„Górale” są niepokonani od 214 dni

Piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zdają sobie jednak sprawę, że ciągle będzie trudno, a nawet coraz trudniej.

Nie znalazł się jeszcze taki zespół w gronie pierwszoligowców w tym roku, który znalazłby sposób na Podbeskidzie Bielsko-Biała. Przed przerwanie rozgrywek bielszczanie wygrali u siebie dwa spotkania, a po restarcie sezonu odnieśli trzy zwycięstwa i trzy mecze zremisowali.

Łącznie zatem „górale” są niepokonani od ośmiu meczów. Po raz ostatni przegrali na zakończenie rundy jesiennej, kiedy to 1:2 ulegli w Mielcu tamtejszej Stali. Dziś od tamtego wydarzenia mija 214 dni.

– Doceniamy naszą passę meczów bez porażki, która wynosi osiem spotkań. Na wyjazdach jest trudniej i trzeba szanować każdy punkt. Ale u siebie chcemy wygrywać i dlatego zwycięstwo ze Stomilem bardzo nas ucieszyło. Bywały przecież mecze, w których goniliśmy wynik i to nie raz.

Rywale też byli wymagający, co zresztą widać po ich ostatnich występach. Po wygranej ze Stomilem zmniejszyliśmy szansę przeciwników na dogonienie nas o jedno spotkanie – mówi Kornel Osyra, środkowy obrońca Podbeskidzia, który jest pewnym punktem swojego zespołu.

To nie sześć finałów

W tym sezonie zawodnik ten opuścił tylko jedno spotkanie. Za kartki nie zagrał z Puszczą Niepołomice, a jeden mecz – niedawny z GKS-em Tychy – zakończył przedwcześnie po czerwonej kartce. Rywal ten zresztą nie za bardzo mu leży, bo w meczu jesienny, zakończonym 2:2 pod Klimczokiem, Osyra strzelił samobójczego gola.

– Nie jestem zawodnikiem, który gra jakoś bardzo agresywnie. Ale pewna nieustępliwość na boisku jest konieczna. Pewnie sytuacje, po których łapałem ostatnio kartki, będą się zdarzać nadal, ale druga „żółtko” w meczu w Tychach było zupełnie niepotrzebne. Dałem się przechytrzyć – wyjaśnił sytuację z niedawnego starcia przeciwko tyszanom.

Mecz ten, jak i kilka wcześniejszych, a nawet wygrane 2:0 starcie ze Stomilem, pokazał, że Podbeskidziu wcale nie jest łatwo na drodze ku realizacji wymarzonego celu, jakim jest awans do ekstraklasy. Zresztą piłkarze doskonale zdają sobie z tego sprawę.

– W każdym kolejnym starciu nie będzie łatwo. Wszyscy wiemy, jak rywale grają przeciwko nam. Cofają się, liczą na kontry i tak to będzie wyglądało nadal. Cóż, musimy szukać nowych rozwiązać, aby przełamać rywala. Dobrze, że w ostatnim spotkaniu to się udało – podkreślił środkowy obrońca Podbeskidzia, który jednak nie traktuje sytuacji w ten sposób, że każde z sześciu pozostałych do końca sezonu spotkań będzie meczem o życie.

– Nie, to nie będzie sześć finałów. Ale – po prostu – sześć meczów. Chyba nie ma potrzeby, aby inaczej to nazywać. Każdy z nas będzie harował tak, jak do tej pory. Nie musimy sobie przypominać o co gramy. Wiemy doskonale, co chcemy osiągnąć. Jeżeli w każdym kolejnym meczu damy z siebie wszystko, to po tym szóstym będziemy się cieszyć – podkreślił piłkarz występujący w charakterystycznej, blond fryzurze.

Trochę się „sypią”

3 czerwca, meczem w Grudziądzu, „górale” wznowili rozgrywki po przerwie. Od tego czasu rozegrali sześć spotkań. Intensywność, jak zresztą w przypadku wszystkich innych drużyn, jest spora.

– Po wszystkich drużynach widać już jakieś zmęczenie. Gramy równie często i to wychodzi później na boisku. Ten, który wytrzyma to tempo, ten będzie wygrywał mecze – nie pozostawia wątpliwości Kornel Osyra. Zmęczenie to jedno, ale warto podkreślić, że od momentu wznowienia rozgrywek sztab szkoleniowy „górali” nie był rozpieszczany.

Mowa o kontuzjach. Wiadomo było, że w drużynie znajduje się dwóch rekonwalescentów po poważnych urazach kolan. Desley Ubbink i Konrad Sieracki. Następnie jednak „górale”, mówiąc kolokwialnie, zaczęli się „sypać”.


Czytaj jeszcze: Szczęście jest potrzebne


Kontuzji doznali kolejno: Jakub Bieroński, Mateusz Sopoćko i Mateusz Marzec. Dwaj pierwsi z wymienionych są już gotowi do gry. Ale po wspomnianym meczu w Tychach ze składu wypadło dwóch kolejnych zawodników.

Filip Modelski, który ze względu na uraz barku przeszedł zabieg i Dmytro Baszłaj. – Dima doznał takiego nieprzyjemnego urazu. Niby nic poważnego, ale dokucza. W Tychach zacisnął zęby i zagrał. Ale przed meczem ze Stomilem przyszedł do mnie i sam oznajmił, że skoro mamy Alka Komora, to właśnie kolega z zespołu powinien zagrać. To tylko pokazuje, jak świadomych mam zawodników.

Każdy interes zespołu przedkłada poza własny interes. Mogę być tylko dumny z takiego podejścia i z zaangażowania – powiedział Krzysztof Brede, szkoleniowiec bielskiego zespołu.



„Sopot” do końca sezonu

Mateusz Sopoćko, młodzieżowiec w zespole Podbeskidzia, który pod Klimczokiem występuje na zasadzie wypożyczenia z Lechii Gdańsk, pozostanie w Bielsku-Białej do końca bieżącego sezonu. Przypomnijmy, że umowa zawarta między klubami z dwóch krańców Polski obowiązywała do 30 czerwca i wygasła.

Kluby doszły jednak do porozumienia w sprawie jej przedłużenia do końca lipca. Oznacza to, że „Sopot” zakończy bieżące zmagania w drużynie „górali”, bo rozgrywki I ligi – planowo – mają się zakończyć 25 lipca.




Na zdjęciu: Kornel Osyra (z lewej) wie, że nieustępliwość jest na boisku konieczna.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus