„Górale” ukłuli z kontry
– Cóż, wyrzuciłem tę sytuację z pamięci i trzeba grać dalej – rzucił w przerwie spotkania Maksymilian Banaszewski, pomocnik Stali Mielec, który powinien w pierwszej połowie wpisać się na listę strzelców. Patrząc na tę sytuację można odnieść wrażenie, że to nie mogło skończyć się inaczej, jak właśnie bramką. Andreja Prokić mocno wstrzelił piłkę w kierunku bramki i wydawało się, że nic nie przeszkodzi Banaszewskiemu w zdobyciu gola. Tymczasem piłkarz mieleckiego zespołu trafił z trzech metrów w… poprzeczkę. Trzeba jeszcze podkreślić, że głęboko w bramce znajdował się Rafał Leszczyński, który nie zdążył wyhamować w odpowiednim momencie przy próbie interwencji.
Mieli dużo szczęścia
Podbeskidzie miało w tej sytuacji mnóstwo szczęścia. Podobnie, jak kilkadziesiąt sekund później. Dynamiczną akcję lewym skrzydłem przeprowadził Josip Szoljić. Piłka trafiła do zupełnie niepilnowanego Prokicia, który nie trafił czysto w piłkę. To był zdecydowanie ten moment meczu, który należał do gospodarzy, chociaż trzeba zaznaczyć, że w mecz lepiej weszli „górale”. Nie byli jednak w stanie poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Seweryna Kiełpina. Golkiper mielczan, w 31. minucie, sam ściągnął na siebie kłopoty. Bramkarz Stali tak niefortunnie próbował wybić piłkę, że ta trafiła pod nogi Przemysława Mystkowskiego. Młodzieżowiec w barwach Podbeskidzia nieco jednak spanikował i od razu zdecydował się na strzał, który Kiełpin obronił.
Końcowy fragment gry pierwszej połowy obfitował w faule. Po jednym z nich Stal wykonywała rzut wolny, ale Banaszewski posłał piłkę nad poprzeczką.
Kluczowa zmiana
Od pierwszych minut pierwszej połowy gospodarze próbowali przejąć inicjatywę i to im się udawało. Trudno powiedzieć, czy właśnie taki był pomysł na ten mecz Podbeskidzia. Ale nietrudno było dostrzec, że „górale” czyhali na kontry. W 63. minucie spotkania boisko opuścił Valerijs Szabala, który miał na swoim koncie żółtą kartkę, a na dodatek dość łatwo wdawał się w przepychanki z graczami zespołu gospodarzy.
W jego miejsce na placu gry pojawił się Miłosz Kozak. Teoretycznie zatem bielszczanie zostali bez napastnika, ale ta roszada okazała się niezmiernie ważna. Kilka chwil po niej Mystkowski zagrał w tempo do Kozaka, po banalnej stracie gospodarzy. 21-letni zawodnik w porę wypatrzył nadbiegającego z prawej strony Łukasza Sierpinę i zagrał do niego w tempo. Kapitan przyjezdnych nie zmarnował idealnej okazji i uderzył w stronę bliższego słupka. Nie był to idealny strzał, ale wystarczyło, aby piłka wpadła do siatki.
W doliczonym czasie Stal Mielec miała wymarzoną okazję do wyrównania. Nowak spudłował z 13 metrów. Chwilę potem Podbeskidzie mogło podwyższyć wynik, ale obrońca Stali zablokował silny strzał Rakowskiego.
Stal Mielec – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)
0:1 – Sierpnia, 65 min (asysta Kozak)
STAL: Kiełpin – Spychała, Dobrotka, Grodzicki, Getinger – Banaszewski (73. Tomasiewicz), Szoljić, Wroński (46. Gąsior), Nowak – Prokić – Mendi (63. Bergier). Trener Artur SKOWRONEK.
PODBESKIDZIE: Leszczyński – Jaroch, Komor, Jończy, Moskwik – Bąk (94. Goncerz), Rakowski, Palawandiszwili, Sierpina – Mystkowski (82. Kostorz) – Szabala (63. Kozak). Trener Krzysztof BREDE.
Sędziował Mateusz Złotnicki (Lublin). Widzów 3500. Żółte kartki: Banaszewski, Szoljić, Getinger, Wroński – Jończy, Szabala, Jaroch, Leszczyński, Kostorz.
Piłkarz meczu – Łukasz SIERPINA.