Górnik coraz niżej

Kiepskie nastroje w Zabrzu. „Górnicy” ponieśli w sobotę drugą porażkę z rzędu i obsuwają się w tabeli.


Trudny moment dla jedenastki prowadzonej przez Bartoscha Gaula. Po porażce u siebie z Zagłębiem Lubin 2:3 przyszedł jeszcze gorszy występ i klęska ze Śląskiem we Wrocławiu aż 1:4.

Lepiej nie będzie?

Nie musiało tak być. Już pomijając bramki strzelane przez rywali po fatalnych błędach zawodników Górnika, czy to z formacji obronnej czy z przodu, to jeszcze dwa ostatnie gole padły już w doliczonym czasie. Wynik poszedł w świat i nikt nie patrzy, jak mecz wyglądał. Choć może i Śląsk wygrał za wysoko, to jednak zasłużenie. U zabrzan raziła przede wszystkim olbrzymia ilość traconych piłek na swojej połowie, w środku boiska czy przed bramką bronioną w sobotę przez Rafała Leszczyńskiego, który między słupkami zamienił kapitana Michała Szromnika.

Praktycznie tylko weteran Lukas Podolski zagrał na swoim poziomie, a przecież dopiero co wrócił do gry w wyjściowym składzie po kontuzji kolana i przeziębieniu. – Nie był gotowy na 90 minut, ale nie było wyboru i musiał zagrać. Miał kłopoty z kolanem, w ostatnich dwóch tygodniach był przeziębiony, ale postawiliśmy na niego, bo dawał nam jakość z przodu. Na pewno jednak jeszcze lepiej przygotujemy go do kolejnych gier. Nie ma tutaj za wiele opcji – przyznaje szkoleniowiec jedenastki z Zabrza.

Trener Gaul wszystko zrzuca na karb jednej rzeczy. – Brakuje nam stabilności. Chciałbym powiedzieć, że w tym względzie będzie szybko lepiej, ale okłamywałbym siebie i kibiców, gdybym tak mówił. Jest wiele rotacji. Vrhovec grał dopiero trzeci mecz, Bergstroem pierwszy w wyjściowym składzie. Niewiele meczów na koncie ma Szcześniak. Jest duża grupa zawodników, która nie ma za wiele tych gier na koncie w tym sezonie. Brakuje im tych minut i grania tydzień w tydzień – tłumaczy szkoleniowiec Górnika.

Źle prezentował się środek pomocy, gdzie nie radził sobie zmieniony już po przerwie Jonatan Kotzke czy Blaż Vrhovec. – Blaż długo był bez meczu. Na boisku mieliśmy wielu doświadczonych zawodników, którzy nie byli w najlepszej formie. Walczą ze sobą i mają ciężko. Na wielu pozycjach nie było pewności. Zresztą wiele transferów było w trakcie sezonu, po 7 czy 8 kolejce i jest to wyzwanie, żeby wszystko to się ustabilizowało. To nie jest tak, że za dwa tygodnie będzie dobrze. Mówienie tak, to byłoby okłamywanie wszystkich, siebie, klubu, fanów – tłumaczy Gaul.

Może być ciężka zima…

To nie jest jednak tak, że tylko w Górniku było w ostatnim czasie sporo zmian. W Stali, która jest rewelacją sezonu było ich latem jeszcze więcej, a jakoś wszystko udało się poukładać. „Górnicy” mieli ostatnio więcej czasu na pracę, bo był czas na reprezentację, ale jak widać, to za mało. Zabrzanom nie będzie też sprzyjał napięty przed mistrzostwami świata w Katarze terminarz. W niedzielę wieczorem mecz u siebie z mistrzem Polski Lechem.

Potem zaraz pucharowa gra z GKS Katowice i kolejne ekstraklasowe spotkania. Ostatnie z nich ledwie dwa dni przed mundialem z Lechią (18 listopada), która już się obudziła i trudno liczyć będzie na to, żeby w zaległym wyjazdowym meczu w Gdańsku podreperować punktowe konto. Może się okazać, że najbliższe tygodnie czy miesiące w Zabrzu nie będą łatwe. Jak zimą 2019 roku, kiedy po pierwszej części rozgrywek Górnik był na przedostatnim miejscu w tabeli przed Zagłębiem Sosnowiec.

Żeby tak nie było, to poprawy wymaga gra wszystkich formacji, począwszy od bramkarza, który w meczu we Wrocławiu przepuścił do siatki cztery z sześciu celnych strzałów przeciwnika…

LICZBA

11,54

TYLE KILOMETRÓW przebiegł w meczu Śląsk – Górnik Patrick Olsen i był to najdłuższy dystans spośród wszystkich zawodników, którzy wystąpili w sobotnim meczu. Warto dodać, że 28-letni zawodnik rodem z Danii pełnił funkcję kapitana wrocławskiej jedenastki.


Na zdjęciu: We Wrocławiu zabrzanie byli tłem dla Śląska. Na pierwszym planie Emil Bergstroem, obok Blaż Vrhovec.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus