„Górale” twardsi od GieKSy

Podbeskidzie wygrało pierwszy mecz ligowy w tym roku. Okazali się bielszczanie lepsi od GKS-u Katowice.


20 listopada zeszłego roku Podbeskidzie Bielsko-Biała pokonało u siebie Górnika Polkowice 4:0. Trzeba przyznać, że wówczas „górale” byli w gazie. Niespełna tydzień wcześniej wygrali z Widzewem Łódź w takim samym stosunku i pod Klimczokiem zapachniało awansem do ekstraklasy. Później jednak dotknęła drużynę prowadzoną przez trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego zadyszka. Która nie ustąpiła, gdy szkoleniowcem Podbeskidzia został Mirosław Smyła.

Domowe mecze „górali” wyglądały nie najgorzej, ale brakowało trzypunktowych zdobyczy. Wszystko zaczęło się od porażki z GKS-em Katowice w Barbórkę zeszłego roku. Licząc od tego spotkania włącznie bielszczanie rozegrali osiem meczów. Doznali 4 porażek, 4 razy podzielili się punktami z rywalami.

Spotkanie rozpoczęło się w strugach deszczu. Padało obficie i płynność gry zdecydowanie na tym ucierpiała. Początkowo lepiej w trudnych warunkach atmosferycznych odnaleźli się katowiczanie, którzy w pierwszych fragmentach spotkania przejęli inicjatywę. Niewiele jednak z tego wynikło, a po kilkunastu minutach mecz się wyrównał.

Warto docenić, po stronie Podbeskidzia, postawę Titasa Milasziusa. Litwin był bardzo aktywny i kilkoma akcjami narobił w strukturach defensywnych GKS-u kilku szkód. Niemniej jednak brakowało z jego strony konkretów. Bo to nie on wypracował jedyną przed przerwą klarowną sytuację dla swojej drużyny. Kreatywniejszy okazał się Michał Janota, który zagrał w tempo do Goku Romana. Hiszpańskiemu pomocnikowi zabrakło jednak nieco precyzji.

Roman poprawił się w drugiej połowie, a to, czego dokonał, śmiało można nazwać golem kolejki w I lidze. To był przepiękny strzał, który wylądował w samym okienku bramki strzeżonej przez Dawida Kudłę. Bramkarze zespołu z Katowic nie miał absolutnie nic do powiedzenia, a docenić należy to, w jaki sposób pomocnik Podbeskidzia uderzył piłkę. Roman zajrzał jedynie w miejsce, w które chciał trafić. Przygotował sobie uderzenie, a następnie kropnął znakomicie i zerwał pajęczynę. To była doprawdy świetna próba, która finalnie dała Podbeskidziu zwycięstwo.

Co wydarzyło się później? Otóż w 72. minucie spotkania doszło do zupełnie niepotrzebnej przepychanki pomiędzy Ezequielem Bonifacio, a Bartoszem Jaroszkiem. Najpierw obaj zawodnicy zobaczyli po żółtej kartce, ale sędzia główny spotkania, Sebastian Jarzębak, postanowił sprawdzić całą sytuację na wideo. Jak się okazało obaj zawodnicy przesadzili i arbiter, zupełnie słusznie, odesłał ich do szatni.

GKS pod koniec spotkania usiłował odrobić straty. Brakowało jednak piłkarzom zespołu z Katowic argumentów. Mało tego, o mało co „GieKSa” nie straciła drugiego gola. Niezwykle aktywny Milaszius przeprowadził kolejną akcję i ponownie był bliski wpisania się na listę strzelców. W 87. minucie spotkania stanął „oko w oko” z Kudłą, ale znów w przypadku Litwina nie zadziałał instynkt snajpera. Co należy podkreślić w końcówce spotkania Podbeskidzie nie dało się rywalowi zdominować. To zespół z Bielska-Białej był bliżej zdobycia drugiego gola, aniżeli GKS wyrównania.

Widowisko może nie należało do najwybitniejszych, ale gospodarze wygrali zupełnie zasłużenie. „Górale”, bez kwestii, mają się z czego cieszyć. Wygrali drugi mecz z rzędu, co za kadencji trenera Smyły jeszcze się nie zdarzyło.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:0 (0:0)

1:0 – Roman, 62 min.

PODBESKIDZIE: Igonen – Simonsen, Markow, Rodriguez, Bonifacio – Misztal (69. Bernard), Janota – Sitek (85. Drzazga), Goku (79. Jodłowiec), Milasius – Biliński. Trener Mirosław SMYŁA.

KATOWICE: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Kołodziejski, Rogala – Błąd, Urynowicz (69. Kościelniak), Repka, Bród (46. Dudziński) – Roginić (79. Arak). [Trener] Rafał GÓRAK.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 5014. Żółte kartki: Janota, Igonen – Repka, Wasielewski. Czerwone kartki: Bonifacio (72. niesp. zach) – Jaroszek (72. niesp. zach).

Piłkarz meczu – Goku ROMAN.


Na zdjęciu: Goku Roman strzelił wspaniałego gola, dzięki któremu Podbeskidzie wygrało z GKS-em Katowice.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus