych sukcesów jest większa dyscyplina w tyłach. Wtedy straciliśmy stanowczo zbyt dużo bramek (51 w 34 meczach – przyp. BN). Skład wiele się nie zmienił, odeszli od nas „Tery” i „Misiek”, czyli Arek Przybyła i Michał Szczyrba, a w ich miejsce przyszli Krzysiek Bodziony, Wojtek Caniboł i Tomek Musioł. Można powiedzieć, że siła zespołu jest podobna.

Rafał Adamek przebywa na testach w GKS-ie Jastrzębie. Jak odejdzie, wiosną będziecie mieli problem?

Karol Goik: – Liczymy, że w dalszym ciągu będzie grał u nas. Jesienią liczyliśmy na niego w każdym meczu, jest naszym najlepszym strzelcem. Poza tym wszyscy znają jego możliwości szybkościowe. Jeżeli jednak odejdzie do Jastrzębia, płakać za nim nie będziemy, niech idzie do przodu. Jestem przekonany, że trener Łukasik znajdzie wtedy wyjście z sytuacji, wyciągnie z rękawa jakiegoś asa.

 

Na zdjęciu: W tym sezonie Karol Goik jest ostoją defensywy Pniówka Pawłowice.