Gole przecudnej urody

Fantastyczne bramki z obu stron, to ten aspekt, który zdecydowanie wpłynął na atrakcyjność spotkania w Lubinie.


Gdyby spotkanie to oceniać według zakresu piłkarskiej istoty, to… nie byłoby o czym pisać. Ot kolejny mecz, który odbył się, bo odbyć się musiał. Fakty są takie, że Zagłębiu już na niczym nie zależy, chociaż gdyby zaistniała wyjątkowo niekorzystna sytuacja, to „Miedziowi” mogliby jeszcze spaść z ekstraklasy.

Kopanie piłki, nie za bardzo wiadomo do kogo, trwało przez niemal całą pierwszą połowę. Poza dwiema, wyjątkowo urodziwymi, sytuacjami. Pierwsza z nich należała do Jewgienija Baszkirowa. Rosjanin, który wrócił do wyjściowego składu Zagłębia po pauzie za kartki, postanowił wdać się w rolę rozgrywającego.

Podanie, w kierunku Macieja Białka, zupełnie mu nie wyszło. Ale obrońcy Korony postanowili zrobić zagrywającemu prezent i piłka wróciła pod jego nogi. Wszystko działo się jeszcze przed polem karnym, a Baszkirow zdecydował się na subtelny strzał na bramkę kielecką. Trafił idealnie i futbolówka wpadła tuż pod poprzeczkę.

Wszystkie gole w tym meczu były urody niezwykłej, ale to o trafieniu Petteriego Forsella będzie się mówić najdłużej. Pod koniec pierwszej połowie Fin ustawił piłkę na 30 metrze od bramki. To był rzut wolny i Forsell zaryzykował. Niesamowity, niebywały strzał wylądował w okienku bramki Zagłębia. Anglicy, na takie bramki, używają określenia, że futbolówka wpadła tam, gdzie śpi sowa.

Festiwal pięknych goli w tym spotkaniu, na szczęście, przeciągnął się na drugą połowę. I nie byłoby – być może – nic w tym dziwnego, że po raz drugi na listę strzelców wpisał się Baszkirow, który przed wczorajszym spotkaniem nie miał na swoim koncie ani jednego trafienia w ekstraklasie. Po sprytnie rozegranej akcji i podani Damjana Bohara, Rosjanin zdecydował się na strzał, sprzed pola karnego, tym razem lewą nogą. I kolejne, przepiękne trafienie trafiło na jego konto.

Zagłębie prowadziło od tego momentu, a Korona nie była w stanie zbyt wiele wskórać. Charakteru, woli walki i zaangażowanie nie można kielczanom odmówić. Starali się, chcieli, ale piłkarskie argumenty nie były po ich stronie. Szkoleniowiec tego zespołu, Maciej Bartoszek, wychodził przy linii bocznej ze skóry, aby pomóc swoim zawodnikom. Zanosi się jednak na to, że nic nie może im pomóc.

Zagłębie Lubin – Korona Kielce 2:1 (1:1)

1:0 – Baszkirow, 21 min (bez asysty), 1:1 – Forsell, 45 min (wolny), 2:1 – Baszkirow, 67 min (asysta Bohar).

ZAGŁĘBIE: Hładun – Tosik, Kopacz, Guldan, Balić – Baszkirow, Poręba (83. Pakulski) – Drażić (69. Szysz), Żivec (58. Starzyński), Bohar – Białek. Trener Martin SZEVELA. Rezerwowi: Forenc, Sirk, Chodyna, Jończy, Kruk, Nowak.

KORONA: Kozioł – Spychała, Kovacević, Tzimopoulos, Szymusik – Radin, Gnjatić – Kiełb (75. Szelągowski), Forsell, Lisowski (77. Lioi) – Papadopulos (86. Długosz). Trener Maciej BARTOSZEK. Rezerwowi: Osobiński, Pierzchała, Lioi, Kaczmarski, Theobalds, Szelągowski, Górski.

Sędziował Mariusz Złotek (Gorzyce). Żółte kartki: Spychała (43. faul), Tzimopoulos (90+4. faul).

Piłkarz meczu – Jewgienij BASZKIROW.


Na zdjęciu: Jewgienij Baszkirow popisał się kapitalnymi bramkami.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus