Golf. Beniaminek sięgnął po złoto

Istniejący zaledwie od czterech miesięcy Business Golf Club nie miał sobie równych w 5. Klubowych Mistrzostwach Polski rozegranych we Wrocławiu.


Czy nowicjusz, a właściwie klub dopiero co raczkujący może się okazać najlepszy w kraju? W takiej dyscyplinie jak golf wszystko jest możliwe! Udowodnił to Business Golf Club, mający siedzibę w Katowicach, którego zawodnicy sięgnęli po złoty medal 5. Klubowych Mistrzostwach Polski. Spora w tym zasługa Klaudiusza Sevkovicia, założyciela i menedżera klubu, potrafiącego namówić do członkostwa w BGC aż 90 golfistów z całego kraju i z nich wybrać optymalny skład na zawody.

Pełna koncentracja

Odbyły się one na polu Toya Golf & Country Club Wrocław. Przez pierwsze dwa dni rywalizowało 30 zespołów z całej Polski, a trzeciego dnia na placu boju zostało 15 drużyn.

– Jako beniaminek na pewno nie czuliśmy się faworytami tej imprezy, ale byliśmy na tyle zmobilizowani i skoncentrowani, że już pierwszego dnia objęliśmy prowadzenie. Nasza kadra złożona była z sześciu zawodników, ale każdego dnia grać mogło tylko pięciu, a sumowane były wyniki czterech najlepszych, ale w golfie wygrywa ten, kto zdobędzie… najmniej punktów, to znaczy jak najmniejszą liczbą uderzeń umieści piłkę w dołku – tłumaczy Sevković. Finalnie Ślązacy w składzie Bogdan Bigus, Janusz Stokłosa, Krzysztof Skiba, Kazimierz Magda, Tomasz Roman i Leszek Bać uzyskali 948 pkt (305+316+327), wyprzedzając bardzo mocny Sierra Golf Club Wejherowo 963 pkt (317-323+323) oraz gospodarzy turnieju, Toya Golf & Country Club 972 pkt (325+329+318).

Utrzymana przewaga

– Po pierwszym dniu mieliśmy 12 punktów więcej Sierry. Z pozoru może się to wydawać sporo, ale na jakiekolwiek rozkojarzenie nie można sobie pozwolić, bo taką przewagę można stracić praktycznie na jednym dołku. Wiedzieliśmy o tym i w dwóch kolejnych dniach potwierdziliśmy dominację. 15 „oczek” nad wicemistrzem mówi samo za siebie – podkreśla Klaudiusz Sevković, który w golfa gra od wielu lat, ale – jak sam twierdzi – jeszcze nie na takim poziomie, by móc brać udział w mistrzostwach Polski.

– W naszym klubie jest wielu lepszych ode mnie, a zależało nam na przyzwoitym wyniku. Udało się zwyciężyć, z czego bardzo się cieszymy – dodaje menedżer.

– Nasze atuty to doświadczenie, średnia wieku +50 i ambitne podejście. Do tego dyscyplina, koleżeńskość i dobra atmosfera. Rywalizacja była stricte sportowa, czyli to, co najbardziej lubimy, a turniej zapamiętamy bardzo mile, bo organizacja była świetna, pole bardzo dobrze przygotowane, pogoda sprzyjająca – podsumował kapitan „biznesowej załogi”, Leszek Bać, który dodał, iż wszyscy zawodnicy jego zespołu grali powyżej swoich możliwości, a najmocniejszym ogniwem był Bogdan Bigus. Warto dodać, że zwycięski klub… nie dysponuje własnym polem, stąd jego zawodnicy trenują wszędzie, gdzie jest to możliwe, często zaglądając do Wrocławia; znajomość terenu bardzo się więc przydała.

Meronk do Tokio

Najczęściej z tego pola korzysta Adrian Meronk, który reprezentować będzie Polskę na tegorocznych igrzyskach. Urodzony w Hamburgu 28-latek będzie w Tokio jednym z 60 golfistów (reprezentantów 47 krajów) i pierwszym naszym rodakiem na olimpijskich zawodach. Meronk w tym roku po raz drugi bierze udział w European Tour, a w Tenerife Open i British Masters stanął na podium. Poza tym wystąpił w US Open i ma duże szanse na awans do kończącego rywalizację turnieju w Dubaju. W rankingu światowym jest na 189. miejscu, lecz na igrzyskach obowiązuje limit zawodników z jednego kraju, stąd w rankingu olimpijskim zajmuje 47. pozycję.


Na zdjęciu: „Biznesowa załoga” udowodniła, że nawet nie posiadając pola, można wywalczyć okazały puchar.

Fot. Business Golf Club