Górnik Zabrze. Kłopoty z pomocą

Brak ligowych zwycięstw oznacza, że w ligowej tabeli zabrzanie są już na pozycji numer 12. Pod nimi otchłań, cztery ostatnie kluby, które z wyjątkiem przegrywającej ostatnio wszystko Wisły z Krakowa, coś tam jednak w ostatnim czasie wygrały. „Górnikom” ta sztuka nie udała się już od 25 sierpnia.

Stabilizacja w środku pola

Wtedy to na własnym boisku jedenastka z Zabrza pokonała 3:0 Koronę. Od tego czasu, a minęło już osiem kolejek, nie udało się zwyciężyć. W tym czasie drużyna prowadzona przez Marcina Brosza sześć meczów zremisowała, a dwa przegrała. Czy z wygrywającą ostatnio Legią, do tego na jej terenie, uda się przełamać złą passę? Do tego trzeba dodać, że zabrzanie są oprócz „Białej gwiazdy” jedynym zespołem w lidze, który jeszcze nie wygrał na obcym terenie w bieżących rozgrywkach…

– Na pewno nie jest to wynik, który zadowalałby trenerów i samych piłkarzy, już o kibicach nie mówiąc. Co jest tego przyczyną? Angulo, który w poprzednich sezonach strzelał bramkę za bramką, nie jest tak skuteczny, jak poprzednio. Ja problem widzę jednak przede wszystkim w linii pomocy. Niepokoją te liczne zmiany i roszady. Nie pamiętam, żeby drużyna zagrała więcej spotkań w tym samym zestawieniu w linii środkowej. Te wszystkie zmiany negatywnie odbijają się na postawie drużyny. Lepiej postawić na czterech gości i nich razem grają przez dłuższy czas, bo takie częste zmiany nie służą – uważa Hubert Kostka, wybitny bramkarz, a później równie świetny szkoleniowiec, który na koncie ma wiele tytułów MP i jako piłkarz i jako trener.

Podobnie czują zawodnicy. Szymon Matuszek tłumaczył nam ostatnio.

– Fajnie byłoby, żeby wyklarowała się taka pewna dwójka, która byłaby pewna swoich zachowań, zagrań, tak jak to było w poprzednich sezonach, gdzie w ciemno można było działać. Szymon Żurkowski szedł do przodu, to od razu można było mu grać, a samemu zabezpieczało się środek. Teraz tego brakuje. Niejeden patrzy się na siebie, na zachowanie na boisku, a setne sekundy mijają i jest się potem spóźnionym – mówi kapitan Górnika, mając na myśli środek pomocy. Akurat on może być pewny gry, bo w ostatnich tygodniach nie tylko że strzela bramki, to i solidnie prezentuje się na murawie. W meczu w Warszawie szanse od początku dostanie też pewnie Serb Filip Bainović, który pod nieobecność pauzującego za żółte kartki Mateusza Matrasa, nie dał plamy w derbowym starciu z Piastem w ostatnią niedzielę.

Nie są gorsi od rywala

Jak będzie w Warszawie? Czasami jest tak, że akurat w starciu z silnym czy bardzo silnym rywalem, a takim jest Legia, udaje się sprawić niespodziankę. Mówi o tym Martin Chudy.

– Często jest tak, że, jak nikt nie oczekuje, że możesz wygrać tak trudny mecz, to tak się właśnie zdarza. Coś, czego my potrzebujemy, to właśnie takiego zwycięstwa. Niech przeciwnik jest teoretycznie lepszy, ma dziesięć okazji, ale nas stać na zadanie ciosu, choćby po stałym fragmencie. Ja pamiętam ze swojej przeszłości taki mecz, broniłem wtedy w Nitrze i przyszło mam grać z mistrzem Słowacji, którą była wtedy Żilina prowadzona przez obecnego selekcjonera naszej kadry Pavela Hapala. Mieli wiele okazji, były słupki, ja tam też zagrałem wtedy dobre spotkanie. Jednego gola zdobyliśmy z rożnego, potem drugiego ze strzału samobójczego i cieszyliśmy się z wygranej 2:0. Takie mecze się zdarzają i my właśnie takiego spotkania potrzebujemy – mówi słowacki golkiper górniczej jedenastki.

– Górnik nie prezentuje się źle. Raczej jestem spokojny o jego pozycję. W tych ostatnio zremisowanych spotkaniach nie był gorszym zespołem od rywali. Potrzebny jest spokój i na pewno wygrana – dodaje Hubert Kostka.

Na zdjęciu: Kapitan Górnika Szymon Matuszek to prawdziwy boiskowy twardziel.